Dzisiaj zapraszam na dość nietypowy wpis, stworzony przy udziale moich znajomych. Podzielimy się naszymi wspomnieniami z dzieciństwa związanymi z graniem w gry wideo.
Mateusz
Moje doświadczenia z grami w dzieciństwie nie są zbyt duże .Nie miałem nigdy konsoli a swój pierwszy komputer dostałem gdy miałem 10 lat i miał on służyć wyłącznie do celów edukacyjnych. Nie chodziłem też do żadnych kafejek internetowych ani do salonów gier. Moje pierwsze zetknięcie z grami nastąpiło na komputerze kuzyna który pokazał mi grę „Gold sprinter” od razu ją polubiłem i jak tylko mogłem to przychodziłem do kuzyna tlyko aby pograć w gold sprintera. Gra ta polega na poruszaniu się ludzikiem i zbieraniu sztabek złota oraz omijaniu różnych dziwnych stworów .Nawet później mój tata się zaciekawił tą grą i często graliśmy razem. Dodam że w domu nie mieliśmy internetu a był rok 2010 i większość moich kolegów już dawno była z nim oswojona. Po długich namowach rodziców w końcu założyli oni internet. Właśnie wtedy zacząłem odkrywać świat gier głównie przez platformy internetowe, które umożliwiały granie za darmo. Grałem między innymi w „miecze i sandały”, „skoki narciarskie” oraz wiele innych których tytułów już nie pamiętam. Równierz grą która uwielbiałem był „need for speed” kochałem się scigać i przeważnie grałem razem z kolegami, którzy właśnie zaciekawili mnie grami wyścigowymi. Długo potem grałem tylko w gry tego typu i później nawet kupiłem sobie kierownice,żeby jeszcze bardziej wczóć się w rozgrywkę. Było to coś fascynującego móc kierować autem w grze wirtualnej za pomocą rzeczywistej kierownicy. Myślę,że to doświadczenie również przyczyniło się do tego,żę szybciej nauczyłem się jeździć prawdziwym autem i do dziś dobrze wspomionam wyśigówki. Później zacząłem wychodzić z kolegami do salonów gier by pograć głównie w „Tekkena”, czyli grę która była umiejscowiona w fikcyjnym świecie i walczyło się na ringu również fikcyjnymi postaciami. Nawet jeszcze w pierwszej gimnazjum czasem poszliśmy sobie pograć do jakiegoś salonu ale już rzadziej niż kiedyś ponieważ moi znajomi przeszlitylko na granie on-line. Podczas przerw szkole nieraz słyszałem jak rozmawiają między sobą a ja z tego nic nie rozumiałem bo mówili w typowym gamerskim języku. W związku z tym że też chciałem być w temacie zacząłem ich wypytywać o czym rozmawiają, dowiedziałem się że rozmawiali o „League of Legends” i bardzo zachęcali mnie bym pograł razem z nimi lecz ja byłem sceptycznie nastawiony do tej gry zwłaszcza gdy pokazali mi oni jak ona wygląda. Upłynęło trochę czasu aż się do niej przekonałem i tak zaczęła się moja przygoda z LOL'em. I tak od drugiej gimnazjum można powiedzieć że byłem gamerem. Nawet z kolegami założyliśmy drużynę i zaczęliśmy razem trenować i jeździć na różne eventy i turnieje związane z League of Legends. Okres od drugiej gimnazjum do drugiej liceum mogę nazwać, że był dla mnie okresem gdzie najwięcej czasu spędzałem na graniu. W tym samym czasie również zaczął rozwijać się E-sport, który już dużo wcześniej był popularny na świecie ale nie w polsce. Toteż pomyślałem sobie że mogłaby być to moja praca marzeń zobaczywszy ile e-sportowcy zarabiają. Lecz pod presją głównie rodziców zrezygnowałem z grania, ponieważ twierdzili oni ,że tylko marnuję swój cenny czas przed komputerem a argumenty o e-sportowcach i o całym tym rynku nie przekonywały ich. Obecnie może trochę żałuje swojej decyzji patrząc dziś na coroczne mistrzostwa świata w League of Legends, na których pula nagród to nawet 10 milionów dolarów. Jednakże do dziś będę miło wspominał chwile spędzone razem z moją drużyną.
