Przejdź do głównej zawartości

Czego (nie) życzyć przy opłatku

Witajcie wszyscy. Zbliżają się Święta Bożego Narodzenia i jak co roku, wypada napisać jakiś cool post z tejże okazji. Niestety, przez ten rok stałam się esencją ironii i pogardy. Gardzę miłością, Świętami i bliźnimi.
Nie no. Coś w tym jest, ale prawda jest taka, że w chwili obecnej stoi przy mnie świeczka o piernikowym zapachu, a dodatkowo leci świąteczna playlista. Także Święta nadal szanuję. Szanuję też w pewnych kwestiach miłość i bliźnich. Ale w tym roku postanowiłam troszkę się do Świąt przyczepić - a konkretnie do jednej. Przerażającej. Czynności. DZIELENIA SIĘ OPŁATKIEM.

Gdy byłam mała, lubiłam tę czynność. Chociaż jak się głębiej zastanowić, ja po prostu lubiłam obżerać się opłatkiem. Teraz jestem dorosłą, pełnoprawną osobą, mogącą decydować gdzie, kiedy i w jakich ilościach zjem opłatek. Ha! Przynajmniej tyle. Nie potrzebuję więc tej kłopotliwej czynności, jaką jest dzielenie się opłatkiem. Wystarczy mi jedzenie go kilogramami. 

No dobra, a teraz czas na te rodzaje życzeń, których najbardziej nie lubimy. A przynajmniej ja.

1) Autożyczenia
(to neologizm artystyczny stworzony przez autorkę, na potrzebę tego posta) 
Ten rodzaj życzeń nie jest dla tej drugiej osoby, do której się zwracamy. Jest on dla siebie. To życzenia typu: "Żebyś był dla mnie dobry", "Żebyś mnie rozumiał/kochał/doceniał/słuchał/pomagał mi", "Żebyś mnie nie wkurzał" itp. To takie z deczka egoistyczne pragnienia związane z drugą osobą, pod przykryciem życzeń skierowanych do nich. To są autożyczenia - intencjonalne życzenia dla siebie, poprzez skierowanie się do drugiej osoby i próbie wymuszenia na niej zmiany zachowania. Zawsze uważałam, że to słabe, bo żadne to życzenia, ale pewno sama też nieraz stosowałam.

2) Kariera/praca/studia/szkoła
Nie lubię życzeń z tym związanych, bo gdy ktoś mi je składa, mam wrażenie, że najważniejszą dla mnie rzeczą powinny być właśnie praca/studia. Stety/niestety tak nie jest. A słysząc to od dziesiątej osoby zaczynam mieć wyrzuty sumienia, że życzenia "sukcesów w pracy", "dobrych ocen w szkole", "świetnie zdanych egzaminów w sesji" nie wywołują u mnie okrzyków entuzjazmu. Poza tym, gdy słyszy się to setny raz, to naprawdę jest już nudne. No dzięki - jak będę się uczyć, zdam dobrze te egzaminy. Będę miała lepsze oceny. Nie musicie mi tego namolnie życzyć. Milion razy bardziej wolałabym usłyszeć życzenia związane z moimi pasjami, marzeniami, podróżami... Ale łatwiej jak rozumiem pozostać na płaszczyźnie REALNEJ. No bo przecież: szkoła, matura, studia, praca na etacie, emeryturka. No. Także moi mili - przełamcie konwenanse. Życzcie ludziom czegoś co jest dla nich ważne. Niekoniecznie związanego ściśle z etatem, szkołą, studiami, czy maturką. No chyba że te rzeczy są sensem czyjegoś życia. Wtedy jak najbardziej.

3) Chłopak! Gdzie twój chłopak?!
Jestem dzień po Wigilii i chyba właśnie wczoraj moja rodzina uwierzyła w moje prawdopodobne staropanieństwo. Albo za bardzo się już boją biedni ludzie mojej reakcji! W każdym razie otrzymałam bardzo mało życzeń związanych z chłopakiem, sympatią, narzeczonym, czy innym mężem. Jestem więc bardzo zadowolona, a jednocześnie zdziwiona. Dotychczas było bowiem: "Noooo, może też już jakiegoś chłopakaaa", "Jakiejś fajnej sympatiiii", "Żeby się jakiś chłopiec wokół ciebie zakręciiiił". Generalnie tragedia boska. Nie polecam nikomu. Ani życzyć, ani otrzymywać podobnych życzonek od serduszka. No i jak zareagować na takie mądrości? Dotychczas uśmiechałam się jak stewardessa, no bo cóż innego można zrobić.

