Przebywam obecnie w najpiękniejszym mieście na całej Ziemi. Właściwie nie wiem, czy na całej Ziemi, bo w wielu miejscach jeszcze nie byłam, ale śmiem twierdzić, że właśnie tak jest. Jestem w Londynie po raz czwarty i będę wracać nieustannie, bo tak miło, dobrze i komfortowo nie czuję się w żadnym innym miejscu. Nie wiem do końca jak to określić, ale mam wrażenie, że mam z tym miastem jakąś wyjątkową więź. I, że za bardzo nie potrafię (ani też nie chcę) jej zerwać. Większy wpis o Londynie pewnie jeszcze się pojawi, tymczasem czas na luźne dziesięć myśli. Będą one świeżutkie, jak poranne bułeczki, gdyż póki co siedzę sobie w ślicznym apartamencie w dzielnicy Earl's Court, piszę, piję herbatkę i przygotowuję się do jutrzejszej Harry Potter tour. Oto więc moje swobodne wytwory strumienia świadomości.
Myśl o metrze
Jeżeli jesteś człowiekiem zazwyczaj nieogarniętym i przed wyjazdem do Londynu przez kilka dni zastanawiałeś się, jakim do cholery cudem dotrzesz z krakowskiego lotniska na dzielnicę Earl's Court, to witam w klubie. Być może zastanawiałeś się, czy cały dzień wystarczy ci, by dotrzeć do celu. Być może snułeś wizje permanentnego zagubienia się w londyńskim metrze i przymusowego zamieszkania w nim razem z bezdomnymi. Otóż nie masz się czym martwić! Niezależnie jak bardzo nieogarniętą i pozbawioną orientacji w terenie osobą jesteś, LONDYŃSKIE METRO CI SPRZYJA. Jest cudownie oznakowane, od razu widzisz jakie kolory kolejek jadą w którym kierunku i z której platformy, na jakich stacjach się zatrzymują, w jakim dystrykcie się poruszają... Te wszystkie informacje po prostu WIDNIEJĄ PRZED TOBĄ. Ty nawet nie musisz się starać. Po prostu idziesz za tymi znaczkami, informacjami, kolorami... bajka. Dodatkowo dotarcie z miejsca do miejsca ułatwi ci aplikacja Citymapper, która jest chyba nawet lepszym odpowiednikiem Jakdojade. Poza tym lubię zapach londyńskiego metra (czy to fetyszyzm?), to jak szybko się człowiek przedostaje z miejsca na miejsce, wygodę, no i te dobre oznakowania... Sztokholm, Paryż, Mediolan... metro w Londynie wygrywa zdecydowanie.
Myśl o jedzeniu
Złe jedzenie w Anglii to mit. Być może tradycyjna brytyjska kuchnia kuleje, ale pamiętajmy, że w Londynie jesteśmy w stanie zjeść wszystko co tylko sobie możemy zamarzyć, właściwie z każdej kultury. Jeżeli komuś brakuje polskiej kuchni, półki uginają się pod barszczami, pierogami i Ptasim Mleczkiem w polskich sklepach. My natomiast codziennie chodzimy do innych miejscówek, choć muszę przyznać, że ostatnio przypasowały nam burgery. Burgerownie londyńskie polecam, tak samo jak kupno sushi, szybkie jedzenie w Pret a Manger, czy typowe pubowe przekąski. Chińska dzielnica również obfituje w pyszności, są też liczne miejsca z uwielbianą przeze mnie włoską, czy indyjską kuchnią. Każdy znajdzie coś dla siebie, także na co tu narzekać...
Myśl o Anglikach
Anglicy są naprawdę bardzo mili. Znaczy się, nie spotkałam jeszcze niesympatycznego dla turysty Anglika. Możliwe, że jak mieszkasz tu już jakiś czas, nieprzyjemne osoby się znajdą, jak wszędzie. Generalnie jednak możecie śmiało pytać o drogę, prosić o pomoc przy wyborze w sklepach itp. itd. Wszyscy są do pomocy chętni, także śmiało, pytajcie o wszystko.
Myśl o miejscu zamieszkania
Nasz apartament na Earl's Court jest super. Ulica wygląda jak klasyczne Notting Hill, mamy wewnętrzny ogród z równiutko przystrzyżonym trawniczkiem, genialną lodówkę z flagą Wielkiej Brytanii oraz dużo świetnych książek. Między innymi kosztuję w końcu Kurta Vonneguta, który jest cudownie ironicznym pisarzem kuszącym mnie już dawno. W naszym budynku jest też tak silny dowód brytyjskości, jak wykładzina w całym korytarzu i na całej klatce schodowej. Rzecz bardzo niepraktyczna, acz wzruszająco angielska. Jest też Lemon Curd w lodówce. Coś, czego jem tu zdecydowanie za dużo.

