Przejdź do głównej zawartości

Odkrycia zimy

Nie powiem, abym tej zimy bardzo dużo odkryła (szczególnie, że o nowościach grudnia już pisałam), ale jest kilka takich rzeczy, które na pewno ze mną zostaną i do których będę wracać. Kategorie są bynajmniej różne.. sami się przekonajcie. :)


Filmy

Okno na podwórze


Jakoś tak przeczuwałam, że się zakocham w Hitchcocku. Obejrzałam bowiem jego Okno na podwórze i jestem zachwycona. Jest to film z lat pięćdziesiątych, z czarującym Jamesem Stewartem i Grace Kelly. Opowiada o unieruchomionym przez złamaną nogę dziennikarzu, który z nudów zajmuje się podglądaniem sąsiadów. Okazuje się, że jeden z nich prawdopodobnie zamordował żonę. Jeff musi tylko jakoś to udowodnić. Mimo, że w zamierzeniu miał być to dreszczowiec, myślę, że obecnie film nie przeraża. Kocham go jednak za niesamowity klimat - obserwowanie podwórka przez okno staje się fascynującą rozrywką nie tylko dla Jeffa, ale i dla widza. Film ma też świetne zdjęcia, a bohaterowie są barwni i ciekawi. Akcja odbywa się tylko w jednym miejscu, co nie zmienia faktu, że Okno na podwórze jest pełne uroku i genialnego klimatu.


The first time



Pełna uroku opowieść o dwóch amerykańskich nastolatkach, nie do końca dostosowanych do kanonów zachowań ich rówieśników. Są trochę oderwani od współczesnego, pustego świata, pełnego płytkich uczuć i przez to od samego początku dają się polubić. Aubrey i Dave szukają miłości, przyjaźni, pierwszych erotycznych przeżyć - oglądanie tego filmu to przyjemna podróż przez dorastanie, razem z tymi sympatycznymi nastolatkami. Mimo, iż film jest w sumie lekką komedią romantyczną, nie jest płytki i pozbawiony sensu. Szczególnie podobał mi się wachlarz bohaterów - oprócz głównej pary, inne postacie były także kolorowe i różnorodne. 



Bez miłości ani słowa



O niee.. Wszystkie filmy są o miłości (pierwszy w sumie trochę też), muszę zmienić trochę repertuar. :) Jednak o tym filmie warto powiedzieć, bo jest ładny, romantyczny i wzruszający. Pewien pisarz od dwóch lat nie może ułożyć sobie na nowo życia, po tym gdy odeszła od niego żona. Jego córka nie może wybaczyć matce i spędza noce z przypadkowymi mężczyznami, a syn jest zbyt nieśmiały, by zagadać do dziewczyny. Ogólnie każdy ma tu jakiś problem, a bohaterów jest dużo więcej. Ale co ważne, te wszystkie problemy mają sens, są życiowe i dają do myślenia. Bohaterowie powoli przełamują się i zmieniają swoje nastawienie do świata. Okraszenie tego wszystkiego pisarską aurą i umieszczenie literatury na piedestale, dodatkowo sprawia, że film jest mi szczególnie bliski.




Książki

Żniwa zła



Mimo, że J.K. Rowling ma tendencję do rozwlekłego pisania, a trzecia część serii o przygodach Cormorana Strike'a nie przebija Wołania kukułki, Żniwa zła są wciągające i przejmujące. Jest to najbardziej brutalna część, dużo więcej też w niej prywatnego życia detektywa i jego asystentki - Robin. Chemia między tą dwójką jest już widoczna, a tymczasem Robin decyduje się na małżeństwo. Ten właśnie wątek oraz fascynująca, kryminalna zagadka seryjnych zbrodni w Londynie, sprawiają, że książka nas porywa (czym dalej, tym bardziej) i nie możemy doczekać się końca. Swoją drogą finał jest bardziej niż zaskakujący, dlatego nie mogę się doczekać kolejnej książki z tej świetnej serii. Ptaszki ćwierkają też o serialu, który ma być realizowany na podstawie przygód detektywa!


To przez Ciebie!



