Przejdź do głównej zawartości

Obowiązkowy wpis świąteczny

Dawno mnie tu nie było, a paradoksalnie miałam na blogu sporo odwiedzin. Bardzo mnie to cieszy, a jednocześnie wzmacnia jakoś odpowiedzialność za to co piszę. Powiem szczerze, że mam sporo pomysłów na posty, które pewnie będą stopniowo się tu pojawiać. Niektóre będą lekkie i przyjemne, ale planuję też posty bardziej osobiste, w których chyba trochę bardziej się otworzę. :O No ale nic, na razie coś, czego nie powinno zabraknąć w tym, jakże cukierkowym okresie - Obowiązkowy Wpis Świąteczny. Będę w nim mówić o moich ulubionych czynnościach świątecznych.

Ulubione Czynności Świąteczne:




1. Pieczenie ciasteczek 

Zawsze. Od urodzenia (no może prawie). Może dlatego, że wiąże się to ze wspomnieniami, dzieciństwem? Może dlatego, że mi to wychodzi? Wspaniały zapach, smak, atmosfera? Nie wiem, tak czy siak uwielbiam to robić. Babcia angażowała mnie do wykrawania ciasta i ozdabiania wypieków lukrem, odkąd byłam zupełnie mała. Wyrosłam więc na pysznych kruchych ciasteczkach o zabójczym (w pozytywnym sensie tego słowa xd) zapachu! Teraz wciąż je wspólnie robimy, natomiast ja od paru lat niezmiennie wypiekam również pierniki o różnych, świątecznych kształtach. W tym roku korzystałam z tego przepisu i jak zwykle się udały. Kruche ciasteczka też, ale tamtego przepisu babcia chyba nie odda nigdy i nikomu. :P

2. Wyprawa do szkółki po drzewko


Zacznijmy od tego, że od jakichś dziesięciu lat, rok w rok, wybieramy się całą rodziną na ścinanie choinki. Nie jest to zwykła czynność, ponieważ towarzyszy jej wielka impreza organizowana przez jedną z firm, z którą współpracuje tata. Firma ta ma wielką szkółkę z mnóstwem drzewek, do wyboru do koloru. Oprócz tego jest ognisko, dużo jedzenia, Święty Mikołaj dla dzieci i różne, inne atrakcje. Zawsze czekam na tradycyjną, rodzinną wyprawę po drzewko, bo bez niej to by przecież Świąt nie było! :O

3. Ubieranie choinek

Jedna jest w jadalni, a druga, mniejsza - w bibliotece. Jakoś tak lubię to i już. Wiem, że ta czynność należy głównie do mnie, więc staram się to robić wcześniej, by potem niepotrzebnych stresów nie było. Ubieram je zawsze przy dźwiękach świątecznej płyty i gorącej herbatce. Jadalniana, żywa choinka, w każdym roku ubierana jest w innej kolorystyce. Tego roku stawiam na błękit ze srebrem.

4. Włączanie świątecznych płyt


Najlepsze jest tak zwane pierwsze grudniowe włączenie. Ale później również jest super - załączenie płyt ze świątecznymi piosenkami to czynność konieczna i przyjemna jednocześnie. W momencie gdy w całym domu zabrzmi Frank Sinatra, Freddy Mercury, czy w końcu ten Rubik ze swoimi dźwiękami jak z bajki - troszeczkę się wszystko uspokaja. ♡

5. Strojenie się na Wigilię


Lubię kupować sukienki na Wigilię. Nie wiem czemu robię to praktycznie co roku i to z takim namaszczeniem, ale lubię w Wigilię wyglądać pięknie. Najpiękniej w roku. Właściwie nie wiem czemu, bo przecież wcale nie robimy jakiejś wielkiej fety. Są rodzice, babcia, ciocia, wujkowie i kuzynki. Mimo to, ubieranie się na Wigilię to dla mnie idealny czas - ten wyłoniony pośród gonitwy, przeznaczony tylko dla mnie.