Myśl o sztuce
Przez pół życia starałam się nie polubić sztuki współczesnej, by nie być mym ojcem. Nie wyszło. Okazało się, że mimo niechęci do polubienia tej jakże kontrowersyjnej dziedziny sztuki, lubię ją bardzo mocno. Każdemu kto też ten rodzaj artyzmu lubi, albo choć docenia, polecam Saatchi Gallery - o wiele mniejsza od Tate Gallery, cicha, piękna i alternatywna. Mało kto o niej słyszy, a ja udałam się tam tylko dzięki poleceniu przez Marysię (tutaj buziaki <3). Wystawy zmieniają się dość płynnie, a każda wnosi coś od siebie. Niektóre dzieła szokują, inne skłaniają do przemyśleń, pozostałe wpędzają w zachwyt. To właśnie takie moim zdaniem emocje ma wywoływać sztuka - silne, czasem kontrastowe. To co? Może Wam też nie wyjdzie znielubienie sztuki współczesnej. Oczywiście tej DOBREJ sztuki.

Myśl o teatrach
Ilość teatrów w Londynie przyprawia o zawrót głowy. Nie wiesz co wybrać, na co iść, ale na coś iść warto! I nawet nie wszystkie ceny są tak zwariowane. Wczoraj dowiedziałam się od koleżanki (dzięki Weronika <3), że w The Globe, na stojąco, można obejrzeć spektakl za 5 funtów. Myślę, że kiedyś na pewno skorzystam, tymczasem my wybraliśmy się na klasyczny musical - Król Lew, którego cena już zaboleć trochę może. xd Ale co to było za widowisko! Muzyka, aktorstwo, kostiumy, choreografia, ale przede wszystkim doskonała scenografia!
Myśl o pubach
Jak już ustaliliśmy, każdy ma swoje fetysze, wariactwa, tego typu sprawy... Ja doznaję magicznego uczucia, gdy wchodzę do pubu w brytyjskim stylu. I najlepiej, gdy jeszcze potem w tymże pubie wypijam jakiś trunek. Jak nie lubię alkoholu, w takim pubie alkohol mi smakuje. Magia. Cydr był pyszny, zaś atmosfera to już w ogóle wyjątkowa. I byli też zmęczeni życiem Anglicy przy barze smętnie popijający piwo. Jak w filmie, prawda, jak w filmie (czyli typowa Ania, ekscytująca się scenkami z życia).
Myśl o M&M's
M&M's World to kolejne miejsce, które przyprawiło mnie o surrealistyczne uczucia. Weszłam tam z ciocią i z tego co obliczyłam później, przetrzymałam tam kobietę biedną pół godziny. Stałam bowiem przy dozownikach z cukierkami we wszystkich kolorach tęczy i gapiłam się na nie jak nienormalna. Tak, zaczarowały mnie kolorowe M&msy. Mam 5 lat. Może przemilczmy to, ile kosztował kubek M&msów w rozmiarze L i przyznajmy cioci rację, że trzeba mieć doskonały pomysł by stworzyć taki biznes na barkach mentalnie pięcioletnich owieczek, spragnionych tęczowych M&msów. Dla niepewnych, mowa o mnie. Tak. Ale jakie one pyszne...

Myśl o multikulturalizmie
Lubię multi-kulti. No lubię. Przepraszam wszystkich, którzy nie lubią i pragnęliby bym dzieliła ich zdanie, jednakże dla mnie taki melting-pot niezwykle urozmaica codzienne życie. Uczymy się nowych kultur, tradycji, kosztujemy kuchni z całego świata... Poza tym, Hinduski w kolorowych strojach, Arabki w burkach, małe, śliczne skośnookie dzieci, Mulaci, Afroamerykanie i w końcu my, czyli rasa biała pochodząca z kilkudziesięciu krajów całego świata. No dla mnie to jest totalnie super. Choć wiadomo, mówię to tylko z perspektywy turysty - codzienne problemy mieszkańców są mi obce. Być może kiedyś będę miała okazję poznać dogłębniej życie w multikulturowym kraju.

