Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z kwiecień, 2016

Serce w teatrze

Zostawiłam serce w teatrze - na scenie, ale fragmenty narządu pałętają się również na widowni i za kulisami. Może opowiem o tym, dlaczego tak się stało. Czasem sobie myślę, czy gdybym dziesięć lat temu nie dołączyła do grupy teatralnej, to czy teatr byłby dla mnie równie ważny, jak jest teraz. Możliwe, że nie. Może nie czułabym tego co czuję, przychodząc na spektakl, może nie miałabym ciągłej potrzeby odwiedzania teatrów, oglądania sztuk, marzeń o pracy w tej atmosferze i planów dołączenia do studenckiej grupy teatralnej. Czy moje życie byłoby bardziej puste bez teatru? Pewnie nie, niby czemu - miałabym inne zainteresowania, przecież już teraz, bez teatru jest ich wystarczająco wiele. Jednak bardzo, naprawdę strasznie cieszę się, że miałam i (mam nadzieję) będę mieć wciąż w tym wszystkim swój udział. Na kółko teatralne do Domu Kultury, zaczęłam chodzić w drugiej klasie podstawówki i uczęszczałam tam do drugiej klasy liceum - później jakoś nie miałam już motywacji, matura, a poza

Facebookowe Inspiracje

Dziś podzielę się z Wami stronami na Facebooku, na które lubię zaglądać. Są ciekawe, pomysłowe i czasami inspirujące. Na niektórych z nich możemy ujrzeć zabawne rysunki, na innych piękne wiersze, czy cytaty, a na jeszcze innych niezwykłe zdjęcia. Szeroka gama tematyczna, bo od nihlistycznych smutków, do optymistycznych perełek.  Dictator of good taste Autor strony faktycznie zasypuje nas zdjęciami, gifami, filmikami w zdecydowanie dobrym guście . Każdy jeden element sprawia wrażenie skrupulatnie wyszukanego i emanuje pewną dozą piękna. Czy to kadr z filmu, czy teledysk, pejzaż, czy może historyczne zdjęcie - wszystko wydaje się mieć swój cel i co najważniejsze, inspiruje. Bardzo brzydkie rysunki Iga tworzy stronę z satyrycznymi rysunkami idealnie oddającymi pewne aspekty mojego (i nie tylko mojego) życia. Wbrew nazwie, rysunki nie są bardzo brzydkie , a dzięki prostocie i zabawnej  konwencji, trafiają w punkt. Nie ma tu zbędnego lukrowania rzeczywistości, jest bolesna c

W pułapce generalizacji

  Jednym z sensowniejszych wykładów na psychologii UJ są te z przedmiotu Wprowadzenie do psychologii. Profesor który je prowadzi, powiedział coś co mnie zaciekawiło i z czym się zgadzam, choć wcześniej nie zdawałam sobie z tego sprawy. Zdania typu "Nie jestem antysemitą, ale [Żydzi coś za dużo się odzywają]". "Nie mam nic do gejów, [ale nie chcę by byli moimi sąsiadami]". "Nie jestem rasistą [ale mam nadzieję, że moja córka nie wyjdzie za Murzyna]". To jest dokładnie esencja próby zakamuflowania swoich uprzedzeń. I nie zdarza się to rzadko. Co więcej, zdarza się to każdemu z nas (jestem pewna, że ja również nieraz coś takiego powiedziałam). To zjawisko jest ciekawe i jest wstępem do tego, o czym chciałam dziś mówić - o szacunku do drugiego człowieka i przełamywaniu uprzedzeń. Mam kilka fajnych cytatów, również religijne, ale nie tylko. Chodzi mi tu o szacunek - o to by kochać bliźniego, niezależnie od narodowości, orientacji, zawodu czy religii. Nawet

Paryskie Impresje

"Moim zdaniem to niczego nie jestem pewien, jednak widok gwiazd sprawia, iż zaczynam marzyć." - Vincent van Gogh Kolejna część paryskiego cyklu (czyli mojego nieskładnego przewodnika po Paryżu :P) poświęcona będzie Muzeum Orsay. Zdecydowałam się przeznaczyć na tą galerię osobny post, bo jest to jedno z najbardziej niezwykłych miejsc, które widziałam w stolicy Francji. Muzeum Orsay zostało stworzone w 1986 roku, w miejscu dawnego dworca i mieści się tuż przy Sekwanie. Jest to jedno z wielu najchętniej odwiedzanych muzeów Paryża, bo mieści w sobie dzieła najsławniejszych impresjonistycznych i postimpresjonistycznych artystów. Oprócz obrazów, możemy też tam znaleźć rzeźby oraz dzieła sztuki użytkowej. Wrażenie robi również samo wnętrze, z wyjątkowym, stylowym zegarem ściennym, będącym jednym ze znaków rozpoznawczych muzeum. Artyści, pod których obrazami gromadzą się największe tłumy, to van Gogh, Monet, Renoir, Manet, Gaugin, czy Cezanne. Gdy byłam mała (miałam może

Cyniczne Córy Zurychu

Jakiś czas się już zbierałam, aby napisać o moim wyjeździe do Włoch. Chyba nadszedł czas, by w końcu to zrobić. Byłam tam tylko tydzień, ale ten wyjazd był w pewien sposób wyjątkowy. Już mówię dlaczego. Robiłam tam tylko to co naprawdę lubiłam, poznałam fajnych ludzi i artystów (zaraz, artyści też są ludźmi :O), nauczyłam się wielu rzeczy, zainspirowałam się i po prostu byłam szczęśliwa. Co więcej, to wszystko działało ze zdwojoną siłą, bo przed wylotem zupełnie się tego wszystkiego nie spodziewałam. :) Przez ten tydzień mieszkaliśmy na północy Włoch, pośród Dolomitów - a dokładnie w regionie Chievetta. Pojechałam TYLKO dlatego, że mogłam tam duużo pojeździć na nartach. Jakoś specjalnie nie uśmiechał mi się wyjazd z tatą i bandą jego kolegów z branży architektoniczno - budowlanej. Wyjazd tych wszystkich dziwnych ludzi (z wyłączeniem mnie i mamy), był fundowany przez jedną z firm. Tata miał jechać więc sam, ale wspaniałomyślnie stwierdził, iż będzie mu bez nas smutno i konieczn