Przejdź do głównej zawartości

Odkrycia Grudnia


Grudzień był dla mnie miesiącem zarówno paru nieprzyjemności w sferze nauki, jak i wielu przyjemności, po prostu w codziennym życiu. Ponieważ miłe chwile mogą zostać stworzone przez najdrobniejsze elementy, takie jak popołudnie w kawiarni, pozytywny film, czy dobra muzyka, podam tu trochę rzeczy, którym udało się podnieść moje samopoczucie - przedstawiam grudniowe hity! ;)





Książki


Zabić drozda




Powieść Harper Lee jest uważana za arcydzieło światowej literatury, a ja całkowicie zgadzam się z tą opinią! Zabić drozda przeczytałam w jeden dzień - czytało mi się doskonale! Myślę, że kluczem jest tu wciągająca fabuła i przystępny język. Narratorem jest dziewczynka w wieku szkolnym, która opisuje wydarzenia, dziejące się w latach 30-stych XX wieku w jej miejscowości. Akcja skupia się głównie wokół procesu, w którym czarnoskóry mężczyzna zostaje oskarżony o gwałt. Tata dziewczynki broni oskarżonego. W czasach, których rasizm jest jeszcze mocno zakorzeniony na południu USA, ona i jej brat narażeni są na agresję ze strony mieszkańców. Książka pokazuje zło i tendencyjność myślenia, które potrafią wyjść z człowieka przy pierwszej lepszej okazji, a także wiele innych, ciekawych i pouczających wątków, a wszystko to opisane oczami dziecka.


Filmy

Birdman




Cztery Oscary i świetne opinie sprawiły, że w końcu musiałam obejrzeć ten film. Nie zawiódł mnie. Doskonale pokazał rozpaczliwą walkę podstarzałego aktora o utrzymanie sławy. Birdman wspaniale obrazuje rzeczywistość show-biznesu - dziś wszyscy cię kochają, jutro nikt już o tobie nie pamięta. Nie jest łatwo się z tym pogodzić. Genialne zdjęcia, dobra obsada aktorska, sporo śmiesznych momentów, motyw lotu i ciekawa koncepcja muzyczna w tle, to duże plusy Birdmana. Zachwycił mnie motyw lotu, który zarówno nawiązuje do życiowej roli aktora, jak i pokazuje jego chęć ponownegowzniesienia się na wyżyny sławy. Warto obejrzeć!



Kochajmy się od święta




Byłam na tym filmie z rodzicami (!), pierwszy raz od niepamiętnych czasów.. i muszę powiedzieć, że wypadł w naszej ocenie (a szczególnie mojej i mamy) zaskakująco dobrze! Naprawdę, byłam nastawiona sceptycznie, a jednak, Love the Coopers pozytywnie mnie zaskoczył. Oczywiście, nie ma co się tu spodziewać ambitnego kina - jest to dość typowa, świąteczna, lekka komedia o rodzinie z górą problemów, która przy świątecznym stole stara się zachować pozory normalności. Co jest fajne, to kilka interesujących, nietypowych wątków, ciepła atmosfera i plejada gwiazd, takich jak Diane Keaton, czy Amanda Seyfried. Love the Coopers, to zabawny, trochę wzruszający, przyjemny film na zimowy wieczór.




Za jakie grzechy dobry Boże?




Rzadko oglądam francuskie filmy, choć kiedy myślę o Amelii, Nietykalnych i powyższej komedii, nachodzi mnie myśl, że powinnam robić to częściej. Francuskie kino jednak ma coś w sobie. Znów (jak w przypadku Kochajmy się od Święta), film przebił moje oczekiwania. Opowiada o rodzinie, w której wszystkie cztery córki, ku załamaniu rodziców, wychodzą za mąż za całkiem odmiennych kulturowo mężczyzn. Film jest niesamowicie zabawny, śmiałam się cały czas! Na Filmwebie wywołał on dyskusję na temat, czy wyśmiewa on poprawność polityczną, czy wręcz odwrotnie. Ja uważam, że ukazanie na wesoło uciążliwych czasem (dla obu stron) różnic międzykulturowych, jest fajnym pomysłem, Polecam na poprawę humoru. :D


Jakub Gierszał




No i w końcu stało się, zachwyciłam się tym panem. Ominęła mnie fala zachwytu przy Sali Samobójców, no a teraz się stało! Zaczęło się miesiąc temu, po obejrzeniu zwiastuna Córek Dancingu, potem dodatkowo zaraziła mnie koleżanka (no dzięki Justyna :O), no a później nałożyło się na to parę innych kwestii. Kuba jest bardzo utalentowany, świetnie kreuje bohaterów (Sala Samobójców, Nieulotne, Moralność Pani Dulskiej), przypomina trochę Toma i jest blondynem o niebieskich oczach, co dopełnia całości. ;)