Dawno nie czytało mi się tak dobrze książki, która nie jest kryminałem! Wprost uwielbiam główną bohaterkę! Delhia po dziesięciu latach związku postanawia się oświadczyć chłopakowi, a tymczasem dowiaduje się, że od jakiegoś czasu jest przez niego zdradzana. Jest w rozsypce, jednak postanawia podnieść się i rozpocząć nowe życie w Londynie. Mieszka więc u przyjaciółki, znajduje nową pracę i poznaje różnych ludzi. Postanawia wrócić też do pasji sprzed lat. Powieść jest wspaniała - wciągająca, zabawna, momentami wzruszająca i oryginalna. Do końca nie wiedziałam jak się skończy - siedziałam jak na szpilkach. Na szczęście finał był taki jak sobie wymarzyłam i zakończyłam lekturę usatysfakcjonowana. ;) Książka głosi o tym, by nie bać się zmian, próbować nowych rzeczy i walczyć o marzenia - nigdy bowiem nie jest o to za późno.


Muzyka

Muzyka jest mi szczególnie bliska. Po koncercie Scorpions, stwierdziłam, że będę częściej wybierać się na muzyczne imprezy, bo po prostu odpowiada mi ten klimat. Ostatnio trafiłam na informację o czerwcowym Orange Warsaw Festival, na który koniecznie muszę się wybrać. Nie ma innej opcji. Dlaczego? Śpiewa tam Tom Odell. No właśnie, sprawa wyjaśniona. Ponadto występuje też Lana del Rey, którą również lubię. A więc muzyka tak, tak i jeszcze raz tak - wyobraża sobie ktoś bez niej świat?


Muse



Może i mam lekką obsesję na punkcie Wielkiej Brytanii, ale tam naprawdę mają najlepsze zespoły! W zeszłym tygodniu odkryłam fantastyczny, rockowy zespół - Muse. Znałam parę kawałków, ale nigdy nie kojarzyłam ich z konkretną grupą. Ten rodzaj rocka jest idealny dla mnie i podejrzewam, że sporo ich utworów zagości na moim telefonie. Uprising, Dead Inside, Supremacy, Madness - to tylko mała część ich utworów. Swoją drogą uświadomiłam sobie, że moje odkrycia rzadko pokrywają się z odkryciami radiowymi. Mam jakiś spóźniony zapłon. :-p



Blossoms



Fajna, młoda kapela grająca indie pop i indie rock. Również są z Anglii. ;) Główny wokalista Tom Ogden ma ładny głos, a piosenki są mega rytmiczne i szybko wpadające w ucho. Mam nadzieję, że uda im się przebić do polskiego radia, bo te utwory odświeżyłyby nieco nasze playlisty. At most a kiss, Blown Rose, Blow, Charlemagne - super kawałki, warto posłuchać.



Mr. Brightside



Tę piosenkę odkryłam zupełnie przypadkowo i od razu mnie zachwyciłam. Nie wiem czemu wcześniej jej nie słyszałam - chyba jest dość znana. W każdym razie jest totalnie energetyczna i świetna. Budzi do życia. ;)


Cake By The Ocean



Nie wiedziałam, że Joe Jonas jest wokalistą zespołu DNCE. Byłam bardzo zaskoczona gdy zobaczyłam go w teledysku. Jak sie okazuje fajnie śpiewa, a utwór (choć tekst może lekki i niezbyt ambitny) jest rytmiczny i wesoły. Do tańczenia i nucenia idealna.



Kosmetyki 


Kot z balsamami do ust




Plastikowy kotek firmy Pupa z trzema rodzajami pomadek w środku. W uroczej figurce są trzy kolory szminek: czerwony pomarańczowy i kremowy. Pupa ma świetne przyrządy do makijażu w różnych, fantazyjnych kształtach. Moją dziecięcą naturę cieszą śmieszne, kolorowe zestawy do makijażu, także do mojej matrioszki z cieniami do oczu, dołącza ten właśnie zwierzaczek. 


Olejek eukaliptusowy 




Wyhaczyłam go w sklepiku Opactwa Benedyktynów w Tyńcu. Był ratunkiem podczas ostatniego przeziębienia. Wystarczy kilka kropel na poduszkę, koszulkę, czy skórę i od razu lepiej się oddycha. Świetna sprawa.

Krem do rąk Neutrogena





Świetny krem z norweską formułą. Dzięki zawartej w nim glicerynie momentalnie natłuszcza i regeneruje ręce. Nie ma zapachu, ani żadnych sztucznych składników, dlatego nadaje się dla alergików. Kupiony w Rossmanie i niedrogi. Polecam.