Patrycja
Osobiście nigdy
nie uważałam się za osobę zafascynowaną światem gier wideo, a już na pewno nie
za gracza. Owszem, w wolnym czasie mogę "pomarnować" czas przy jakieś
grze lub gameplay'u, ale na pewno nie mam w tym temacie obszernej wiedzy. Ale
jestem zaciekawiona tym światem i staram się stopniowo poszerzać wiedzę na ten
temat. Może dlatego, że mój tata jest wielkim fanem gier wideo i przedstawił
mnie konsoli Play Station, kiedy miałam 6 lat. Mogłam godzinami obserwować go
jak jako Lara Croft rozwiązuje najróżniejsze zagadki poruszając się po
katakumbach i owianych tajemnicą miejscach. Pamiętam, że lubiłam
"rywalizować" z Larą o to, która z nas na dłużej będzie mogła
wstrzymać oddech pod wodą (zawsze wygrywała). Myślę, że Tomb Raider było
pierwszą grą, z którą się spotkałam, ale mimo wszystko w nią nie grałam.
Prawdopodobnie dla sześcioletniej mnie taka gra po prostu była zbyt trudna.
Przypominam sobie, że bardzo bałam się lokaja, który w niektórych momentach gry
podążał za Larą. Teraz wydaje mi się to dość absurdalne i śmieszne, ale lepiej
się nie zastanawiać nad tym, jak dziwnie działa mózg dziecka w niektórych
sytuacjach. Miał na imię Winston? Teraz, po czasie już nie wydaje się tak przerażąjący.
No cóż.
Myślę, że mogę
śmiało stwierdzić, że Lara Croft zostawiła we mnie duży ślad. Stała się dla
mnie inspiracją, ponieważ była niezależna, silna i inteligentna. Między innymi
dzięki tej grze już jako dziecko zaczęłam marzyć o dalekich podróżach i
przygodach.
Pierwszą grą, w
którą grałam i o ile się nie mylę udało mi się dokończyć, był Spyro the Dragon,
przeze mnie nazywany "Smoczkiem". Smoczek był dla mnie grą prawie
idealną. Fascynował mnie świat pełen magii i kolorów. Ciekawe było to, że mogłam
wcielić się w rolę czegoś innego, niż człowiek - co było miłą odmianą po
wielogodzinnym oglądaniu Lary Croft. Grałam w kilka gier z tej serii, ale
pierwsza była moją ulubioną. Ta, w której zadaniem gracza było odnalezienie jaj
braci głównego bohatera. Do tej pory pamiętam podniecenie, które towarzyszyło
włączaniu konsoli oraz niepewność, czy tym razem znowu ekran się zamrozi
jeszcze przed rozpoczęciem rozgrywki. Już nie mówiąc o strachu, czy aby na
pewno gra została prawidłowo zapisana. Spyro the Dragon składał się z
niezliczonej dla mnie wtedy światów, każdy się od siebie różnił wyglądem oraz
postaciami, które spotykaliśmy. Mimo, że gra została stworzona dla dzieci, sama
miałam ogromny problem z pokonywaniem bossów. Do tego zawsze wołałam tatę, a ja
mu wiernie kibicowałam (po czym chwaliłam się koleżankom, że to ja sama). Kiedy
teraz zastanawiam się nad tym, ile czasu poświęciłam na rozgrywkę zastanawiam
się jak mi się to w ogóle udało, bo gra była na 90% w wersji anglojęzycznej. To
znaczy, jednak nie był to dla mnie duży minus, ponieważ napisy były tylko w
krótkich dialogach. Może czasami pojawiały się oferty sprzedania lub kupienia
czegoś za uzbierane punkty, ale to pewnie pomijałam.
Ta gra do tej
pory jest dla mnie bardzo ważna, wciąż pamiętam jak wyglądał ekran główny i co
się działo, kiedy się umierało (cóż to była za tragedia). Nawet dość niedawno
temu obejrzałam kilka gameplay'ów z rozgrywek wszystkich części z tej serii, co
w sumie dało około 10 godzin. Bez komentatora. Było super.