6. Śpiewanie kolęd





Co roku, po rozdawaniu prezentów, śpiewamy kolędy i gramy je na pianinie. W kolędach jest coś takiego, czego do końca nie da się wytłumaczyć. Moment ich śpiewania zawsze jest trochę magiczny, bo obrazuje wszystko i moim zdaniem trochę nas przed sobą odkrywa. Moje ulubione to Cicha Noc i Bóg się Rodzi. Uważam też, że wspaniały klimat ma kolęda Mizerna Cicha. 

7. Ozdabianie domu

To jedna z moich najulubieńszych, okołoświątecznych czynności. Oprócz dwóch choinek, gdzieniegdzie wiszą lampki (na przykład nad moim łóżkiem, gdzie wyglądają ślicznie). Jest też kilka szopek, gałązek w wazonach i świeczek - ogólnie bez szału, ale nastrojowo. Najważniejszy jest stół - zawsze ubrany w srebrnym kolorze, tymczasem w błękitach, z elementami srebra i bieli. Niebieskim świeczkom z Tigera, towarzyszył wazon z mąką imitującą śnieg i iglakiem w środku. Na talerzach widniały postawione, białe serwetki z wybrzuszonymi wzorami, z Nanu - Nana, a wokół nakryć rozrzucone były błyszczące, kolorowe gwiazdeczki. Wyglądało chyba nieźle. :D

8. Jedzenie

No lubię jeść, z wiekiem niestety coraz bardziej, więc moment konsumowania dwunastu potraw jest mi szczególnie bliski. Uroczystą wieczerzę ma zaszczyt rozpocząć śledź w śmietanie, któremu towarzyszą różnorodne sałatki i dodatki, który następnie przechodzi w pyszną zupę grzybową. Następnie mamy okazję najeść się czerwonego barszczu z uszkami i przejść do pierogów ruskich. Nie brakuje również tych z kapustą i grzybami, albowiem są i tacy, którzy je preferują. Potem przechodzimy do karpia, który następnie płynnie przechodzi do pstrąga, prosto z rzeki. Ja preferuję pstrąga. Na tym kończą się zazwyczaj główne dania i na stół wjeżdżają desery. Mamy okazję spróbować piernikowej gwiazdy, kruchych ciastek, pierniczków, makowca i sernika. Do tego wszystkiego cały czas popijamy kompot z suszu, którego w sumie nikt nie lubi, ale wszyscy go piją. :D

9. Kupowanie prezentów*

Ale tylko tych wybranych, wyszukanych, satysfakcjonujących - nie w biegu, tylko na spokojnie. Na przykład jestem bardzo zadowolona z przyborów malarskich, jakie sprawiliśmy tacie - kupowanie ich było dla mnie dużą przyjemnością. Gdy muszę kupić dużo na szybko, jestem niezadowolona. Po kolei, na kilka razy... - tak mogę kupować.

10. Chodzenie w gości


Wigilię zawsze, ale to zawsze spędzamy u nas w domu, za to pozostałe dwa dni - u rodziny. W pierwszy dzień Świąt byliśmy u moich kuzynek, a dzisiaj pojechaliśmy do Tarnowa - odwiedzić wujka, ciocię i cmentarz, na którym jest pochowana moja kochana babcia. Ja chyba w ogóle lubię odwiedzać rodzinę. Być może jest to dziwne, bo mało kto w moim wieku lubi chodzić po swoich starszych krewnych, albo szaleć z małymi kuzynkami... no cóż - ja lubię. :P

Niestety, Święta właśnie się skończyły. Dokładnie godzinę temu. Ten fakt znowuż skłania mnie do wniosku, że wkładamy nieproporcjonalnie dużo pracy w przygotowania do Świąt. Chyba nam się to nie opłaca. Ale nic to! Ja po prostu lubię te przygotowania i tyle. :D

Lubię ten czas, mimo całej tej, kiczowatej, światełkowej i dzwoneczkowej otoczki. Lubię kolędy, pierniczki, opłatek i rodzinę. Dużo rodziny. I dużo jedzenia. Życzę Wam wszystkim wspaniałego, świątecznego okresu, szampańskiego Sylwestra i cudownego Nowego Roku! (na pewno lepszego niż mój xd).