4) Przyjaciel (wink wink)
Ten eufemizm (cii! tego się głośno nie mówi...) chłopaka, to specjalizacja babci. To właśnie ona (nie tylko od święta), życzy mi jakiegoś PRZYJACIELA. Czy ja takowego przyjaciela mieć pragnę, to nieważne. Ona mi go gorąco życzy. Bo taki przyjaciel, jak wiemy, wybawi od wszelkich nieszczęść, uchroni od zła, obsypie złotem i nada sens życiu. A wy? Czy wy macie takiego przyjaciela?

5) Nadmiernie spersonalizowane życzenia, sprawiające generalny dyskomfort
To takie życzenia, które nawiązują do jakiejś niekomfortowej dla danej osoby sytuacji. Do takiej, o której osoba chce choć na chwilę zapomnieć. Choć w Święta. Nie bądźmy więc tak MILI i nie przypominajmy jej o takiej sytuacji. Kłócicie się dużo ze swoją rodziną? Juuuuż lecą do Was z życzeniami byście przestali drzeć koty i jeszcze najlepiej z uprzejmymi radami, co takiego zrobić, by dobro oraz pokój zapanowały w domostwie. Właśnie straciliście pracę? Szukacie nowej? Już ukochana rodzina leci z życzeniami, byście prędziutko ją znaleźli. Już nawet nie musi być jakaś super. Żebyście po prostu mieli godny zarobek i blisko do domu. A tak w ogóle to oni Wam doradzą co pozmieniać w CV i jak się ubrać na rozmowę kwalifikacyjną. A wy tak BARDZO nie chcecie o tym rozmawiać. Ooo, a może od paru lat staracie się z partnerem o dziecko? Tutaj to już na pewno otrzymacie milion wspaniałych życzeń, które z pewnością przybliżą was do upragnionego celu. Itp. Itd. Znacie tego typu życzenia? Bądźcie więc silni.

To tyle, co przychodzi mi obecnie do głowy. Na pewno każdy z was ma swoje "ulubione" życzenia, które gwarantują nam zawsze kolejni członkowie rodziny.

Znalezione obrazy dla zapytania oplatek

Czego więc życzyć (jak już musicie to robić)? Bazując na moich doświadczeniach, jako życzącego i słuchającego życzeń, najlepiej nawiązywać do pasji/ ulubionych czynności/ najcenniejszych dla danej osoby rzeczy. Z pracą/ związkami/ zdrowiem może być różnie, ale fakt, że życzysz komuś spełniania się w tym co kocha, na pewno wywoła na jego twarzy szeroki uśmiech. Gdy mamy do czynienia ze świeżo upieczoną, zachłyśniętą swym dziecięciem matką, taką pasją będzie właśnie macierzyństwo. To ono więc powinno być głównym punktem życzeń. Ale to samo u kuzyna, który może nie zgarnia w szkole piątek, ale jest mocno zajawiony hokejem. Dajcie mu się nacieszyć sportem i pokażcie, że poważnie traktujecie jego pasję. Tak samo z ciocią, która właśnie zaczęła namiętnie ćwiczyć jogę, ale nie układa jej się w pracy. Zostawcię tą pracę, wybierzcie jogę. Niech będzie kobieta raz zadowolona. 

Drugą opcją są życzenia śmieszkowe, na które trochę pozwoliłam sobie w tym roku. Życzenie ludziom dobrze chłodzącej lodówki z bogatym wytłumaczeniem dlaczego to właśnie to urządzenie jest tak ważne w kuchni, zbija ludzi z pantałyku. Sprawdzone info. Nawet zapominają życzyć Wam dobrego męża i samych piątek w szkole. Po wywołanym szoku, stoją z otwartą buzią i zastanawiają się co odpowiedzieć na lodówkowe życzenia tej psychopatycznej osobie. Wtedy wy uśmiechacie się szeroko, odrywacie z ich opłatka kawałek, zjadacie go i prędziutko przemykacie do następnego zainteresowanego. I od nowa zaczynacie z lodówką. Polecam.


Na koniec chciałam poddać się refleksji i zastanowić się, jakąż to właściwie mam reputację w rodzinie. Refleksja będzie bazować na tegorocznych, wczorajszych dwóch życzeniach.


Gość 1: "Życzę Ci bezpiecznych przyjaźni. I TYCH przyjaźni też bezpiecznych." 


Zastanawiam się w którym momencie moja rodzinna reputacja została naderwana, a życzenie mi BEZPIECZNYCH przyjaźni stało się obligatoryjne. Hmm. W każdym razie pośmiałam się.


Gość 2: "Bezstresowych imprez", "Żeby nie było kaca", "Wyrównanych elektrolitów". 


