Przejdź do głównej zawartości

Nastoletni koloryt

cinema, food, movie theater

Filmy dla nastolatków zazwyczaj dzielą się na dwie kategorie. Pierwsza z nich to te disnejowskie - grzeczne i przesłodzone. Lwia ich część powstała na potrzeby Disney Channel i oglądane są raczej przez młodszą młodzież (i hmm... czasem przeze mnie). Druga kategoria to te już mniej grzeczne, gdzie główne problemy naszych nastolatków to miłość, seks, szkoła, czasem jeszcze wredne, zdradliwe przyjaciółki i surowi do szpiku kości rodzice. Pod spodem zaprezentuję Wam kilka filmów dla nastolatków które mi (baaardzo subiektywnie) się podobają.


Zakochana Złośnica

Jestem na świeżo po tym filmie, bo obejrzałam go przed w Wielkanocą, w przerwie między jedną pisanką, a drugą (seriously). Zdecydowałam się go obejrzeć trochę ze względu na polecenie przez Lisie Piekło, a trochę ze względu na moje rozwijające się, z góry skazane na porażkę z wiadomych przyczyn, uczucie do Heatha Ledgera. Mimo, że fabuła jest oczywiście przerysowana i totalnie schematyczna, film ten mnie nie zawiódł. Główną bohaterką filmu jest Kat - dziewczyna zimna i niedostępna. Wszyscy się jej boją, żaden chłopak nie zaprosiłby jej na randkę. Całkowitą odwrotnością Kat, jest jej siostra - słodka i subtelna Bianca. To ona staje się obiektem pożądania chłopców, jednak randki z nią staną się możliwe dopiero w momencie, gdy Kat również zacznie wychodzić na imprezy. W innym przypadku ojciec sprzeciwia się wszelkim randkom. Tutaj do akcji wkracza zbuntowany Patrick (Heath Ledger ❤), który ma za pieniądze uwieść niedostępną siostrę. Wtedy Michael będzie mógł swobodnie umawiać się z Biancą. Brzmi skomplikowanie i trochę idiotycznie. Owszem, film nie jest za głęboki, ale zdecydowanie fajnie się go ogląda. Zmagania Patricka w drodze do serca Kat ogląda się z przyjemnością. Sama od początku kibicowałam tej parze, z resztą na tle całej reszty, ci bohaterowie są tak barwni, że pozostała grupka schodzi na dalszy plan. W Zakochanej Złośnicy nic nie jest ekstremalnie wspaniałe, ale wszystko jest miłe dla oka przynajmniej w stopniu umiarkowanym, a to już wiele. Podsumowując - film uroczo schematyczny i przewidywalny, ale nad wyraz kochany. Od kilku dni Kat i Patrick to jedna z moich ulubionych, filmowych par. Osoby, które mają świadomość w jaki gatunek wdeptują, nie będą zawiedzione.


Randka z Gwiazdą

Do obejrzenia tej muzycznej komedii romantycznej, będzie potrzebna świadomość, iż jest to produkcja Disney Channel. Jeżeli dotarła do Was ta informacja, co więcej, została ona głęboko przetrawiona, możecie zabierać się za oglądanie. Główne role w Randce z Gwiazdą przypadły Danielle Campbell i Sterlingowi Knightowi, który mi się swoimi czasy bardzo podobał (o gustach się nie dyskutuje, więc cicho siedzieć!). Aktorzy ci grają postacie dwóch nastolatków, którzy są na co dzień po dwóch zupełnie przeciwległych biegunach życiowych. Ona - zaczytana w książkach, ironiczna, ale w głębi duszy wrażliwa dziewczyna, którą śmieszą wszelkie przejawy uwielbienia do gwiazd. On - młody, odnoszący sukcesy muzyk i początkujący aktor, któremu czasem ciężko odróżnić pełną blichtru grę, od normalnego życia. Dzieje się jednak coś co styka ze sobą te przeciwległe dusze i zmusza do koegzystencji. Akcja dzieje się oczywiście w Hollywood, dzięki czemu mamy co, oprócz rozwijającego się uczucia bohaterów, podziwiać. Co jeszcze warto pochwalić w filmie o prócz fabuły, aktorów i zdjęć, to Muzyka. Sterling Knight śpiewa naprawdę niezłe kawałki, które dobrze wpasowuja się w całokształt obrazu. Dla mnie oglądanie tego filmu było po prostu przyjemne i nie chodzi tu tylko o urok osobisty Sterlinga. Świetnie się ogląda to, jak główna para dobrze na siebie oddziałuje. Jak pokornieją i zmieniają się na lepsze, dzięki wzajemnemu wpływowi. Jeżeli nie przeszkadza wam lekka disnejowska cukierkowatość i kalifornijski upał, koniecznie weźcie się za ten film!



