Przejdź do głównej zawartości

Reminiscencje Teatralne: Interes życia


Kolejny spektakl na którym byłam przy okazji uczestnictwa w Krakowskich Reminiscencjach Teatralnych, nosi tytuł Sprzedawcy Gumek. Sztuka ta przyjechała z Częstochowy i została wystawiona na jednej ze scen PWST.


Sztuka opowiada niezwykłą historię trzech osób. Każda z nich ma diametralnie inną osobowość i określone cele, które pragnie osiągnąć, nie specjalnie zważając na potrzeby innych. Mamy więc Belę - pełną uroku farmaceutkę, która pragnie bogato wyjść za mąż, by móc bez problemu utrzymać aptekę i Johanana - niezaspokojonego seksualnie mężczyznę w średnim wieku, który chociaż szuka kobiety na całe życie, to nie jest w stanie zainwestować w związek swoich pieniędzy. Poznajemy również Szmuela Sprola - przebiegłego, sprytnego starca, którego jedynym marzeniem jest sprzedać kilkaset tysięcy prezerwatyw, zostawionych mu w spadku przez ojca. Niestety, ku wzrastającej rozpaczy, nie udaje mu się tego uczynić. Zarówno Bela, jak i Szmuel i Johanan pragną utworzyć związki, ale ich zachłanność przeszkadza w realizacji tego planu. Nie potrafią iść na ustępstwo względem partnera, małżeństwo ma być tylko przykrywką dla potrzeby wzbogacenia się. 



Spektakl przeplatany jest piosenkami śpiewanymi przez artystów, jednak nie są to zwykłe utwory. Jak się okazuje, mamy do czynienia z loopami, czyli cięciami i przetwarzaniami pętli muzycznych. Mocną stroną sztuki jest z pewnością doskonałe operowanie światłem i cieniem, dzięki któremu Sprzedawcy Gumek, mają wyjątkowy klimat. Dobre wrażenie robią również prosta, lecz wymowna scenografia i eleganckie kostiumy. Dodatkowym plusem sztuki, są pomysłowe rozwiązania takie jak symboliczne wykorzystanie balonów, które bądź co bądź, mają duże znaczenie dla całej tej historii. Gra aktorska artystów z częstochowskiego teatru również stoi na wysokim poziomie. Mimo zabawnych elementów historii, Sprzedawców Gumek można potraktować przede wszystkim jako refleksyjną, trochę smutną opowieść o trudnym poszukiwaniu miłości i nieubłaganym czasie, którego nie możemy zatrzymać.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Nieoczywiste atrakcje Londynu #1

Kilka dni temu wróciłam z Londynu i z tej okazji ktoś powinien mi zafundować darmową terapię. Terapeuta zaś powinien zastosować w rozmowach ze mną procedury odtęskniające. Na pewno takie są. Bo nie wiem co innego może mnie wyleczyć z Londynu. Chyba już po prostu nic. Moja kuzynka na przykład cieszy się, że z Londynu wróciła (choć w sumie dalej jest w Anglii, więc może to inaczej działa). Ja się NIE cieszę. Ja tu cierpię proszę państwa. Ale do rzeczy.  Ostatni wpis zawierał generalne przemyślenia na temat mojego pobytu w Londynie. Co nieco wspominałam tam o konkretnych miejscach, ale dziś będzie szerzej i dokładniej. Powiem bowiem o atrakcjach Londynu, które odkryłam podczas mojego wyjazdu. Uwaga. Nie są to typowe atrakcje, zawarte na każdej pocztówce, fototapecie i i kubku z Londynu. To jak duże wrażenie robi Parlament, Big Ben (swoją drogą obecnie otulony rusztowaniami), Tower Bridge, National Gallery, czy Muzeum Historii Naturalnej, wie chyba każdy. Nawet ten, kto w stolicy Anglii n

Bujna wyobraźnia - błogosławieństwo czy przekleństwo?

Z tą sytuacją mierzyła się Ania z Zielonego Wzgórza, mierzę się ja, być może duża część wszystkich Ani na świecie tak ma. Chodzi tu o rozbudowaną, bogatą w w realistyczne, wyimaginowane twory wyobraźnię.  Dopiero niedawno zaczęłam doceniać jej siłę i koloryt, ale to przecież dzięki niej od małego szkraba mogłam spokojnie wysiedzieć w szkole, w długie podróży samochodem, w kolejce do lekarza, czy co najważniejsze.. w kościele. I same plusy - babcia myśli, że ma taką cudowną, grzeczną wnusię słuchającą z zapartym tchem tego co ksiądz prawi. Tymczasem kilkuletnia Anusia projektuje swój szalony plan rychłego zasiedlenia jednej z planet i stworzenia z niej krainy bąbelków. No i wszyscy zadowoleni. Swoją drogą krainę bąbelków pamiętam do dziś - sama planeta była bąbelkiem, ludzie mieszkali w dużych bańkach mydlanych, a wszystkie meble były z pianek i baniek. Jadło też się same piankowe produkty - na śniadanie, obiad i kolacje. Wy się śmiejcie, a ja mam tą planetę tak zakorzenioną w gł

Do Kornwalii na zakupy

Niedawno wróciłam z Kornwalii, gdzie razem z Jagodą (buziaki dla niej :*) byłam na wolontariacie. Niedługo napiszę o tym coś więcej, a tymczasem zacznę od zakupów, które tam poczyniłam. Zapraszam. ♡ Łupy z Lusha Lusha odkryłam w Paryżu i co nie co już o nim wspominałam. Jest to wyjątkowy i oryginalny sklep, w którym produkty kosmetyczne wykonane są z naturalnych składników i przypominać mają swym wyglądem jedzenie. Tanio nie jest, ale niepowtadzalność produktu macie zapewnioną. Sklepy porozrzucane są po całej Europie. W Anglii też jest ich dużo, a my akurat zrobiłyśmy nasze zakupy w Truro. Czekamy na Lusha w Polsce. Pierwszym moim zakupem jest galaretka do mycia ciała Whoosh. Galaretka zastępuje żel do mycia i ma dwie strony medalu. Pachnie niesamowicie połaczeniem limonki, cytryny i rozmarynu, ma też głeboki niebieski kolor. Po kąpieli zostawia na ciele orzeźwiający zapach i uczucie świeżości. Z drugiej strony znacie konsystencję galaretki i możecie się domyślać, że ani nie