Przejdź do głównej zawartości

Muzyczna szarlotka na bazie Toma

Postanowiłam znowuż podzielić się z Wami trochę fajną muzyką. Będzie więc różnorodnie, bo w gustach muzycznych daleko mi do jednolitości. Myślę jednak, że da się zauważyć jakiś wspólny pierwiastek, który łączy wszystkie te utwory w całość. Jeżeli tak, chcę go znać!

Zacznę od Toma, bo trudno mi się o nim pisze i chcę już mieć go załatwionego. :P Tom Odell jest kimś w rodzaju mojego ideału, będącego połączeniem doskonałego głosu (ta muzyka, to właśnie w punkt, to czego potrzebuje) i świetnego (i tu zaznaczam, że dla mnie) wyglądu, no i jakiegoś takiego czegoś, czego nie mają inne gwiazdy, a co ma w sobie Tom, że bezczelnie uwodzi mnie od ponad roku. Myślę, że głównie działa tu na mnie muzyka. Tom ma niesamowity głos, choć przyznaję, że specyficzny i nie w każde gusta się wpasuje. Poza tym nie tylko śpiewa, ale przy tym gra na fortepianie, co dodaje magii całej tej Tomowej oprawie muzycznej. Co do wyglądu, znowu, Tom nie wpisuje się w kanon hollywoodzkich przystojniaków, ale jest idealnie w moim typie. (W ten kanon wchodzą również Jakub Gierszał, Austin Butler, Jamie Campbell Bower i John Smith z Pocahontas, czyli wiecie już o czym mówię. :P) A więc to zestawienie: muzyka + wygląd, tworzy niebezpieczną mieszankę, pogłębiającą moje zainteresowanie tym panem. Tom wydaje się też być bardzo miły i uprzejmy, aczkolwiek prywatnie go nie znam, także ciężko stwierdzić. :P Chyba skieruję Was do, bardzo fajnych z resztą blogów, które moje uczucia doskonale Wam wyjaśnią. Annatomy i Riennahera. Abstrahując od utożsamiania się z autorkami, oba blogi są super i bardzo polecam. :)

Somehow - Ten głos i fortepian.Tak.



Co do Toma, nabyłam niedawno nową płytę i jestem zachwycona. Powiecie, że wiadomo. Ale mi chodzi tu przede wszystkim o różnorodność. Mamy tu klasyczne ballady takie jak Somehow, Constellations, czy Still Getting Used to Beeing on my own, ale też mocniejsze kawałki, takie jak Magnetised, czy Daddy. Zupełnie odmienne od reszty są też Sihouette, Sparrow z folkową nutą, czy najpiękniejsza piosenka na świecie - Concrete. Przesłuchajcie sobie tą płytę (pierwszą z resztą też), bo naprawdę warto. Wciąż jestem pod wrażeniem wspaniałego koncertu na Orange Warsaw Festival, gdzie Tom i jego zespół stworzyli niesamowitą atmosferę. Już nie męczę Tomem, choć pewnie jeszcze o nim napiszę. <3

Concrete - ta piosenka sprawia, że wstrzymuje się oddech i doznaje niezwykłych efektów muzycznych (i wizualnych). Nie tylko moja opinia! :P




Stromae - Formidable



"Si maman est chiante c'est qu'elle a peur d'être mamie
Si papa trompe maman c'est parce que maman vieillit, tiens!"

Przepełniona emocjami piosenka autorstwa Stromae zauroczyła mnie odkąd pierwszy raz usłyszałam ją w radiu. Utwór puszczono tuż po zamachu w Paryżu i ze względu na swój smutny wydźwięk całkowicie wpasował się sytuację. Pamiętam, że wtedy bardzo mnie wzruszył i wzrusza mnie do dziś. Również teledysk, przedstawiający młodego, zagubionego, zrozpaczonego człowieka snującego się po mieście jest niezwykle przejmujący. Dodam, że Formidable gatunkowo należy do hip-hopu, za którym ogólnie nie przepadam, natomiast język francuski dodaje mu subtelności, przez co staje się czymś wyjątkowym.



