Przejdź do głównej zawartości

Paryskie Impresje


"Moim zdaniem to niczego nie jestem pewien, jednak widok gwiazd sprawia, iż zaczynam marzyć." - Vincent van Gogh

Kolejna część paryskiego cyklu (czyli mojego nieskładnego przewodnika po Paryżu :P) poświęcona będzie Muzeum Orsay. Zdecydowałam się przeznaczyć na tą galerię osobny post, bo jest to jedno z najbardziej niezwykłych miejsc, które widziałam w stolicy Francji.

Muzeum Orsay zostało stworzone w 1986 roku, w miejscu dawnego dworca i mieści się tuż przy Sekwanie. Jest to jedno z wielu najchętniej odwiedzanych muzeów Paryża, bo mieści w sobie dzieła najsławniejszych impresjonistycznych i postimpresjonistycznych artystów. Oprócz obrazów, możemy też tam znaleźć rzeźby oraz dzieła sztuki użytkowej. Wrażenie robi również samo wnętrze, z wyjątkowym, stylowym zegarem ściennym, będącym jednym ze znaków rozpoznawczych muzeum. Artyści, pod których obrazami gromadzą się największe tłumy, to van Gogh, Monet, Renoir, Manet, Gaugin, czy Cezanne.

Gdy byłam mała (miałam może pięć/ sześć lat), moja babcia kolekcjonowała czasopisma pt. Wielcy Malarze.  Nie wiem czemu będąc tak młoda, zainteresowałam się nimi, w każdym razie za każdym razem, gdy babcia dostawała nową gazetkę, ja przeglądałam ją z ciekawością. Najczęściej wracałam do impresjonistów, a szczególnie zachwycił mnie wtedy Renoir. Tak mi zostało i będąc w wakacje w Orsay z ekscytacją latałam za jego obrazami. Czternaście lat po moich dziecięcych zachwytach dalej uważam tego Francuza za doskonałego malarza, który umiał szczególnie wyeksponować subtelność i delikatność kobiecych sylwetek i twarzy. W ogóle te delikatne pociągnięcia pędzla, charakterystyczne dla impresjonistów całkowicie trafiają w mój gust. Są to nie tylko twarze Renoira, który chętnie malował ludzi, ale wszelkie pastelowe, romantyczne, lekko zamazane pejzaże pozostałych malarzy. Zaraz wspomnę co nieco i innych artystach i zbombarduje Was obrazami.

Zanim zaczęłam węszyć za obrazami Renoira, wrażenie zrobiło na mnie samo wnętrze. Wspominałam już o niezwykłym zegarze - właściwie są one dwa. Ponadto jest tu przestronnie, a dodatkowej przestrzeni dostarcza przeszklony dach. Muzeum nie jest też tak ogromne i przeładowane jak Luwr i można w kilka godzin spokojnie całość obejść. 




Zacznę od Paula Gaugina, którego Taithanki sławne są na cały świat. Malarz początkowo mieszkał w Europie wraz z żoną i dziećmi jednak zawsze marzyły mu się egzotyczne podróży. Zostawił więc rodzinę i wyruszył do Polinezji, gdzie spędzał mnóstwo czasu z pięknymi Taithankami. To właśnie mieszkanki Polinezji możemy podziwiać na obrazach Gaugina w muzeum Orsay. Mimo, że nie jestem zwolenniczką stylu malowania postaci, prezentowanego przez artystę, dzieła Francuza są interesujące, bo kolorowe i pełne życia. 




Arearea


Dwie kobiety na plaży


Claude Monet, to mój ulubiony malarz impresjonizmu - tuż po Renoirze. Z resztą ciekawe jest, że obu panów łączył nie tylko wspólny kierunek w sztuce, ale również wieloletnia przyjaźń. Mimo, że Claude zawsze uwielbiał tworzyć pejzaże, swoje pierwsze kroki w sztuce stawiał jako karykaturzysta, w ten sposób zarabiając na życie. Jego obrazy to oryginalne, pastelowe krajobrazy, sprawiające wrażenie delikatności i spokoju. Znamienne dla dzieł Moneta są niezwykła gra świateł i barwne plamy.