Myśl o Londynie
Wcale nie mam ochoty stąd wyjeżdżać. Gdy o tym myślę, serduszko mi pęka. Londyn potrafi zawrócić w głowie, ale nie wszystkim. Znam osoby, które tego miasta po prostu nie lubią, nie zachwyciło ich w żaden sposób. DZIWNI LUDZIE. Nie no, szanuję. Jestem tolerancyjna jak mogę. Swoją drogą, miastem, które chyba najbardziej rywalizuje z Londynem, jest Paryż. Zawsze pytam ludzi, czy są #teamlondyn, czy #teamparyż. Dzielą się mniej więcej po połowie. Ja wiadomo, gdzie należę. A wy? Jesteście w którymś z tych teamów, czy w ogóle w jakimś innym?

Myśl o metrze
Jeżeli jesteś człowiekiem zazwyczaj nieogarniętym i przed wyjazdem do Londynu przez kilka dni zastanawiałeś się, jakim do cholery cudem dotrzesz z krakowskiego lotniska na dzielnicę Earl's Court, to witam w klubie. Być może zastanawiałeś się, czy cały dzień wystarczy ci, by dotrzeć do celu. Być może snułeś wizje permanentnego zagubienia się w londyńskim metrze i przymusowego zamieszkania w nim razem z bezdomnymi. Otóż nie masz się czym martwić! Niezależnie jak bardzo nieogarniętą i pozbawioną orientacji w terenie osobą jesteś, LONDYŃSKIE METRO CI SPRZYJA. Jest cudownie oznakowane, od razu widzisz jakie kolory kolejek jadą w którym kierunku i z której platformy, na jakich stacjach się zatrzymują, w jakim dystrykcie się poruszają... Te wszystkie informacje po prostu WIDNIEJĄ PRZED TOBĄ. Ty nawet nie musisz się starać. Po prostu idziesz za tymi znaczkami, informacjami, kolorami... bajka. Dodatkowo dotarcie z miejsca do miejsca ułatwi ci aplikacja Citymapper, która jest chyba nawet lepszym odpowiednikiem Jakdojade. Poza tym lubię zapach londyńskiego metra (czy to fetyszyzm?), to jak szybko się człowiek przedostaje z miejsca na miejsce, wygodę, no i te dobre oznakowania... Sztokholm, Paryż, Mediolan... metro w Londynie wygrywa zdecydowanie.
Myśl o jedzeniu
Złe jedzenie w Anglii to mit. Być może tradycyjna brytyjska kuchnia kuleje, ale pamiętajmy, że w Londynie jesteśmy w stanie zjeść wszystko co tylko sobie możemy zamarzyć, właściwie z każdej kultury. Jeżeli komuś brakuje polskiej kuchni, półki uginają się pod barszczami, pierogami i Ptasim Mleczkiem w polskich sklepach. My natomiast codziennie chodzimy do innych miejscówek, choć muszę przyznać, że ostatnio przypasowały nam burgery. Burgerownie londyńskie polecam, tak samo jak kupno sushi, szybkie jedzenie w Pret a Manger, czy typowe pubowe przekąski. Chińska dzielnica również obfituje w pyszności, są też liczne miejsca z uwielbianą przeze mnie włoską, czy indyjską kuchnią. Każdy znajdzie coś dla siebie, także na co tu narzekać...
Myśl o Anglikach
Anglicy są naprawdę bardzo mili. Znaczy się, nie spotkałam jeszcze niesympatycznego dla turysty Anglika. Możliwe, że jak mieszkasz tu już jakiś czas, nieprzyjemne osoby się znajdą, jak wszędzie. Generalnie jednak możecie śmiało pytać o drogę, prosić o pomoc przy wyborze w sklepach itp. itd. Wszyscy są do pomocy chętni, także śmiało, pytajcie o wszystko.
Myśl o miejscu zamieszkania
Nasz apartament na Earl's Court jest super. Ulica wygląda jak klasyczne Notting Hill, mamy wewnętrzny ogród z równiutko przystrzyżonym trawniczkiem, genialną lodówkę z flagą Wielkiej Brytanii oraz dużo świetnych książek. Między innymi kosztuję w końcu Kurta Vonneguta, który jest cudownie ironicznym pisarzem kuszącym mnie już dawno. W naszym budynku jest też tak silny dowód brytyjskości, jak wykładzina w całym korytarzu i na całej klatce schodowej. Rzecz bardzo niepraktyczna, acz wzruszająco angielska. Jest też Lemon Curd w lodówce. Coś, czego jem tu zdecydowanie za dużo.