Jedzenie

Mix Granola



Złapałam w Galerii Krakowskiej stoisko z pysznymi jogurtami, sokami i innymi cudami - Redberry. Nigdy nie ciągnęło mnie do mrożonych jogurtów, a tu wystarczy, że raz spróbowałam Mix Granoli i pokochałam od pierwszego wejrzenia. Mix Granola jest połączeniem jogurtu, owoców i płatków zbożowych. Można to zjeść w dwóch wersjach: klasycznej i sezonowej. Smaczne i zdrowe. :)

Liczi



Liczi, czyli małe, egzotyczne owoce będące czymś w rodzaju skrzyżowania orzecha z winogronem. Tata twierdzi że wyglądają jak małe jajka. Nie wszędzie da się je kupić, ale warto, bo są słodkie i soczyste - mają ciekawy smak.


Źródła: www.ofeminin.pl http://www.filmweb.pl/ inny-wymiar-filmow.blogspot.com www.onstageweb.com axunarts.wordpress.com www.tumblr.com

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Nieoczywiste atrakcje Londynu #1

Kilka dni temu wróciłam z Londynu i z tej okazji ktoś powinien mi zafundować darmową terapię. Terapeuta zaś powinien zastosować w rozmowach ze mną procedury odtęskniające. Na pewno takie są. Bo nie wiem co innego może mnie wyleczyć z Londynu. Chyba już po prostu nic. Moja kuzynka na przykład cieszy się, że z Londynu wróciła (choć w sumie dalej jest w Anglii, więc może to inaczej działa). Ja się NIE cieszę. Ja tu cierpię proszę państwa. Ale do rzeczy.  Ostatni wpis zawierał generalne przemyślenia na temat mojego pobytu w Londynie. Co nieco wspominałam tam o konkretnych miejscach, ale dziś będzie szerzej i dokładniej. Powiem bowiem o atrakcjach Londynu, które odkryłam podczas mojego wyjazdu. Uwaga. Nie są to typowe atrakcje, zawarte na każdej pocztówce, fototapecie i i kubku z Londynu. To jak duże wrażenie robi Parlament, Big Ben (swoją drogą obecnie otulony rusztowaniami), Tower Bridge, National Gallery, czy Muzeum Historii Naturalnej, wie chyba każdy. Nawet ten, kto w stolicy Anglii n

Bujna wyobraźnia - błogosławieństwo czy przekleństwo?

Z tą sytuacją mierzyła się Ania z Zielonego Wzgórza, mierzę się ja, być może duża część wszystkich Ani na świecie tak ma. Chodzi tu o rozbudowaną, bogatą w w realistyczne, wyimaginowane twory wyobraźnię.  Dopiero niedawno zaczęłam doceniać jej siłę i koloryt, ale to przecież dzięki niej od małego szkraba mogłam spokojnie wysiedzieć w szkole, w długie podróży samochodem, w kolejce do lekarza, czy co najważniejsze.. w kościele. I same plusy - babcia myśli, że ma taką cudowną, grzeczną wnusię słuchającą z zapartym tchem tego co ksiądz prawi. Tymczasem kilkuletnia Anusia projektuje swój szalony plan rychłego zasiedlenia jednej z planet i stworzenia z niej krainy bąbelków. No i wszyscy zadowoleni. Swoją drogą krainę bąbelków pamiętam do dziś - sama planeta była bąbelkiem, ludzie mieszkali w dużych bańkach mydlanych, a wszystkie meble były z pianek i baniek. Jadło też się same piankowe produkty - na śniadanie, obiad i kolacje. Wy się śmiejcie, a ja mam tą planetę tak zakorzenioną w gł

Do Kornwalii na zakupy

Niedawno wróciłam z Kornwalii, gdzie razem z Jagodą (buziaki dla niej :*) byłam na wolontariacie. Niedługo napiszę o tym coś więcej, a tymczasem zacznę od zakupów, które tam poczyniłam. Zapraszam. ♡ Łupy z Lusha Lusha odkryłam w Paryżu i co nie co już o nim wspominałam. Jest to wyjątkowy i oryginalny sklep, w którym produkty kosmetyczne wykonane są z naturalnych składników i przypominać mają swym wyglądem jedzenie. Tanio nie jest, ale niepowtadzalność produktu macie zapewnioną. Sklepy porozrzucane są po całej Europie. W Anglii też jest ich dużo, a my akurat zrobiłyśmy nasze zakupy w Truro. Czekamy na Lusha w Polsce. Pierwszym moim zakupem jest galaretka do mycia ciała Whoosh. Galaretka zastępuje żel do mycia i ma dwie strony medalu. Pachnie niesamowicie połaczeniem limonki, cytryny i rozmarynu, ma też głeboki niebieski kolor. Po kąpieli zostawia na ciele orzeźwiający zapach i uczucie świeżości. Z drugiej strony znacie konsystencję galaretki i możecie się domyślać, że ani nie