Róg mieszkania


Japoński Mostek w Giverny


Lilie Wodne


Japoński Mostek

Jak już mówiłam u Renoira najbardziej cenię umiejętność ujmowania subtelności twarzy, szczególnie dziewczęcych i kobiecych. Poza delikatnością pędzla i licznymi, pięknymi portretami, podoba mi się jego umiejętność do oddawania radości chwili, wstrzymywania jej i ukazywania wszędzie ciepłych, optymistycznych akcentów. U niego dzieci są beztroskie, kobiety bawią się u boku mężczyzn, a wszystko to w harmonii i otoczeniu natury - właśnie za to go kocham. <3 Jego portrety wydają się czasem trochę przesłodzone, ale wydaje mi się, że w tym cała ich magia. Co ciekawe, Auguste Renoir w swej późniejszej twórczości najchętniej tworzył kobiece akty, ku oburzeniu niektórych krytyków. Przez swoje liczne podróże, ulegał różnym inspiracjom i zmieniał style malowania, jednak najlepiej czuł się w delikatnym impresjonizmie, będącym obecnie jego znakiem rozpoznawczym.




Bal w Moulin de la Galette



Dziewczęta przy pianinie


                                 Młoda kobieta w woalce


Huśtawka


Vincent van Gogh jest interesującą osobą, ze względu nie tylko na twórczość, ale i życiorys. Podczas gdy wznosiły się kłótnie między zwolennikami impresjonizmu, a wielbicielami neoimpresjonizmu, van Gogh śmiało korzystał z obu stylów, rozjaśniając paletę barw, jak ci pierwsi i stosując puentylizm (malowanie punktowe, kropkowanie), jak neoimpresjoniści. Artysta czerpał inspiracje bezpośrednio z miejsc w których przebywał podczas podróży, a jego dzieła, z charakterystycznymi grubymi konturami i pływającym tłem, sprawiają wrażenie obrazów nie z tego świata.


Autoportret



Sjesta

    
Restauracja de la Sirene w Asnieres


Warto zajrzeć sobie do biografii tego malarza, bo był on człowiekiem równie (a nawet bardziej) pokręconym, niż niektóre jego obrazy. Geneza obcięcia sobie ucha i podarowania go prostytutce oraz historia budzącej wątpliwości, samobójczej śmierci artysty, to coś niesamowitego.


Pokój van Gogha w Arles I

Nie będę już szerzej opisywać pozostałych malarzy, Ci powyżej wydają się najważniejsi, przynajmniej dla mnie. Pozostali, czyli Manet, Degas, Cezanne, Pissarro i wielu innych - ich twórczość również jest niezwykła i warta poznania. W Muzeum Orsay nie ma nudy, a odwiedzenie go jest według mnie koniecznością, przy podróży do Paryża. Poniżej jeszcze kilka migawek z mojej wycieczki do galerii.


Edgar Degas - Klasa Tańca



Georges Seurat - Cyrk



Berthe Morisot - Kołyska



Galeria Orsay sfotografowana ze statku na Sekwanie

Komentarze

  1. Dostrzegam ogromną pasję. I wiedzę. Choć sama nie zbyt znam się na sztuce, ani nie byłam w Paryżu, z chęcią czytam o tym od ludzi zaznajomionych z tym światem. Monet czaruje, uwielbiam w nim tajemnicę, mimo iż niewiele znam dzieł jego autorstwa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za te ciepłe słowa! <3 Francuscy impresjoniści są niesamowici, a o Paryżu jeszcze będę pisać, bo jest on nie do opisania w jednym poście. ;)

      Usuń
  2. Magiczne miejsce :)

    http://bloogpseudoarytstyczny.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniały blog, aż miło popatrzeć i oczywiście poczytać :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Nieoczywiste atrakcje Londynu #1