American Pie i American Pie: Zjazd Absolwentów

American Pie to komedia, i pytanie, czy faktycznie dla nastolatków. Z założenia raczej dla wszystkich, ale mając na uwadze dużą ilość toaletowego, wulgarnego czasem humoru, śmiem twierdzić, że przypada on do gustu głównie młodym osobom. Powiem szczerze, że o ile sceptycznie podchodziłam do tego filmu, tak śmieszył mnie. Co takiego tkwi w toaletowym, miejscami naprawdę ordynarnym humorze, iż w sumie całkiem go lubimy? Czemu tak lubimy stroić sobie żarty z seksu, masturbacji, genitaliów? Sięgając dna humoru, twórcy ciągną za bardzo cienką linkę prowadzącą do naszego mózgu. Jeżeli osiągną dno żenady, ta linka pęka. American Pie balansuje na granicy zerwania linki, a więc na granicy żenady, ale paradoksalnie linka nie pęka. Potrzebujemy takiego humoru, takich płytkich i wulgarnych żartów, choć często sami nie chcemy się przed sobą do tego przyznać. Mimo, że w tym przypadku, do przekroczenia granic jest bardzo blisko, nie zostają one przekroczone. Krzywimy się widząc kultową już scenę seksu z ciastem, w wykonaniu Jima (oraz ciasta), ale śmiejemy się z tego. Podśmiechujemy się też z ojcowskich rad taty Jima, zwariowanej flecistki, czy szalejących hormonów uczniów liceum. No ogólnie - jest wesoło. Nie powiecie chyba, że nie zaśmialiście się przy tym filmie ani raz? Teraz chciałam coś podkreślić. Zabierając się za American Pie, nie sięgamy po ambitne kino - sięgamy dna, ale robimy to z przyjemnością. Sięgnięcie dna jest okej, ale tylko raz na czas. I tylko w sposób kontrolowany. Dlatego komedie, typu "co się stało z tym moim penisem" oglądam średnio co rok. I jak na razie, American Pie i American Pie: Zjazd Absolwentów, wypadły najlepiej. Mówię to, bo spotkałam się na Filmwebie z komentarzami typu "ę ą, co wy tu oglądacie prostaki, my - szlachta, nie zniżymy się do waszego poziomu". Ok, macie prawo tak myśleć, ale film jest dokładnie taki jaki ma być film o kilku napalonych licealistach, mający ambicje by zaliczyć przed balem maturalnym. Te wszystkie wulgaryzmy, genitalia i seks z ciastem po prostu tu pasują.
Co do jednej z części American Pie - Zjazd absolwentów, humor pozostał, może trochę złagodniał i dojrzał. Uważam natomiast, że film jest uroczy i pokazuje niektóre problemy i sytuacje z jakimi mierzy się typowy trzydziestolatek dzisiejszych czasów, z zaskakującym realizmem. Stagnacja, rutyna, nudna praca, dekoloryzacja życia łóżkowego - to wszystko jest takie prawdziwe. Mimo to, dowiadujemy się, że przyjaźń potrafi być wieczna, a ludzie aż tak bardzo się nie zmieniają. Serio - Zjazd Absolwentów skłoni Was do sentymentu, jeżeli tylko oglądaliście pierwszą część.
Aha, i jeszcze chciałam dodać, że kocham Paula Fincha i również uważam, że tłumaczenie książek na łacinę jest seksi.


17 again

Ta komedia zawsze kojarzyła mi się z High School Musical, a to przez Zaca Efrona oraz licealne życie i grę w koszykówkę, jako jedne z motywów przewodnich. Nic się jednak nie martwcie, de facto nie ma z HSM zbyt wiele wspólnego. Jest to film dobry. Tak uważam, podobnie myślą osoby z którymi dzieliłam się opinią na temat 17 again. Opowiada historię Amerykanina w średnim wieku, który dochodzi do wniosku, że zmarnował swą prawdopodobną karierę koszykarską, zbyt wcześnie wpadając w pułapkę małżeństwa i rodzicielstwa. Los daje mu więc możliwość odwrócenia historii i Mike ponownie staje się nastolatkiem. Daje mu to okazję nie tylko do nadrobienia umiejętności koszykarskich, ale również zaprzyjaźnienia się z własnymi dziećmi, będąc ich rówieśnikiem. To wszystko prowadzi do wielu zabawnych sytuacji, które, o dziwo, serio bawią! Okazuje się też, że życie nastolatka w obecnych czasach wcale nie jest takie łatwe. Czy Mike aby na pewno jest na to gotowy? W roli Mike'a zobaczymy Zaca Efrona (Mike nastolatek) i Matthew Perry'ego (Mike dojrzały), znanego Wam zapewne z serialu Przyjaciele - grał Chandlera! <3 Panowie są naprawdę świetni w swoich rolach, pozostała część obsady też. Chociaż film pozostaje w konwencji młodzieżowej, myślę, że nadaje się dla każdego. Przede wszystkim jest zabawny - przyjaciel Mike'a Ned to jest mistrz, ale również może skłonić nas do refleksji nad przemijaniem i naszymi życiowymi wyborami. Przecież dość często myślimy, co by było gdyby... Czy w danej sytuacji, kilka lat temu mogliśmy podjąć inną decyzję? Czy wtedy nasze życie potoczyłoby się zupełnie inaczej? No cóż - my nigdy się tego nie dowiemy, Mike ma zaś taką możliwość. Jaką drogę obierze i o czym zadecyduje, dowiecie się, gdy sięgniecie po ten przyjemny doprawdy film - polecam!