Mimo, że aktualnie
nie poświęcam grom zbyt dużo czasu, a na pewno sama w nie nie gram (ewentualnie
raz na rok zagram w coś oprócz Simsów, ale czy to się liczy?) to były ważną
częścią mojego dzieciństwa. Tomb Raider i Spyro the Dragon to oczywiście tylko
część gier, które uwielbiałam na naszej starej konsoli. Oprócz tych dwóch
pamiętam jeszcze Stewarda Malutkiego, Colin Mcrae czy inne wyścigówki. Może
trochę żałuję, że nie rozwinęłam w sobie tej pasji, którą próbował mnie zarazić
tata, gdy byłam małą dziewczynką. Na pewno teraz dysponowałabym o wiele większą
wiedzą na temat gier wideo. Cieszę się jednak, że wprowadził mnie do tego
świata.
Ania
Moje
doświadczenia z grami wideo nie są zbyt imponujące. Nie mam rodzeństwa, a dla
moich rodziców wszelkie gry wideo zawsze były niepoważne. Śmiem twierdzić , że
nawet dziś ciężko im by było wierzyć w to, że przecież dużo dorosłych ludzi gra
w gry. Ciekawe, muszę ich zapytać.
Jednak mimo to,
że w żadnym wypadku nie uważam się za osobę zafascynowaną grami wideo i tak
naprawdę nie miał mnie kto pasją do nich „zarazić”, nie da się ukryć, że w
pewnych momentach życia gry dostarczały mi dużo emocji, ciekawych doznań i
przede wszystkim rozrywki.
Gdy dostałam od
Świętego Mikołaja swoją pierwszą grę komputerową o nazwie Kurka Wodna, byłam niezwykle
podekscytowana. Całe wieczory spędzałam strzelając z karabinu do kur, bądź
zabijając je w inny sposób. Kury te w momencie śmierci wydawały z siebie
przerażające gdaknięcia, po czym
rozpłaszczały się na ekranie komputera. Ciekawe, że tak prosta, zarówno
strategicznie jak i graficznie gra, wywoływała u mnie takie emocje. Ale w końcu
była pierwsza.
Grając w Kurkę
Wodną, nie miałam jeszcze w domu Internetu i w momencie gdy ten się pojawił,
zaczęłam z zapamiętaniem wchodzić na różnorakie strony internetowe w
poszukiwaniu ciekawych gier. Zazwyczaj był to serwis Gry.pl, gdzie grywałam
najczęściej w gry zręcznościowe, przygodowe, kryminalne oraz w typowe gry dla
dziewczynek, typu ubieranki, dekorowanie wnętrz itp. Przesiadywałam też na
moich ulubionych stronach, bezpośrednio związanych z czytywanymi przeze mnie
czasopismami oraz lalkami, którymi się bawiłam – Polly Pocket, Barbie, My Scene, Barbie, czy Witch. Grałam tam w
przeróżne, niezwykle pstrokate, jaskrawe i cukierkowe gry. Typowa ośmiolatka.
Mniej więcej w
drugiej klasie Szkoły Podstawowej, będąc u koleżanki, pierwszy raz doznałam
fenomenu gry The Sims. Od momentu w którym po raz pierwszy dotknęłam myszki z
zamiarem zagrania w tę grę, pokochałam ją bez pamięci, rodzice mi wkrótce ją
kupili, a ja spędzałam grając w The Sims 2 kilka godzin dziennie. Oczywiście
mama musiała mi czas spędzony przy komputerze dawkować, gdyż gdy tylko
zatapiałam się w wirtualny świat, czas zaczynał przenikać mi przez palce.
Uwielbiałam tworzyć rodziny, urządzać domy, prowadzić codziennie życie postaci.
Razem z koleżankami nagminnie tworzyłyśmy nasze przyszłe rodziny i wspominam te
czasy bardzo sympatycznie. Do The Sims 2 dokupiono mi również parę dodatków,
które oczywiście nie działały już na The Sims 3. Cóż, marketing. Dlatego w The Sims 3 nie grałam już tak wiele
jak w część drugą. Tak czy siak, bez
mrugnięcia okiem mogę powiedzieć, że gra The Sims zasłużyła na miano fenomenu.
Będąc w
późniejszej szkole podstawowej odkryłam magię gier edukacyjnych. W pamięci
szczególnie utkwiła mi jedna, której nazwy mimo starań nie udało się mi
znaleźć. Pamiętam jedynie, że gra była bardzo kolorowa, śliczna graficznie,
dobra muzycznie i zawierała w sobie naprawdę wiele pouczających treści. Dużo w
tym czasie przybyło słówek do mojego słownika.
