Wczoraj był ostatni dzień 2015 roku, dziś jest już 1 stycznia 2016. Czas przemija nieubłaganie, lata odlatują w szybkim tempie (dla mnie od pewnego czasu w bardzo szybkim), kolejny rok zapadnie w niepamięć. Ale czy na pewno? Nie. Pozostaną z nami wspomnienia.
Bo wspomnienia są ważne. A ktoś taki jak ja, czyli niezwykle sentymentalny, ze swoimi wspomnieniami, jest czasem skazany na całkowite zatracenie. Grechuta śpiewa: "Ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy". Uwielbiam go, ale z tym się nie zgadzam, bo jeżeli chodzi o mnie to siedzę we wspomnieniach, miętoszę je, przeżuwam i trawię. Robię to cały czas, aż poddadzą się wspomnieniowej machinie, zakorzenią w pamięci i zostaną przez nią zaakceptowane.
Obok tych dobrych wspomnień, pojawiają się złe - te których się wstydzę, o których chcę zapomnieć. Niestety, nie potrafię tak po prostu wyplenić ich z mojej głowy - wciąż je szatkuje, czym czasem doprowadzam samą siebie do szału. Besztam się za to, co kiedyś zrobiłam. Wiem, że to nie ma sensu, ale taka już jestem.
Wszystko ma jednak również swoje dobre strony. To dzięki tym pięknym wspomnieniom jestem w stanie egzystować. Gdy jest mi źle, by się pocieszyć, potrafię całkowicie zatopić się w słodkich chwilach z przeszłości. A więc dziękuję losowi za umiejętność przywoływania tak żywych, barwnych obrazów z całego, mojego życia.
Wspominam zdarzenia dawne, jak i te całkiem świeże. Przypominam sobie moje beztroskie dzieciństwo, lata w podstawówce, zieloną szkołę nad morzem, moją prześmieszną klasę, surowych nauczycieli, których wtedy nie cierpiałam, a teraz wspominam z sentymentem, nielegalne rozmowy w ławce z koleżankami, przesyłanie liścików, lody na placu zabaw, bitwy na śnieżki i wszystkie te chwile beztroski.
Wspominam Boże Narodzenia z rodziną - tą magiczną atmosferę, której tak bardzo już się nie odczuwa, żarty taty i wujka przy stole, sterty prezentów, jedzenia i ubieranie choinki przy dźwięku kolęd.
Wspominam również mnóstwo śmiechu w w szkole, nocne imprezy z koleżankami i coroczne wyjazdy w góry z przyjaciółką, pełne spacerów i tańca.
Pamiętam wspaniałe chwile w szkole wokalnej, łącznie z nagraniem piosenki w studiu, które było dla mnie niezapomnianym przeżyciem (mała Ania czuła się jak gwiazda :D), lata które spędziłam na warsztatach teatralnych, pełne kreatywności i świetnej zabawy, fajnych ludzi, których tam poznałam i te wszystkie przedstawienia na koniec roku, podczas których uczyłam się walczyć z tremą.
Nigdy nie zapomnę studniówki, wakacji z rodziną w Grecji, zwiedzania Londynu, imprezy z przyjaciółkami na zakończenie roku, czy wyjazdu do Wrocławia. Takie wydarzenia mogłabym wymieniać godzinami, jest ich wiele.
Najbardziej z zakamarków pamięci przebijają mi się pewne epizody, krótkie, zabawne scenki, takie pozornie nieznaczące chwile, które jednak zostaną ze mną na bardzo długo. Pamiętam drobnostki, ale to właśnie one sprawiają, że się uśmiecham, przywołując w głowie obrazy z przeszłości. Mama czasem wyrzuca mi, że ja pamiętam "takie nieistotne szczegóły". Pewnie i tak. Ale odpowiada mi to, bo właśnie na bazie takich szczegółów (dla innych ludzi nieważnych, ale dla mnie owszem), powstają fantastyczne wspomnienia na całe życie.
Komentarze
Prześlij komentarz