Tutaj zauważam pokłosie mojej niezasłużonej, złej reputacji w rodzinie. Albo po prostu chcą być cool i nawiązać w swych życzeniach do życia "typowego studenta". W każdym razie doskonałe życzenia dla osoby pijącej jeden kieliszek na pół roku. Elektrolitów wyrównywać nie trzeba. Moja rodzina taka piękna. <3



Mam nadzieję, że nie cierpicie za bardzo, dzieląc się opłatkiem, jecie dużo dobrego, odpoczywacie i oglądacie Kevina. Pamiętajcie - dyskomfort pożyczeniowy zagryzamy pierogami. Czym więcej pierogów, tym lepiej się czujemy. Kocham i życzę Wam dużo piękna w Nowym Roku! <3





Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Nieoczywiste atrakcje Londynu #1

Kilka dni temu wróciłam z Londynu i z tej okazji ktoś powinien mi zafundować darmową terapię. Terapeuta zaś powinien zastosować w rozmowach ze mną procedury odtęskniające. Na pewno takie są. Bo nie wiem co innego może mnie wyleczyć z Londynu. Chyba już po prostu nic. Moja kuzynka na przykład cieszy się, że z Londynu wróciła (choć w sumie dalej jest w Anglii, więc może to inaczej działa). Ja się NIE cieszę. Ja tu cierpię proszę państwa. Ale do rzeczy.  Ostatni wpis zawierał generalne przemyślenia na temat mojego pobytu w Londynie. Co nieco wspominałam tam o konkretnych miejscach, ale dziś będzie szerzej i dokładniej. Powiem bowiem o atrakcjach Londynu, które odkryłam podczas mojego wyjazdu. Uwaga. Nie są to typowe atrakcje, zawarte na każdej pocztówce, fototapecie i i kubku z Londynu. To jak duże wrażenie robi Parlament, Big Ben (swoją drogą obecnie otulony rusztowaniami), Tower Bridge, National Gallery, czy Muzeum Historii Naturalnej, wie chyba każdy. Nawet ten, kto w stolicy Anglii n

Bujna wyobraźnia - błogosławieństwo czy przekleństwo?

Z tą sytuacją mierzyła się Ania z Zielonego Wzgórza, mierzę się ja, być może duża część wszystkich Ani na świecie tak ma. Chodzi tu o rozbudowaną, bogatą w w realistyczne, wyimaginowane twory wyobraźnię.  Dopiero niedawno zaczęłam doceniać jej siłę i koloryt, ale to przecież dzięki niej od małego szkraba mogłam spokojnie wysiedzieć w szkole, w długie podróży samochodem, w kolejce do lekarza, czy co najważniejsze.. w kościele. I same plusy - babcia myśli, że ma taką cudowną, grzeczną wnusię słuchającą z zapartym tchem tego co ksiądz prawi. Tymczasem kilkuletnia Anusia projektuje swój szalony plan rychłego zasiedlenia jednej z planet i stworzenia z niej krainy bąbelków. No i wszyscy zadowoleni. Swoją drogą krainę bąbelków pamiętam do dziś - sama planeta była bąbelkiem, ludzie mieszkali w dużych bańkach mydlanych, a wszystkie meble były z pianek i baniek. Jadło też się same piankowe produkty - na śniadanie, obiad i kolacje. Wy się śmiejcie, a ja mam tą planetę tak zakorzenioną w gł

Do Kornwalii na zakupy

Niedawno wróciłam z Kornwalii, gdzie razem z Jagodą (buziaki dla niej :*) byłam na wolontariacie. Niedługo napiszę o tym coś więcej, a tymczasem zacznę od zakupów, które tam poczyniłam. Zapraszam. ♡ Łupy z Lusha Lusha odkryłam w Paryżu i co nie co już o nim wspominałam. Jest to wyjątkowy i oryginalny sklep, w którym produkty kosmetyczne wykonane są z naturalnych składników i przypominać mają swym wyglądem jedzenie. Tanio nie jest, ale niepowtadzalność produktu macie zapewnioną. Sklepy porozrzucane są po całej Europie. W Anglii też jest ich dużo, a my akurat zrobiłyśmy nasze zakupy w Truro. Czekamy na Lusha w Polsce. Pierwszym moim zakupem jest galaretka do mycia ciała Whoosh. Galaretka zastępuje żel do mycia i ma dwie strony medalu. Pachnie niesamowicie połaczeniem limonki, cytryny i rozmarynu, ma też głeboki niebieski kolor. Po kąpieli zostawia na ciele orzeźwiający zapach i uczucie świeżości. Z drugiej strony znacie konsystencję galaretki i możecie się domyślać, że ani nie