Myśl o sztuce
Przez pół życia starałam się nie polubić sztuki współczesnej, by nie być mym ojcem. Nie wyszło. Okazało się, że mimo niechęci do polubienia tej jakże kontrowersyjnej dziedziny sztuki, lubię ją bardzo mocno. Każdemu kto też ten rodzaj artyzmu lubi, albo choć docenia, polecam Saatchi Gallery - o wiele mniejsza od Tate Gallery, cicha, piękna i alternatywna. Mało kto o niej słyszy, a ja udałam się tam tylko dzięki poleceniu przez Marysię (tutaj buziaki <3). Wystawy zmieniają się dość płynnie, a każda wnosi coś od siebie. Niektóre dzieła szokują, inne skłaniają do przemyśleń, pozostałe wpędzają w zachwyt. To właśnie takie moim zdaniem emocje ma wywoływać sztuka - silne, czasem kontrastowe. To co? Może Wam też nie wyjdzie znielubienie sztuki współczesnej. Oczywiście tej DOBREJ sztuki.

Myśl o teatrach
Ilość teatrów w Londynie przyprawia o zawrót głowy. Nie wiesz co wybrać, na co iść, ale na coś iść warto! I nawet nie wszystkie ceny są tak zwariowane. Wczoraj dowiedziałam się od koleżanki (dzięki Weronika <3), że w The Globe, na stojąco, można obejrzeć spektakl za 5 funtów. Myślę, że kiedyś na pewno skorzystam, tymczasem my wybraliśmy się na klasyczny musical - Król Lew, którego cena już zaboleć trochę może. xd Ale co to było za widowisko! Muzyka, aktorstwo, kostiumy, choreografia, ale przede wszystkim doskonała scenografia!
Myśl o pubach
Jak już ustaliliśmy, każdy ma swoje fetysze, wariactwa, tego typu sprawy... Ja doznaję magicznego uczucia, gdy wchodzę do pubu w brytyjskim stylu. I najlepiej, gdy jeszcze potem w tymże pubie wypijam jakiś trunek. Jak nie lubię alkoholu, w takim pubie alkohol mi smakuje. Magia. Cydr był pyszny, zaś atmosfera to już w ogóle wyjątkowa. I byli też zmęczeni życiem Anglicy przy barze smętnie popijający piwo. Jak w filmie, prawda, jak w filmie (czyli typowa Ania, ekscytująca się scenkami z życia).
Myśl o M&M's
M&M's World to kolejne miejsce, które przyprawiło mnie o surrealistyczne uczucia. Weszłam tam z ciocią i z tego co obliczyłam później, przetrzymałam tam kobietę biedną pół godziny. Stałam bowiem przy dozownikach z cukierkami we wszystkich kolorach tęczy i gapiłam się na nie jak nienormalna. Tak, zaczarowały mnie kolorowe M&msy. Mam 5 lat. Może przemilczmy to, ile kosztował kubek M&msów w rozmiarze L i przyznajmy cioci rację, że trzeba mieć doskonały pomysł by stworzyć taki biznes na barkach mentalnie pięcioletnich owieczek, spragnionych tęczowych M&msów. Dla niepewnych, mowa o mnie. Tak. Ale jakie one pyszne...

Myśl o multikulturalizmie
Lubię multi-kulti. No lubię. Przepraszam wszystkich, którzy nie lubią i pragnęliby bym dzieliła ich zdanie, jednakże dla mnie taki melting-pot niezwykle urozmaica codzienne życie. Uczymy się nowych kultur, tradycji, kosztujemy kuchni z całego świata... Poza tym, Hinduski w kolorowych strojach, Arabki w burkach, małe, śliczne skośnookie dzieci, Mulaci, Afroamerykanie i w końcu my, czyli rasa biała pochodząca z kilkudziesięciu krajów całego świata. No dla mnie to jest totalnie super. Choć wiadomo, mówię to tylko z perspektywy turysty - codzienne problemy mieszkańców są mi obce. Być może kiedyś będę miała okazję poznać dogłębniej życie w multikulturowym kraju.

Myśl o Londynie
Wcale nie mam ochoty stąd wyjeżdżać. Gdy o tym myślę, serduszko mi pęka. Londyn potrafi zawrócić w głowie, ale nie wszystkim. Znam osoby, które tego miasta po prostu nie lubią, nie zachwyciło ich w żaden sposób. DZIWNI LUDZIE. Nie no, szanuję. Jestem tolerancyjna jak mogę. Swoją drogą, miastem, które chyba najbardziej rywalizuje z Londynem, jest Paryż. Zawsze pytam ludzi, czy są #teamlondyn, czy #teamparyż. Dzielą się mniej więcej po połowie. Ja wiadomo, gdzie należę. A wy? Jesteście w którymś z tych teamów, czy w ogóle w jakimś innym?

Komentarze
Prześlij komentarz