Dawid Podsiadło - Pastempomat



O tym, że Dawid jest dumą współczesnego, polskiego popu już mówiłam, a Pastempomat to potwierdza. Teledysk do utworu jest świeżutki, dziasiaj pojawił się na vevo i powiem szczerze, że jest całkiem niezły. Tak samo jak utwór. Podoba mi się tekst, muzyka, jak zwykle subtelny głos Dawida. Poznaję coraz więcej utworów z płyty Annoyance and Disappointment i muszę powiedzieć, iż jestem skłonna ją zakupić. :D



George Ezra - Did you hear the rain?



"Oh, did I send a shiver 
Down your spine?
Well I do it all the time
It’s a little trick of mine"

Odkryłam George'a oglądając pokazy Burberry, które swoją drogą mają zawsze doskonałą oprawę muzyczną. Piosenkarz ma tylko 23 lata i zupełnie nie pasujący do delikatnej urody, mocny, bardzo męski głos. Od razu zaczęłam przeglądać jego utwory, lecz najbardziej zachwyciła mnie właśnie piosenka: Did you hear the rain, która jest absolutnie niezwykła, brzmi niepowtarzalnie. Ezra potwierdza moją teorię o wyższości brytyjskiej muzyki nad pozostałą. :P




The Beatles - Oh! Darling



The Beatles, to takie słońce, które godzi wszystkie planety, czyli ludzi w różnym wieku, różnych płci, słuchających różnej muzyki. Nie ma osoby która nie lubiłaby tego będącego niejako fenomenem, zespołu. Uwielbiam mnóstwo utworów, a ostatnio nakręciłam się na Oh! Darling. Brytyjska czwóreczka jak zwykle genialna!



Coldplay i Beyonce - Hymn for the Weekend



"Oh, angel sent from up above
You know you make my world light up
When I was down, when I was hurt
You came to lift me up"

Co prawda Beyonce śpiewa tam tyle co kot napłakał, ale muszę powiedzieć, że jej głos genialnie współgra z wokalem Chrisa Martina. Sama piosenka jest według mnie śliczna, ma piękny tekst i nutę, która momentalnie wpada w ucho (nie jest to regułą dla Coldplay). Zarówno Beyonce, jak i Coldplay spełniają swe zadania, czyli totalnie mnie relaksują. Ich muzyka daje mi spokój duszy, a to jest cenne. Dodatkowo muszę powiedzieć, że zakochałam się w przecudnym, kolorowym teledysku kręconym w Indiach!



 Willy Williams - Ego



"Allez, allez, allez", czyli Ania przyswaja sobie francuski. Tak, znów francuski - jeszcze raz powtarzam, że utwory w tym języku brzmią wyjątkowo. Ego, czyli piosenka o narzucaniu się własnego ego, autorstwa Willy'ego Williama również tak brzmi. Wciąż tkwi na szczytach list przebojów i mam nadzieję, że prędko z nich nie zejdzie, bo naprawdę niezła.



 Kate Alexa - Another Now



"Where do i go from here,
I've never felt so strange,
I've never felt so torn"

Niech i na koniec zagości na tej liście kobieta, bo też nie chcę za bardzo podkreślać mojego seksizmu muzycznego. xd Kate Alexa jest australijską piosenkarką o delikatnym, słodkim głosie, który normalnie uznałabym za zły, a w tym przypadku (o dziwo!) uważam za świetny! Być może, to przez mój sentyment do serialu H2O - wystarczy kropla, który wprost uwielbiałam (tam właśnie były utwory Alexy). W każdym razie, czy ktoś oglądał serial mojego dzieciństwa, czy też nie, utwór Another Now jest piękny, a mnie dodatkowo wzrusza. Opowiada o zagubieniu, po stracie bliskiej osoby.



Na razie tyle. Przepraszam za zbyt wiele Toma (będzie pewnie jeszcze więcej :P). Tak czy siak mam nadzieję, że udało mi się polecić trochę fajnej muzyki, odpowiedniej na długie podróże pociągiem, spacery po lesie, czy bezsenne noce. Po głębszej analizie (wcale nie), stwierdzam, że wśród mojej muzyki góruje pop, jednak w w najróżniejszych postaciach.