Kilka dni temu wróciłam z Londynu i z tej okazji ktoś powinien mi zafundować darmową terapię. Terapeuta zaś powinien zastosować w rozmowach ze mną procedury odtęskniające. Na pewno takie są. Bo nie wiem co innego może mnie wyleczyć z Londynu. Chyba już po prostu nic. Moja kuzynka na przykład cieszy się, że z Londynu wróciła (choć w sumie dalej jest w Anglii, więc może to inaczej działa). Ja się NIE cieszę. Ja tu cierpię proszę państwa. Ale do rzeczy.  Ostatni wpis zawierał generalne przemyślenia na temat mojego pobytu w Londynie. Co nieco wspominałam tam o konkretnych miejscach, ale dziś będzie szerzej i dokładniej. Powiem bowiem o atrakcjach Londynu, które odkryłam podczas mojego wyjazdu. Uwaga. Nie są to typowe atrakcje, zawarte na każdej pocztówce, fototapecie i i kubku z Londynu. To jak duże wrażenie robi Parlament, Big Ben (swoją drogą obecnie otulony rusztowaniami), Tower Bridge, National Gallery, czy Muzeum Historii Naturalnej, wie chyba każdy. Nawet ten, kto w stolicy Anglii n

Bujna wyobraźnia - błogosławieństwo czy przekleństwo?

Z tą sytuacją mierzyła się Ania z Zielonego Wzgórza, mierzę się ja, być może duża część wszystkich Ani na świecie tak ma. Chodzi tu o rozbudowaną, bogatą w w realistyczne, wyimaginowane twory wyobraźnię.  Dopiero niedawno zaczęłam doceniać jej siłę i koloryt, ale to przecież dzięki niej od małego szkraba mogłam spokojnie wysiedzieć w szkole, w długie podróży samochodem, w kolejce do lekarza, czy co najważniejsze.. w kościele. I same plusy - babcia myśli, że ma taką cudowną, grzeczną wnusię słuchającą z zapartym tchem tego co ksiądz prawi. Tymczasem kilkuletnia Anusia projektuje swój szalony plan rychłego zasiedlenia jednej z planet i stworzenia z niej krainy bąbelków. No i wszyscy zadowoleni. Swoją drogą krainę bąbelków pamiętam do dziś - sama planeta była bąbelkiem, ludzie mieszkali w dużych bańkach mydlanych, a wszystkie meble były z pianek i baniek. Jadło też się same piankowe produkty - na śniadanie, obiad i kolacje. Wy się śmiejcie, a ja mam tą planetę tak zakorzenioną w gł

Do Kornwalii na zakupy

Niedawno wróciłam z Kornwalii, gdzie razem z Jagodą (buziaki dla niej :*) byłam na wolontariacie. Niedługo napiszę o tym coś więcej, a tymczasem zacznę od zakupów, które tam poczyniłam. Zapraszam. ♡ Łupy z Lusha Lusha odkryłam w Paryżu i co nie co już o nim wspominałam. Jest to wyjątkowy i oryginalny sklep, w którym produkty kosmetyczne wykonane są z naturalnych składników i przypominać mają swym wyglądem jedzenie. Tanio nie jest, ale niepowtadzalność produktu macie zapewnioną. Sklepy porozrzucane są po całej Europie. W Anglii też jest ich dużo, a my akurat zrobiłyśmy nasze zakupy w Truro. Czekamy na Lusha w Polsce. Pierwszym moim zakupem jest galaretka do mycia ciała Whoosh. Galaretka zastępuje żel do mycia i ma dwie strony medalu. Pachnie niesamowicie połaczeniem limonki, cytryny i rozmarynu, ma też głeboki niebieski kolor. Po kąpieli zostawia na ciele orzeźwiający zapach i uczucie świeżości. Z drugiej strony znacie konsystencję galaretki i możecie się domyślać, że ani nie