Głównym bohaterem był pewien starszy pan i jego papuga, a akcja gry
rozgrywała się pośród pięknych krajobrazów natury. Zafascynowana uczyłam się
języka angielskiego, a później też hiszpańskiego, podróżując po zaczarowanych krainach
rozproszonych na całej kuli ziemskiej. By przejść do kolejnych etapów musiałam
wykonać różnorodne zadania, związane właśnie z językiem. Miałam pisać różne
słówka, słuchać i powtarzać, czytać niewielkie teksty – ogólnie gra była
stworzona bardzo przystępnie dla jedenastoletnich, czy dwunastoletnich dzieci.
W gimnazjum
przestawiłam się na gry fabularyzowane, a kolejnym fenomenem w moim życiu stała
się gra Mała Projektantka. Ogółem wyżywałam się w niej kreatywnie, tworzyłam
stroje, robiłam makijaże, a oprócz tego był tam skomplikowany i doskonały (bez
ironii) wątek kryminalny. Grałyśmy w to z koleżanką godzinami. Mniej więcej w podobnym okresie dostałam grę
fantasy o nazwie Starshine. Była przejmująca
muzycznie, w fiolotowo - zielonych
barwach, trochę mroczna i niezwykle wciągająca, a (mój ulubiony) wątek
kryminalny również był świetnie rozegrany.
Prawda jest taka,
że potem, w liceum, czy na studiach, nie spotkałam się już z grami, które tak
by mnie wciągnęły, bądź zafascynowały jak te powyższe. W liceum grywałam czasem
w facebookowe gry, takie jak Cryminal Case, Candy Crush Saga, czy Diamont Dash.
Obecnie czas przy komputerze spędzam głównie pisząc bloga, przeglądając Facebook,
Instagram, czy inne tego typu strony, rozmawiając ze znajomymi, ucząc się lub
oglądając filmy i seriale. Mój kontakt z grami ogranicza się do gier
wygenerowanych przez programy edukacyjne do nauki języków obcych. Czasem, będąc u kuzynki, gram na konsoli w
typowo sportowe rozgrywki, takie jak tenis, kręgle, siatkówkę, czy moją
ulubioną – boks! Mam wrażenie, że po takich kilku rundach boksowania jestem
niemniej zmęczona niż po prawdziwej walce. Być może jeszcze kiedyś jakaś gra
zafascynuje mnie tak mocno jak The Sims 2. Z sentymentem wspominam te czasy,
więc jestem na to otwarta. J
Iwan
1994 rok - rok
mojego urodzenia i data premiery konsoli PS , która jest związana z moimi
doświadczeniami w grach wideo . Dwa lata później - Play Station już była
dostępna w sklepach WNP , a jeszcze za 4 lata ja już byłem szczęśliwym właścicielem
tej konsoli , którą dostałem od wujka podczas pobytu w Moskwie .
Większość moich
kolegów spędzali czas siedząc przed Dendy czy Segę - czyli Japońską wersją
Nintendo , produkowaną dla rynku rosyjskiego . Więc ja miałem możliwość ocenić
i porównać te konsole . Jednak Play Station różniła się od tych innych konsoli
. Przede wszystkim różniło ją - pełnowymiarowość wideo , czego nie było do tej
pory , 3D grafika , możliwość zapisania gry bez hasła ( już nie trzeba było
szukać kartki , której nigdy nie było pod ręką) karta pamięci .Więc nie było w
tym nic dziwnego , że o wiele częściej graliśmy na Sony a nie na innych
konsolach. Tylko teraz już zdaję sobie sprawę , że na te czasy to była naprawdę
rewolucyjna konsola .
