Przejdź do głównej zawartości

Klasyczny walentynkowy post




Ostatnio było smutno i z refleksjami, to teraz będzie wesoło i cukierkowo. Oto przedstawiam Wam 10 komedii romantycznych, świetnie nadających się na Walentynki! Lista oczywiście subiektywna, mój gust niekoniecznie się pokrywa z opiniami innych, dlatego jeśli będzie za uroczo, różowo i happyendowo to z góry przepraszam - nic nie poradzę, że tego typu filmy są bliskie mojemu sercu. ;) Swoją drogą niezwykle ciężko było mi wybrać jedynie 10, spośród wielu ulubionych. Te filmy nadają się na wieczór z przyjaciółką, mamą, kuzynką, kotem i chłopakiem (niech też będzie - w końcu to Walentynki, aczkolwiek śmiem wątpić, czy przeciętny chłopak lubi komedie romantyczne). W każdym razie, ja gorąco polecam. <3


10. O północy w Paryżu



Ten film Woody'ego Allena ma w sobie pewnego rodzaju magię. Jest zabawny i opowiada nieprawdopodobną, ciekawą historię. Pewien pisarz przyjeżdża z narzeczoną do Paryża. Spacerując po mieście odkrywa, że może podróżować w czasie. Trafia więc do lat dwudziestych, gdzie poznaje pełną uroku Adrianę z którą postanawia spędzić resztę życia. Jednak, czy to aby na pewno taki świetny plan? Dzieło Allena emanuje spokojem i uwydatnia wszystkie uroki miasta miłości (choć muszę przyznać, że Paryż w deszczu na żywo nie jest aż taki piękny :P). Klimatyczna muzyka i zabawne dialogi dodają tylko filmowi uroku. Dla mnie doskonały film, choć jak wiadomo, Allen nie dla wszystkich. ;)



9. Listy do Julii



Sophie jedzie z narzeczonym do Werony, by spędzić tam romantyczne chwile, jednak on całkowicie zatapia się we włoskich specjałach, zamiast spędzać czas z ukochaną. Dziewczyna postanawia więc pomóc pewnej starszej pani odnaleźć miłość sprzed lat. W poszukiwaniach towarzyszy im wnuczek kobiety i w trójkę ruszają w sentymentalną podróż w przeszłość. Ciepły, romantyczny film o tym, że nigdy nie jest za późno by walczyć o prawdziwą miłość. Dodatkowo urocza Amanda Seyfried w roli Sophie i bajeczne pejzaże Włoch. Myślę, że niektórzy mogą uznać tą opowieść za naiwną i nierealną, ale nie szkodzi - jest taka piękna!



8. Nie kłam kochanie



Jest to właśnie jedna z tych nielicznych polskich komedii romantycznych, która mi się podoba. Rzuciło mi się w oczy sporo hejtów na ten film, ale według mnie jest to niewymagająca, przyjemna komedia. Głównym bohaterem filmu jest kobieciarz, który, by zyskać fortunę od ciotki, przedstawia rodzinie swoją fałszywą narzeczoną - ona również jest przez niego oszukiwana. Przede wszystkim film ten ma wiele zabawnych momentów, fajną muzykę, a para głównych bohaterów, w tej roli Adamczyk i Żmuda - Trzebiatowska, jest świetna. Tyszkiewicz również. Dodatkowo - muszę przyznać - film wspaniale pokazuje mój ukochany Kraków. :)



7. Listy do M



Stuhr, Karolak, Dygant, Adamczyk i wieeele innych aktorów, dających nam gwarancję dobrej zabawy. Film śmieszy, trochę wzrusza i fantastycznie wprowadza pozytywną atmosferę. To przeplatające się wątki różnych ludzi, którzy w Wigilię po prostu szukają ciepła i miłości (konwencja jak w Love Actually, ale wątki na szczęście inne). Klimat Listów do M jest wyjątkowy , tak samo jak oprawa muzyczna - zakochałam się w piosence What the world needs now. Myślę, że każdy z nas będzie mógł utożsamić się z którymś z bohaterów (jak i ja), a jeśli nawet nie, to po prostu będzie dobrze się bawił oglądając tą komedię.