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Nieoczywiste atrakcje Londynu #1

Kilka dni temu wróciłam z Londynu i z tej okazji ktoś powinien mi zafundować darmową terapię. Terapeuta zaś powinien zastosować w rozmowach ze mną procedury odtęskniające. Na pewno takie są. Bo nie wiem co innego może mnie wyleczyć z Londynu. Chyba już po prostu nic. Moja kuzynka na przykład cieszy się, że z Londynu wróciła (choć w sumie dalej jest w Anglii, więc może to inaczej działa). Ja się NIE cieszę. Ja tu cierpię proszę państwa. Ale do rzeczy.  Ostatni wpis zawierał generalne przemyślenia na temat mojego pobytu w Londynie. Co nieco wspominałam tam o konkretnych miejscach, ale dziś będzie szerzej i dokładniej. Powiem bowiem o atrakcjach Londynu, które odkryłam podczas mojego wyjazdu. Uwaga. Nie są to typowe atrakcje, zawarte na każdej pocztówce, fototapecie i i kubku z Londynu. To jak duże wrażenie robi Parlament, Big Ben (swoją drogą obecnie otulony rusztowaniami), Tower Bridge, National Gallery, czy Muzeum Historii Naturalnej, wie chyba każdy. Nawet ten, kto w stolicy Anglii n

Bujna wyobraźnia - błogosławieństwo czy przekleństwo?

Z tą sytuacją mierzyła się Ania z Zielonego Wzgórza, mierzę się ja, być może duża część wszystkich Ani na świecie tak ma. Chodzi tu o rozbudowaną, bogatą w w realistyczne, wyimaginowane twory wyobraźnię.  Dopiero niedawno zaczęłam doceniać jej siłę i koloryt, ale to przecież dzięki niej od małego szkraba mogłam spokojnie wysiedzieć w szkole, w długie podróży samochodem, w kolejce do lekarza, czy co najważniejsze.. w kościele. I same plusy - babcia myśli, że ma taką cudowną, grzeczną wnusię słuchającą z zapartym tchem tego co ksiądz prawi. Tymczasem kilkuletnia Anusia projektuje swój szalony plan rychłego zasiedlenia jednej z planet i stworzenia z niej krainy bąbelków. No i wszyscy zadowoleni. Swoją drogą krainę bąbelków pamiętam do dziś - sama planeta była bąbelkiem, ludzie mieszkali w dużych bańkach mydlanych, a wszystkie meble były z pianek i baniek. Jadło też się same piankowe produkty - na śniadanie, obiad i kolacje. Wy się śmiejcie, a ja mam tą planetę tak zakorzenioną w gł

Do Kornwalii na zakupy

Niedawno wróciłam z Kornwalii, gdzie razem z Jagodą (buziaki dla niej :*) byłam na wolontariacie. Niedługo napiszę o tym coś więcej, a tymczasem zacznę od zakupów, które tam poczyniłam. Zapraszam. ♡ Łupy z Lusha Lusha odkryłam w Paryżu i co nie co już o nim wspominałam. Jest to wyjątkowy i oryginalny sklep, w którym produkty kosmetyczne wykonane są z naturalnych składników i przypominać mają swym wyglądem jedzenie. Tanio nie jest, ale niepowtadzalność produktu macie zapewnioną. Sklepy porozrzucane są po całej Europie. W Anglii też jest ich dużo, a my akurat zrobiłyśmy nasze zakupy w Truro. Czekamy na Lusha w Polsce. Pierwszym moim zakupem jest galaretka do mycia ciała Whoosh. Galaretka zastępuje żel do mycia i ma dwie strony medalu. Pachnie niesamowicie połaczeniem limonki, cytryny i rozmarynu, ma też głeboki niebieski kolor. Po kąpieli zostawia na ciele orzeźwiający zapach i uczucie świeżości. Z drugiej strony znacie konsystencję galaretki i możecie się domyślać, że ani nie