Playstation
dostałem jescze jak byłem przed podstawówką , czyli mając 6 lat . Wraz z samą
konsolą dostałem koło 12 CD płyt z grami . Ale z czasem moja kolakcja tyko
powiększałą się i w końcu ośiągala około 115 płyt . Wielu z nich już z upływem
czasu nie pamiętam , ale mogę wymienić te , które zostawili swoję miejsce w
mojej pamięci i które mogę polecić . To były : Spider man Might and Magic 3 ,
Fighting Force , Agent 007 Tomorrow Newer Dies , Need For Speed 4 High Stakes ,
Pro Evolution Soccer 200 , Mortal Combat , Crash Bandicoot i niektóre z nich
postaram się opisać .W tych czasach , kiedy jescze nie miałem dostępu ani do
komputerów ani do do internetu , więc
sporo czasu spędzałem grająch w te gry , chociaż zawsze miałem pewne
ograniczenia czasowe . Moją ulubiona gra na Ps - to Crash Bandicoot . Gra w
której szalony naukowiec – Dr. Neo Cortex i jego pomocnik – Dr. Nitrus Brio
zamierzają podbić świat przy pomocy zwierząt-mutantów, tworzonych przy pomocy
skonstruowanej przez Nitrusa maszyny zwanej Evolvo-Ray (Ewolwo-promień).To była
jedyna gra , którą skończyłem 2 razy i mam do niej sentyment , Mogłem spędzić
przy niej wielu godzin i zawsze z checią wrócić.
Fajnie się grało
w Mortal Combat z kolegami . Pamiętam , jak organizowaliśmy turniej
dla 10 osób w moim mieszkaniu .
Główną nagrodą był - lit pomarończowego soku . A system rorgrywki - każdy z
każdym , żeby było sprawiedliwie .
Niestety ja zdobyłem tylko 5
miejsce . Nigdy nie umiałem grać gry
typu : Tekken czy Mortal Combat .
NFS 4 ( High Stakes ) . W tej części po raz
pierwszy został wprowadzony tuning , który miał wpływ na charakterystyki i
wygład wizualny . Gra już wyglądała bardziej podobna do tego jak ona wygłąda
teraz - za wygrywane turnieje dostawało się pieniądze i później to było możliwością
do zakupienia nowego samochodu .Pamiętam , że nawet pokazywałem tą grę wujkowi
, który akurat wtedy pracował jako kierowca i dla niego wjazd w inny samochód
lub w ogrodzenie było czymś niewiarygodnym . Jechał z prędkością 80 km / h i
oczywiście przegrał. Po czym stwierdził , że gra jest zła bo nie odpowiada
rzeczywistości . Ja już tylko po 10
latach zdałem sobie sprawę , że ta gra zmieniła moje gusta muzyczne . Była tam
bardzo jakościowa muzyka
elektroniczna , którą słucham do tej
pory . Wydzielam tą historię dlatego ,
że muzyka w dzisiejszym życiu odgrywa ważną role , ponieważ
moją pasją jest taniec i z muzyką
spędzam wiele czasu na treningach .
Dużo zmieniło się
jak pokazałem konsole kuzynowi , który był starzy o 5 lat ode mnie . Od razu go
to bardzo zainteresowało . Później za zacząłem dostawać nową grę co miesiąc od
kuzyna jako prezent . Strasznie mnie to
cieszyło , ponieważ już nie dostawałem
gier od rodziców , dlatego że i tak
sporo czasu spędzałem grając w te , które miałem . A miałem ich ogrom . Myślenie rodziców było bardzo logiczne . Ale kuzyn zawsze chciał próbować nowe gry a
ją przy okazji prosiłem go o pomoc w cięższych " levelach " . Na przykład nie łatwą grą była - Agent 007 . Do tej pory pamiętam jeżdżenie
na łyżwach w tej grze . Więc z tej
sytuacji był zadowolony kuzyn i ja . I nie mogę odpowiedzieć kto bardziej .
Pasją kuzyna była piłka nożna , więc w pewnym
czasie dostałem od niego Fifa , po której już grałem tylko gry sportowe, takie
jak : Fifa , Nba , Pes .Inne gry już przestały mnie interesować . W
dzieciństwie zawsze chciałem zostać piłkarzem zawodowym . Akurat Fifa i Pes
pozwalali mi spełniać swoje marzenie , które oczywiście zmieniło się z czasem .
W wieku 12 lat
dostałem w prezencie urodzinowym komputer i już nigdy nie korzystałem PS. Na Pc grałem już w mało gier - może jedną na rok. Wyjątkiem była Fifa, która była
zawsze na tapecie aż do 2008. Później już całkiem zrezygnowałem z gier, Jakoś
przestały mnie interesować. Zacząłem używać internetu, social media itd. Ta
sytuacja trwa do dzisiaj, chociaż może to się zmieni, Gry nadal rozwijają się
bardzo intensywnie i być może jakaś z nich mnie zainteresuje .
W tej chwili wspominam te czasy z przyjemną
nostalgią.