Komentarze

  1. Awwww <3 oglądałam "Zakochaną złośnicę" chyba z piętnaście razy <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie obejrzę jeszcze nieraz! A wgl ale się zgrałyśmy, akurat czytałam twoje teksty Jaśminka 😘

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Nieoczywiste atrakcje Londynu #1

Kilka dni temu wróciłam z Londynu i z tej okazji ktoś powinien mi zafundować darmową terapię. Terapeuta zaś powinien zastosować w rozmowach ze mną procedury odtęskniające. Na pewno takie są. Bo nie wiem co innego może mnie wyleczyć z Londynu. Chyba już po prostu nic. Moja kuzynka na przykład cieszy się, że z Londynu wróciła (choć w sumie dalej jest w Anglii, więc może to inaczej działa). Ja się NIE cieszę. Ja tu cierpię proszę państwa. Ale do rzeczy.  Ostatni wpis zawierał generalne przemyślenia na temat mojego pobytu w Londynie. Co nieco wspominałam tam o konkretnych miejscach, ale dziś będzie szerzej i dokładniej. Powiem bowiem o atrakcjach Londynu, które odkryłam podczas mojego wyjazdu. Uwaga. Nie są to typowe atrakcje, zawarte na każdej pocztówce, fototapecie i i kubku z Londynu. To jak duże wrażenie robi Parlament, Big Ben (swoją drogą obecnie otulony rusztowaniami), Tower Bridge, National Gallery, czy Muzeum Historii Naturalnej, wie chyba każdy. Nawet ten, kto w stolicy Angl...

Bujna wyobraźnia - błogosławieństwo czy przekleństwo?

Z tą sytuacją mierzyła się Ania z Zielonego Wzgórza, mierzę się ja, być może duża część wszystkich Ani na świecie tak ma. Chodzi tu o rozbudowaną, bogatą w w realistyczne, wyimaginowane twory wyobraźnię.  Dopiero niedawno zaczęłam doceniać jej siłę i koloryt, ale to przecież dzięki niej od małego szkraba mogłam spokojnie wysiedzieć w szkole, w długie podróży samochodem, w kolejce do lekarza, czy co najważniejsze.. w kościele. I same plusy - babcia myśli, że ma taką cudowną, grzeczną wnusię słuchającą z zapartym tchem tego co ksiądz prawi. Tymczasem kilkuletnia Anusia projektuje swój szalony plan rychłego zasiedlenia jednej z planet i stworzenia z niej krainy bąbelków. No i wszyscy zadowoleni. Swoją drogą krainę bąbelków pamiętam do dziś - sama planeta była bąbelkiem, ludzie mieszkali w dużych bańkach mydlanych, a wszystkie meble były z pianek i baniek. Jadło też się same piankowe produkty - na śniadanie, obiad i kolacje. Wy się śmiejcie, a ja mam tą planetę tak zakorzenioną ...

Do Kornwalii na zakupy

Niedawno wróciłam z Kornwalii, gdzie razem z Jagodą (buziaki dla niej :*) byłam na wolontariacie. Niedługo napiszę o tym coś więcej, a tymczasem zacznę od zakupów, które tam poczyniłam. Zapraszam. ♡ Łupy z Lusha Lusha odkryłam w Paryżu i co nie co już o nim wspominałam. Jest to wyjątkowy i oryginalny sklep, w którym produkty kosmetyczne wykonane są z naturalnych składników i przypominać mają swym wyglądem jedzenie. Tanio nie jest, ale niepowtadzalność produktu macie zapewnioną. Sklepy porozrzucane są po całej Europie. W Anglii też jest ich dużo, a my akurat zrobiłyśmy nasze zakupy w Truro. Czekamy na Lusha w Polsce. Pierwszym moim zakupem jest galaretka do mycia ciała Whoosh. Galaretka zastępuje żel do mycia i ma dwie strony medalu. Pachnie niesamowicie połaczeniem limonki, cytryny i rozmarynu, ma też głeboki niebieski kolor. Po kąpieli zostawia na ciele orzeźwiający zapach i uczucie świeżości. Z drugiej strony znacie konsystencję galaretki i możecie się domyślać, że ani nie ...