6. Mała wielka miłość



Jest to polsko-amerykańska komedia romantyczna z Agnieszką Grochowską i Joshuą Leonardem w rolach głównych. Joanna i Ian poznali się w USA, a połączył ich przelotny romans. Dziewczyna wróciła do Polski i spodziewa się dziecka, a Ian postanawia załatwić wszystko za pomocą pieniędzy. Nie spodziewa się jednak, że przyjazd do Polski całkowicie odmieni jego spojrzenie na świat. Film jest przede wszystkim bardzo śmieszny. Wątki pokazujące stereotypowych Polaków i językowe komplikacje są genialne, świetne są też sceny z Marcelem. Agnieszkę i Joshuę super ogląda się razem, a piosenka z filmu - Have or be, stała się jedną z moich ulubionych. Polecam - to naprawdę fajna komedia. :)



5. The Holiday



To historia dwóch porzuconych kobiet, które postanawiają odwrócić swoje życie do góry nogami i skorzystać z wymiany domów. Iris przeprowadza się więc do LA, natomiast Amanda trafia do zaśnieżonej wsi w UK. Może to właśnie tam odnajdą miłość i szczęście? Ta komedia zachwyciła mnie urokliwymi zdjęciami angielskiej prowincji oraz mnóstwem zabawnych i ciepłych scen. Winslet, Diaz, Black i Law, tworząc filmowe duety, doskonale odnajdują się w swoich rolach. Uroczą postacią jest też staruszek Arthur (Eli Wallach) - bardzo mnie wzruszył. Z The Holiday emanuje magia i pozytywna energia, po prostu nie da się nie pokochać tego filmu!



4. Moja dziewczyna wychodzi za mąż



Bardziej odpowiada mi zagraniczny tytuł Made of Honour - polski trochę słabo brzmi. Ale nie o tym tu mowa, ale o jednej z moich ulubionych komedii romantycznych. W główną rolę wciela się Patrick Dempsley, którego baardzo lubię. Gra on typowego kobieciarza, który dopiero gdy dowiaduje się o zaręczynach przyjaciółki, uświadamia sobie co do niej czuje. Postanawia nie dopuścić do jej ślubu, a w tym celu wybiera się do Szkocji, gdzie ma odbyć się uroczystość. Brytyjskie krajobrazy są pięknie pokazane, z resztą podobnie jak Nowy Jork, para głównych bohaterów jest sympatyczna, mamy też się z czego pośmiać. Super film, choć dla mnie ani z plakatu, ani z tytułu, na taki się nie zapowiadał. ;)



3. Lekarstwo na miłość


Nie za często oglądam stare, czarno-białe filmy i sama z siebie bym się do tego nie zabrała. Na szczęście szczęśliwym zbiegiem okoliczności trafiłam na tą świetną komedię z Kaliną Jędrusik (co za piękna kobieta!) i Andrzejem Łapickim w rolach głównych. Dialogi tam są boskie i aż żal, że teraz tego typu filmów się już nie robi. Joanna w tak uroczy i śmieszny sposób pokazuje typowe, kobiece zachowania. Pozostała część obsady również bawi co niemiara, wątek kryminalny i sceny z rozmowami telefonicznymi powalają na łopatki! Naprawdę - nie spodziewałabym się, że Lekarstwo na miłość tak mi przypadnie do gustu!



2. Kocha, lubi, szanuje



Znowu niezbyt trafiony polski tytuł, ale za to świetny film. Po jego obejrzeniu polubiłam Ryana Goslinga i jeszcze bardziej polubiłam Emmę Stone. Porusza on historie kilku osób o różnych problemach uczuciowych, dość relatywnych do wieku tychże postaci. Film jest pełen niespodzianek, bo zupełnie nie domyślałam się pewnych koneksji między bohaterami. Poza tym jest zabawny (scena rodzinnej walki :D) i barwny. Wyraziste są też postacie - ogółem Crazy, Stupid Love jest pełen ciepła, szaleństw i energii. Polecam dla każdego, serio!



1. Planeta Singli



Świeżo, bo przedwczoraj, obejrzany w kinie. Wybrałam się na niego z wielu powodów: Stuhr gra główną rolę, pozostała część obsady świetna, jest to komedia romantyczna, jest w klimacie Walentynek, czułam, że mi się spodoba itp. itd. Oczywiście się nie zawiodłam. Moim zdaniem jest to jak na razie najlepszy polski film w tym gatunku jaki obejrzałam. Wszystko tu pasuje, na czele z uroczą parą głównych bohaterów i ich zabawnymi przyjaciółmi (Marcel <3). Ponadto genialna ścieżka dźwiękowa - idealnie dobrane utwory, sceny w których śmiałam się do rozpuku, ale i takie, na których się wzruszałam. Maciek Stuhr jak zwykle doskonały, ale czymże byłby ten film bez pozostałych, prześmiesznych, adoratorów głównej bohaterki - Ani. Reżyser (jak przy Listach do M) odwalił kawał dobrej roboty, oby tak dalej! Koniecznie polecam wybrać się na Planetę Singli. <3





