Przejdź do głównej zawartości

Reminiscencje Teatralne: Podsumowanie


Jak już wiecie, w ostatnich dniach brałam udział w 41. Krakowskich Reminiscencjach Teatralnych i relacjonowałam wybrane wydarzenia. Reminiscencje są specyficzne. Jeżeli ktoś pragnie obejrzeć zwyczajną sztukę, w której przestrzega się zasady decorum i nic nikogo specjalnie nie zaskakuje, festiwal ten nie jest dla niego. Jeśli zaś macie ochotę zakosztować czegoś świeżego i zaskakującego, pełnego niespodzianek i wyjątkowej aury, koniecznie wybierzcie Reminiscencje Teatralne. Tegoroczne już się zakończyły, ale nic straconego, bo wydarzenie odbywa się cyklicznie - każdego roku.



Zazwyczaj chodzę do teatru na dość konwencjonalne sztuki - najczęściej komedie. Nie wynika to z mojej niechęci do spektakli nieszablonowych czy awangardowych - po prostu jakoś tak się składa. Tym bardziej cieszę się, że doświadczyłam Reminiscencji. Już na samym początku zatonęłam w surrealistycznym, jaskrawym świecie z widowiska Zrób Siebie. Jak już mówiłam, był to mój pierwszy performans. Później był Płomień Żądzy, z którego zapamiętam szczególnie oryginalną scenografię i przesłanie o presji społecznej ciążącej nad ludźmi. Najbardziej przypadła mi do gustu kolejna sztuka, czyli słynni Sprzedawcy Gumek. Połączenie inteligentnego humoru i odpowiedniej dawki melancholii, z dodatkiem muzyki i świateł, to recepta na dobre, skłaniające do przemyśleń przedstawienie. Z kolei Księżniczkę na opak odwróconą należy docenić za doskonałą grę młodych adeptów sztuki teatralnej, zaskakującą scenografię, kostiumy i charakteryzację.
  Motywem przewodnim tegorocznego festiwalu było hasło Kraina Szczęścia. Owszem, w każdej ze sztuk które widziałam, można było dostrzec pogoń człowieka za szczęściem. Bohaterowie sztuk postrzegali je w odmienny sposób. Dla niektórych szczęściem była miłość - najlepiej odwzajemniona, dla innych namiętność, pieniądze, czy sława. Z pewnością każdy z nich pragnął być w życiu spełnionym i szczęśliwym człowiekiem. Z resztą chyba tak jak każdy z nas. Jeżeli chodzi o mnie, jestem bardzo zadowolona z Krakowskich Reminiscencji Teatralnych, które wiele wniosły do mojego postrzegania teatru, dały mi do myślenia i zaciekawiły. Za doskonały uważam fakt, iż wystawione spektakle były nieprzeciętne, miejscami abstrakcyjne, czasami melancholijne i niejako łamiące tabu. Z pewnością będę dążyć do tego, by za rok również uczestniczyć w Krakowskich Reminiscencjach Teatralnych i Wam również serdecznie je polecam. :)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Nieoczywiste atrakcje Londynu #1

Kilka dni temu wróciłam z Londynu i z tej okazji ktoś powinien mi zafundować darmową terapię. Terapeuta zaś powinien zastosować w rozmowach ze mną procedury odtęskniające. Na pewno takie są. Bo nie wiem co innego może mnie wyleczyć z Londynu. Chyba już po prostu nic. Moja kuzynka na przykład cieszy się, że z Londynu wróciła (choć w sumie dalej jest w Anglii, więc może to inaczej działa). Ja się NIE cieszę. Ja tu cierpię proszę państwa. Ale do rzeczy.  Ostatni wpis zawierał generalne przemyślenia na temat mojego pobytu w Londynie. Co nieco wspominałam tam o konkretnych miejscach, ale dziś będzie szerzej i dokładniej. Powiem bowiem o atrakcjach Londynu, które odkryłam podczas mojego wyjazdu. Uwaga. Nie są to typowe atrakcje, zawarte na każdej pocztówce, fototapecie i i kubku z Londynu. To jak duże wrażenie robi Parlament, Big Ben (swoją drogą obecnie otulony rusztowaniami), Tower Bridge, National Gallery, czy Muzeum Historii Naturalnej, wie chyba każdy. Nawet ten, kto w stolicy Anglii n

Bujna wyobraźnia - błogosławieństwo czy przekleństwo?

Z tą sytuacją mierzyła się Ania z Zielonego Wzgórza, mierzę się ja, być może duża część wszystkich Ani na świecie tak ma. Chodzi tu o rozbudowaną, bogatą w w realistyczne, wyimaginowane twory wyobraźnię.  Dopiero niedawno zaczęłam doceniać jej siłę i koloryt, ale to przecież dzięki niej od małego szkraba mogłam spokojnie wysiedzieć w szkole, w długie podróży samochodem, w kolejce do lekarza, czy co najważniejsze.. w kościele. I same plusy - babcia myśli, że ma taką cudowną, grzeczną wnusię słuchającą z zapartym tchem tego co ksiądz prawi. Tymczasem kilkuletnia Anusia projektuje swój szalony plan rychłego zasiedlenia jednej z planet i stworzenia z niej krainy bąbelków. No i wszyscy zadowoleni. Swoją drogą krainę bąbelków pamiętam do dziś - sama planeta była bąbelkiem, ludzie mieszkali w dużych bańkach mydlanych, a wszystkie meble były z pianek i baniek. Jadło też się same piankowe produkty - na śniadanie, obiad i kolacje. Wy się śmiejcie, a ja mam tą planetę tak zakorzenioną w gł

Do Kornwalii na zakupy

Niedawno wróciłam z Kornwalii, gdzie razem z Jagodą (buziaki dla niej :*) byłam na wolontariacie. Niedługo napiszę o tym coś więcej, a tymczasem zacznę od zakupów, które tam poczyniłam. Zapraszam. ♡ Łupy z Lusha Lusha odkryłam w Paryżu i co nie co już o nim wspominałam. Jest to wyjątkowy i oryginalny sklep, w którym produkty kosmetyczne wykonane są z naturalnych składników i przypominać mają swym wyglądem jedzenie. Tanio nie jest, ale niepowtadzalność produktu macie zapewnioną. Sklepy porozrzucane są po całej Europie. W Anglii też jest ich dużo, a my akurat zrobiłyśmy nasze zakupy w Truro. Czekamy na Lusha w Polsce. Pierwszym moim zakupem jest galaretka do mycia ciała Whoosh. Galaretka zastępuje żel do mycia i ma dwie strony medalu. Pachnie niesamowicie połaczeniem limonki, cytryny i rozmarynu, ma też głeboki niebieski kolor. Po kąpieli zostawia na ciele orzeźwiający zapach i uczucie świeżości. Z drugiej strony znacie konsystencję galaretki i możecie się domyślać, że ani nie