Na zakończenie moich wywodów, oddam hołd piosenką, która kojarzy się ze Świętami chyba bardziej niż choinka. Niestety, dwa dni temu odszedł ten, który ją śpiewa - George Michael. Rok 2016 w ogóle był śmiercionośny dla artystów. Roku 2017 - bądź trochę łagodniejszy i lepszy!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Nieoczywiste atrakcje Londynu #1

Kilka dni temu wróciłam z Londynu i z tej okazji ktoś powinien mi zafundować darmową terapię. Terapeuta zaś powinien zastosować w rozmowach ze mną procedury odtęskniające. Na pewno takie są. Bo nie wiem co innego może mnie wyleczyć z Londynu. Chyba już po prostu nic. Moja kuzynka na przykład cieszy się, że z Londynu wróciła (choć w sumie dalej jest w Anglii, więc może to inaczej działa). Ja się NIE cieszę. Ja tu cierpię proszę państwa. Ale do rzeczy.  Ostatni wpis zawierał generalne przemyślenia na temat mojego pobytu w Londynie. Co nieco wspominałam tam o konkretnych miejscach, ale dziś będzie szerzej i dokładniej. Powiem bowiem o atrakcjach Londynu, które odkryłam podczas mojego wyjazdu. Uwaga. Nie są to typowe atrakcje, zawarte na każdej pocztówce, fototapecie i i kubku z Londynu. To jak duże wrażenie robi Parlament, Big Ben (swoją drogą obecnie otulony rusztowaniami), Tower Bridge, National Gallery, czy Muzeum Historii Naturalnej, wie chyba każdy. Nawet ten, kto w stolicy Anglii n

Bujna wyobraźnia - błogosławieństwo czy przekleństwo?

Z tą sytuacją mierzyła się Ania z Zielonego Wzgórza, mierzę się ja, być może duża część wszystkich Ani na świecie tak ma. Chodzi tu o rozbudowaną, bogatą w w realistyczne, wyimaginowane twory wyobraźnię.  Dopiero niedawno zaczęłam doceniać jej siłę i koloryt, ale to przecież dzięki niej od małego szkraba mogłam spokojnie wysiedzieć w szkole, w długie podróży samochodem, w kolejce do lekarza, czy co najważniejsze.. w kościele. I same plusy - babcia myśli, że ma taką cudowną, grzeczną wnusię słuchającą z zapartym tchem tego co ksiądz prawi. Tymczasem kilkuletnia Anusia projektuje swój szalony plan rychłego zasiedlenia jednej z planet i stworzenia z niej krainy bąbelków. No i wszyscy zadowoleni. Swoją drogą krainę bąbelków pamiętam do dziś - sama planeta była bąbelkiem, ludzie mieszkali w dużych bańkach mydlanych, a wszystkie meble były z pianek i baniek. Jadło też się same piankowe produkty - na śniadanie, obiad i kolacje. Wy się śmiejcie, a ja mam tą planetę tak zakorzenioną w gł

Do Kornwalii na zakupy

Niedawno wróciłam z Kornwalii, gdzie razem z Jagodą (buziaki dla niej :*) byłam na wolontariacie. Niedługo napiszę o tym coś więcej, a tymczasem zacznę od zakupów, które tam poczyniłam. Zapraszam. ♡ Łupy z Lusha Lusha odkryłam w Paryżu i co nie co już o nim wspominałam. Jest to wyjątkowy i oryginalny sklep, w którym produkty kosmetyczne wykonane są z naturalnych składników i przypominać mają swym wyglądem jedzenie. Tanio nie jest, ale niepowtadzalność produktu macie zapewnioną. Sklepy porozrzucane są po całej Europie. W Anglii też jest ich dużo, a my akurat zrobiłyśmy nasze zakupy w Truro. Czekamy na Lusha w Polsce. Pierwszym moim zakupem jest galaretka do mycia ciała Whoosh. Galaretka zastępuje żel do mycia i ma dwie strony medalu. Pachnie niesamowicie połaczeniem limonki, cytryny i rozmarynu, ma też głeboki niebieski kolor. Po kąpieli zostawia na ciele orzeźwiający zapach i uczucie świeżości. Z drugiej strony znacie konsystencję galaretki i możecie się domyślać, że ani nie