Teatr

Sposób na kobietę/ Romanca




Na tą sztukę miałam zamiar wybrać się już dawno, w końcu się udało. Spektakl wystawiany jest co jakiś czas w teatrze Bagatela, a odtwórcami ról są Magdalena Walach, Paweł Okraska i Marcel Wiercichowski. Nie mogę tu za wiele powiedzieć, bo Romanca jest pełna niespodzianek, których lepiej nie wyjawiać. Powiem jedynie, że jest to fantastyczna, ogromnie zaskakująca komedia (romantyczna?), na którą zdecydowanie warto iść, by zaznać czegoś nowego, nietypowego i by po prostu się pośmiać.





Jedzenie & knajpy

Taco Mexicano




Chyba nigdy wcześniej nie kosztowałam prawdziwej meksykańskiej kuchni, do momentu odkrycia Taco Mexicano. Do tej restauracji na ulicy Poselskiej, zaprowadziła mnie kuzynka (dzięki Ola ;)), a ja z pewnym respektem zaczęłam próbować latynoskich dań, bojąc się przede wszystkim ich pikantności. Jak się okazuje, nie ma się czego obawiać, bo stopień ostrości potraw można sobie wybrać (dla mnie łagodne :P). Jadłam pyszne tortille - z kurczakiem, a na drugi dzień wegetariańską, próbowałam też zupy z papryką i prawdziwych nachos. Można się też tam napić świetnej lemoniady, a do każdego posiłku dostaje się miskę orzeszków ziemnych. Restaurację prowadzi przesympatyczny Meksykanin, który chętnie poopowiada o każdej z potraw. Fajne wrażenie robi też wnętrze - kilka sal, maksymalnie kolorowych, z meksykańskimi akcentami, mapami i kaktusami. Aż zechciałam się wybrać do Meksyku, warto tu wpaść. :D




BonjourCava





Przyjemna knajpka, znajdująca się w trzech miejscach w Krakowie. Jak przystało na nazwę, zachowuje fajny, francuski klimat, w środku jest przytulnie, kolorowo i można zjeść pyszne tarty! Wybór tart jest duży - tych słodkich i nie tylko, a oprócz nich można skosztować również wielu innych francuskich wypieków, takich jak croissanty i drożdżówki. Aha,kiedy tam siedziałam, w tle leciała playlista z muzyką Toma Odella, także 100 pkt w górę. Polecam BonjourCava - miejscówka fajna, miły klimat, nie tak drogo, (dzięki Marysia za pokazanie :)), więc jeszcze nieraz tam zajrzę.



Ciastka z kubka




Jest to odkrycie, bo wcześniej w ogóle o czymś takim nie słyszałam. Mieszasz składniki w kubku, wkładasz na jakiś czas (na ogół do 3 min) do mikrofalówki i ciasto gotowe. Wow. Dziwna sprawa i nie mam zielonego pojęcia czy jest normalne i zdrowe. :O Nie kupiłam tej książki, ale zrobiłam zdjęcia paru przepisom, wykorzystałam jeden i ciasto hmm.. wyszło trochę dziwne, ale w miarę smaczne. Moi rodzice co prawda nie odważyli się spróbować, ale ja twardo zjadłam całość. :D Muszę wypróbować jeszcze inne przepisy, może trzeba uzyskać jakąś wprawę w robieniu ciasta z kubka (?). Chyba nie będę go robić za często, bo jednak.. ciasto upieczone w 3 minuty.. W każdym razie ciekawe odkrycie!



Kwitnąca herbatka



Spotkałam się z kwitnącą herbatą pierwszy raz i jest to ciekawa sprawa. Dostałyśmy czajniczek ze zwiniętym kwiatkiem, który zanurzony w wodzie zaczął się rozwijać. Napój miał lekki, kwiatowy smak i bursztynowy kolor. Takie cuda w Cafe Magia i zapewne w paru innych miejscach, fajna rzecz. ;)



Muzyka

Mad world




Ten utwór niesamowicie we mnie uderzył. Swoim wydźwiękiem, smutkiem i prawdą jaką ze sobą niesie. Stawia pytanie o sens pewnych, wyuczonych działań, które są częścią naszego życia. Czasem wyścigujemy się nie wiadomo z kim i nie wiadomo po co. Gnamy dookoła w karuzeli naszych spraw i nie umiemy się zatrzymać. A czasem warto.