To by było na tyle. Walentynki spędziłam nie w kinie i nie w kawiarni, ale na stoku narciarskim, z czego jestem bardzo zadowolona, bo nart mi nic nie zastąpi. Cóż więcej mogę powiedzieć - kochajcie się wszyscy cały rok. Do zobaczenia. :D


Źródła:
http://www.filmweb.pl/
http://ars.pl/
www.canalplus.pl
film.onet.pl
stopklatka.pl
www.fanpop.com
chomikuj.pl
www.telemagazyn.pl

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Nieoczywiste atrakcje Londynu #1

Kilka dni temu wróciłam z Londynu i z tej okazji ktoś powinien mi zafundować darmową terapię. Terapeuta zaś powinien zastosować w rozmowach ze mną procedury odtęskniające. Na pewno takie są. Bo nie wiem co innego może mnie wyleczyć z Londynu. Chyba już po prostu nic. Moja kuzynka na przykład cieszy się, że z Londynu wróciła (choć w sumie dalej jest w Anglii, więc może to inaczej działa). Ja się NIE cieszę. Ja tu cierpię proszę państwa. Ale do rzeczy.  Ostatni wpis zawierał generalne przemyślenia na temat mojego pobytu w Londynie. Co nieco wspominałam tam o konkretnych miejscach, ale dziś będzie szerzej i dokładniej. Powiem bowiem o atrakcjach Londynu, które odkryłam podczas mojego wyjazdu. Uwaga. Nie są to typowe atrakcje, zawarte na każdej pocztówce, fototapecie i i kubku z Londynu. To jak duże wrażenie robi Parlament, Big Ben (swoją drogą obecnie otulony rusztowaniami), Tower Bridge, National Gallery, czy Muzeum Historii Naturalnej, wie chyba każdy. Nawet ten, kto w stolicy Anglii n

Bujna wyobraźnia - błogosławieństwo czy przekleństwo?

Z tą sytuacją mierzyła się Ania z Zielonego Wzgórza, mierzę się ja, być może duża część wszystkich Ani na świecie tak ma. Chodzi tu o rozbudowaną, bogatą w w realistyczne, wyimaginowane twory wyobraźnię.  Dopiero niedawno zaczęłam doceniać jej siłę i koloryt, ale to przecież dzięki niej od małego szkraba mogłam spokojnie wysiedzieć w szkole, w długie podróży samochodem, w kolejce do lekarza, czy co najważniejsze.. w kościele. I same plusy - babcia myśli, że ma taką cudowną, grzeczną wnusię słuchającą z zapartym tchem tego co ksiądz prawi. Tymczasem kilkuletnia Anusia projektuje swój szalony plan rychłego zasiedlenia jednej z planet i stworzenia z niej krainy bąbelków. No i wszyscy zadowoleni. Swoją drogą krainę bąbelków pamiętam do dziś - sama planeta była bąbelkiem, ludzie mieszkali w dużych bańkach mydlanych, a wszystkie meble były z pianek i baniek. Jadło też się same piankowe produkty - na śniadanie, obiad i kolacje. Wy się śmiejcie, a ja mam tą planetę tak zakorzenioną w gł

Do Kornwalii na zakupy

Niedawno wróciłam z Kornwalii, gdzie razem z Jagodą (buziaki dla niej :*) byłam na wolontariacie. Niedługo napiszę o tym coś więcej, a tymczasem zacznę od zakupów, które tam poczyniłam. Zapraszam. ♡ Łupy z Lusha Lusha odkryłam w Paryżu i co nie co już o nim wspominałam. Jest to wyjątkowy i oryginalny sklep, w którym produkty kosmetyczne wykonane są z naturalnych składników i przypominać mają swym wyglądem jedzenie. Tanio nie jest, ale niepowtadzalność produktu macie zapewnioną. Sklepy porozrzucane są po całej Europie. W Anglii też jest ich dużo, a my akurat zrobiłyśmy nasze zakupy w Truro. Czekamy na Lusha w Polsce. Pierwszym moim zakupem jest galaretka do mycia ciała Whoosh. Galaretka zastępuje żel do mycia i ma dwie strony medalu. Pachnie niesamowicie połaczeniem limonki, cytryny i rozmarynu, ma też głeboki niebieski kolor. Po kąpieli zostawia na ciele orzeźwiający zapach i uczucie świeżości. Z drugiej strony znacie konsystencję galaretki i możecie się domyślać, że ani nie