Jednak chciałbym tu podkreślić , że w moim dzieciństwie
gry wideo nie były jeszcze tak rozpowszechnione i nie odgrywały tak ważną rolę
jak dzisiaj.Mateusz
Moje doświadczenia z grami w dzieciństwie nie są zbyt duże .Nie miałem nigdy konsoli a swój pierwszy komputer dostałem gdy miałem 10 lat i miał on służyć wyłącznie do celów edukacyjnych. Nie chodziłem też do żadnych kafejek internetowych ani do salonów gier. Moje pierwsze zetknięcie z grami nastąpiło na komputerze kuzyna który pokazał mi grę „Gold sprinter” od razu ją polubiłem i jak tylko mogłem to przychodziłem do kuzyna tlyko aby pograć w gold sprintera. Gra ta polega na poruszaniu się ludzikiem i zbieraniu sztabek złota oraz omijaniu różnych dziwnych stworów .Nawet później mój tata się zaciekawił tą grą i często graliśmy razem. Dodam że w domu nie mieliśmy internetu a był rok 2010 i większość moich kolegów już dawno była z nim oswojona. Po długich namowach rodziców w końcu założyli oni internet. Właśnie wtedy zacząłem odkrywać świat gier głównie przez platformy internetowe, które umożliwiały granie za darmo. Grałem między innymi w „miecze i sandały”, „skoki narciarskie” oraz wiele innych których tytułów już nie pamiętam. Równierz grą która uwielbiałem był „need for speed” kochałem się scigać i przeważnie grałem razem z kolegami, którzy właśnie zaciekawili mnie grami wyścigowymi. Długo potem grałem tylko w gry tego typu i później nawet kupiłem sobie kierownice,żeby jeszcze bardziej wczóć się w rozgrywkę. Było to coś fascynującego móc kierować autem w grze wirtualnej za pomocą rzeczywistej kierownicy. Myślę,że to doświadczenie również przyczyniło się do tego,żę szybciej nauczyłem się jeździć prawdziwym autem i do dziś dobrze wspomionam wyśigówki. Później zacząłem wychodzić z kolegami do salonów gier by pograć głównie w „Tekkena”, czyli grę która była umiejscowiona w fikcyjnym świecie i walczyło się na ringu również fikcyjnymi postaciami. Nawet jeszcze w pierwszej gimnazjum czasem poszliśmy sobie pograć do jakiegoś salonu ale już rzadziej niż kiedyś ponieważ moi znajomi przeszlitylko na granie on-line. Podczas przerw szkole nieraz słyszałem jak rozmawiają między sobą a ja z tego nic nie rozumiałem bo mówili w typowym gamerskim języku. W związku z tym że też chciałem być w temacie zacząłem ich wypytywać o czym rozmawiają, dowiedziałem się że rozmawiali o „League of Legends” i bardzo zachęcali mnie bym pograł razem z nimi lecz ja byłem sceptycznie nastawiony do tej gry zwłaszcza gdy pokazali mi oni jak ona wygląda. Upłynęło trochę czasu aż się do niej przekonałem i tak zaczęła się moja przygoda z LOL'em. I tak od drugiej gimnazjum można powiedzieć że byłem gamerem. Nawet z kolegami założyliśmy drużynę i zaczęliśmy razem trenować i jeździć na różne eventy i turnieje związane z League of Legends. Okres od drugiej gimnazjum do drugiej liceum mogę nazwać, że był dla mnie okresem gdzie najwięcej czasu spędzałem na graniu. W tym samym czasie również zaczął rozwijać się E-sport, który już dużo wcześniej był popularny na świecie ale nie w polsce. Toteż pomyślałem sobie że mogłaby być to moja praca marzeń zobaczywszy ile e-sportowcy zarabiają. Lecz pod presją głównie rodziców zrezygnowałem z grania, ponieważ twierdzili oni ,że tylko marnuję swój cenny czas przed komputerem a argumenty o e-sportowcach i o całym tym rynku nie przekonywały ich. Obecnie może trochę żałuje swojej decyzji patrząc dziś na coroczne mistrzostwa świata w League of Legends, na których pula nagród to nawet 10 milionów dolarów. Jednakże do dziś będę miło wspominał chwile spędzone razem z moją drużyną.
Miło się czytało, czekam na kolejne wpisy!
OdpowiedzUsuń