The Power of Love




Jest to piękna, wzruszająca piosenka o sile prawdziwej miłości. Wiem, że jest ona śpiewana, w wielu wersjach, ja polecam oryginał w wykonaniu Frankie Goes To Hollywood i śliczny cover Gabrielle Aplin. <3



Otherside




Ależ się do mnie przyczepił ten kawałek! I wcale nie protestuję. Red Hot Chilli Peppers potrafią stworzyć świetne rzeczy i taka właśnie jest ta piosenka. <3



Na razie to by było na tyle. Fajnie jest znajdywać w gąszczu porozrzucanych w mieście i internecie rzeczy, te które nas cieszą i inspirują.





Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Nieoczywiste atrakcje Londynu #1

Kilka dni temu wróciłam z Londynu i z tej okazji ktoś powinien mi zafundować darmową terapię. Terapeuta zaś powinien zastosować w rozmowach ze mną procedury odtęskniające. Na pewno takie są. Bo nie wiem co innego może mnie wyleczyć z Londynu. Chyba już po prostu nic. Moja kuzynka na przykład cieszy się, że z Londynu wróciła (choć w sumie dalej jest w Anglii, więc może to inaczej działa). Ja się NIE cieszę. Ja tu cierpię proszę państwa. Ale do rzeczy.  Ostatni wpis zawierał generalne przemyślenia na temat mojego pobytu w Londynie. Co nieco wspominałam tam o konkretnych miejscach, ale dziś będzie szerzej i dokładniej. Powiem bowiem o atrakcjach Londynu, które odkryłam podczas mojego wyjazdu. Uwaga. Nie są to typowe atrakcje, zawarte na każdej pocztówce, fototapecie i i kubku z Londynu. To jak duże wrażenie robi Parlament, Big Ben (swoją drogą obecnie otulony rusztowaniami), Tower Bridge, National Gallery, czy Muzeum Historii Naturalnej, wie chyba każdy. Nawet ten, kto w stolicy Anglii n

Bujna wyobraźnia - błogosławieństwo czy przekleństwo?

Z tą sytuacją mierzyła się Ania z Zielonego Wzgórza, mierzę się ja, być może duża część wszystkich Ani na świecie tak ma. Chodzi tu o rozbudowaną, bogatą w w realistyczne, wyimaginowane twory wyobraźnię.  Dopiero niedawno zaczęłam doceniać jej siłę i koloryt, ale to przecież dzięki niej od małego szkraba mogłam spokojnie wysiedzieć w szkole, w długie podróży samochodem, w kolejce do lekarza, czy co najważniejsze.. w kościele. I same plusy - babcia myśli, że ma taką cudowną, grzeczną wnusię słuchającą z zapartym tchem tego co ksiądz prawi. Tymczasem kilkuletnia Anusia projektuje swój szalony plan rychłego zasiedlenia jednej z planet i stworzenia z niej krainy bąbelków. No i wszyscy zadowoleni. Swoją drogą krainę bąbelków pamiętam do dziś - sama planeta była bąbelkiem, ludzie mieszkali w dużych bańkach mydlanych, a wszystkie meble były z pianek i baniek. Jadło też się same piankowe produkty - na śniadanie, obiad i kolacje. Wy się śmiejcie, a ja mam tą planetę tak zakorzenioną w gł

Do Kornwalii na zakupy

Niedawno wróciłam z Kornwalii, gdzie razem z Jagodą (buziaki dla niej :*) byłam na wolontariacie. Niedługo napiszę o tym coś więcej, a tymczasem zacznę od zakupów, które tam poczyniłam. Zapraszam. ♡ Łupy z Lusha Lusha odkryłam w Paryżu i co nie co już o nim wspominałam. Jest to wyjątkowy i oryginalny sklep, w którym produkty kosmetyczne wykonane są z naturalnych składników i przypominać mają swym wyglądem jedzenie. Tanio nie jest, ale niepowtadzalność produktu macie zapewnioną. Sklepy porozrzucane są po całej Europie. W Anglii też jest ich dużo, a my akurat zrobiłyśmy nasze zakupy w Truro. Czekamy na Lusha w Polsce. Pierwszym moim zakupem jest galaretka do mycia ciała Whoosh. Galaretka zastępuje żel do mycia i ma dwie strony medalu. Pachnie niesamowicie połaczeniem limonki, cytryny i rozmarynu, ma też głeboki niebieski kolor. Po kąpieli zostawia na ciele orzeźwiający zapach i uczucie świeżości. Z drugiej strony znacie konsystencję galaretki i możecie się domyślać, że ani nie