Przejdź do głównej zawartości
Święta z muzyką w tle



Zdecydowałam się na porządne bombardowanie świątecznymi kawałkami. Postanowiłam nie dodawać polskich kolęd, które swoją drogą uwielbiam, a postawić na moje ulubione świąteczne piosenki. Prawdę mówiąc, miałam duży problem ze zdecydowaniem, które powinny się tu pojawić, bo mam bardzo dużo ulubionych świątecznych hitów, a to co jest tutaj , to zaledwie ich część. Nie będzie można tu też znaleźć takich klasyków jak Last Christmas czy All I want for Christmas, choć bardzo je lubię. Zdecydowałam się jednak na nie tak znane, ale równie niezwykłe, zimowe utwory.


Mamy dużo płyt z bożonarodzeniową muzyką. Są jednak takie które po prostu zawsze rozbrzmiewają w naszym domu niemal od początku grudnia.


The Best Christmas... Ever! 1 i 2


Dzięki tym płytom odkryłam ogromną ilość wspaniałych piosenek, m.in. większość utworów widniejących poniżej. Myślę, że kupno tych płyt bardzo się opłaca, bo cena każdego zestawu to około 30 zł, a jedno opakowanie zawiera cztery płyty: pierwszą ze współczesnymi, zagranicznymi przebojami, drugą z polskimi utworami, w trzeciej znajdziemy stare angielskie piosenki (♡), a w czwartej nasze kolędy.


Kolędy Franka Sinatry


Są doskonałe. Idealny jest jego głos, fantastyczne są te wszystkie śpiewane przez niego amerykańskie klasyki, niesamowita jest też oprawa muzyczna. Rozpływam się przy słuchaniu tej płyty i to dosłownie każdego roku. Warto posłuchać Sinatry - uspokaja i wprowadza cudowną atmosferę do domu.


Polskie kolędy 


Śpiewają je dosłownie wszyscy polscy piosenkarze i wychodzi im to z różnym skutkiem. Dla mnie obowiązkowe są kolędy Rubika i jego chórków, głównie ze względu na niesamowitą oprawę muzyczną. Mój tata twierdzi, że brzmi ona jak ścieżka dźwiękowa z bajek Disneya i chyba coś w tym jest. Co nie zmienia faktu, że ją uwielbiam. :) Lubię również kolędy, które śpiewa Kayah. Brzmią ślicznie, a nie są przesadzone i zanadto przerobione jak u Edyty Górniak. Co ciekawe mamy też płyty Golec uOrkiestra i Krawczyka (:-D) i są one dość fajne, jeśli chce się posłuchać czegoś energetycznego z góralską nutą.



Najlepsze świąteczne utwory


Thank God It's Christmas/ Queen

Queen to jeden z moich ulubionych zespołów. Potrafił wyprodukować tyle cudownych utworów - zarówno energetycznych hitów, jak i spokojnych ballad. Myślę, że jeszcze o nich napiszę, bo zajmują ważne miejsce w moim muzycznym sercu, a na razie Thank God It's Christmas <3





Merry Christmas Everyone/ Shakin' Stevens

Znam tą piosenkę na pamięć, bo nucę ją od czasów podstawówki, kiedy to pierwszy raz ją usłyszałam. Jest taka ciepła i pełna radości!





Dzień jeden w roku/ Czerwone Gitary

Moja kolejna miłość z czasów podstawówki - piosenka, która nigdy się nie znudzi. Zawsze, gdy ją słyszę, robi mi się ciepło na sercu, bo Wigilia to naprawdę dzień bardzo ciepły, choć grudniowy.





Mistletoe and Wine/ Cliff Richards

Usłyszana pierwszy raz na lekcji angielskiego - uczyłam się z niej słówek. Od razu wpadła mi w ucho, dzięki swojej rytmiczności. Wyzwala we mnie ciężką do przezwyciężenia tendencję do kołysania się.





Rockin Around The Christmas Tree/ Brenda Lee

Cudowna Brenda Lee i amerykański klasyk (1958). Uwielbiam te świąteczne piosenki w klimacie retro, a głos Brendy, to jest właśnie to. Jeżeli ktoś lubi stare, świąteczne, amerykańskie przeboje - druga płyta z The Best Christmas... Ever! jest ich pełna. <3





Mindi Abair/ Can't wait for Christmas

Piosenka w klimacie smoothjazzowym śpiewana ślicznym, łagodnym głosem przez Mindi Abair. Nie tak typowa - warto posłuchać.





The Band/ Christmas Must Be Tonight

Piosenka, niczym nasze, polskie kolędy, opisuje w całości narodziny Jezusa, co nie jest powszechne w amerykańskich utworach. Grupa The Band specjalizuje się w folk rocku i sama w sobie jest warta uwagi.





Shake Up Christmas/ Train

Shake up the happiness to jedna z tych nowszych, świątecznych piosenek, które uwielbiam. Ma pozytywny, optymistyczny tekst, no i oczywiście natychmiast wpada w ucho. Zespół Train też niczego sobie.

/Wants to spread some love this way
We can let our souls run free/





Płatki, opłatki/ Ewa Małas-Godlewska i Grzegorz Turnau

Moja mama twierdzi, że Turnau śpiewa wszystko na jedną nutę. Może coś w tym jest, ale ta piosenka jest wyjątkowa - dla mnie w czołówce polskich, bożonarodzeniowych przebojów.





Christmas in my heart/ Sarah Connor

Piękna, a stosunkowo mało znana świąteczna piosenka niemieckiej wokalistki, z uroczym teledyskiem. Towarzyszy mi niezmiennie od wielu lat w okresie Bożonarodzeniowym. 





White Christmas/ Louis Armstrong

Muzyka Armstronga to przykład wspaniałej epoki (lata 50/60) dla amerykańskiego jazzu. Jego charakterystyczny głos i ten utwór, to perfekcyjne zestawienie. Co do White Christmas, ten niezwykły utwór pierwszy raz pojawił się w 1941 roku, w filmie Gospoda Świąteczna.





Let It Snow/ Frank Sinatra

Cóż mogę powiedzieć o Sinatrze, kiedy większość już wiadomo. Kolejny dowód na doskonałość amerykańskiej muzyki przełomu lat 50/60 i urocze Let It Snow.





Elvis Presley/ Lonely This Christmas

Choć ta piosenka w sumie jest smutna, bardzo ją kocham. <3 Elvis to mistrz, potrafi świetnie modulować głosem, dzięki czemu utwór jest jedyny w swoim rodzaju.





Glen Campbell/ I'll be home for Christmas

Na koniec spokojna piosenka Glena Campbella, w oryginale wykonywana przez Binga Crosby'ego. Powstała w czasie II wojny światowej i miała przypominać list żołnierza do rodzinnego domu, w którym opisuje on swoje wymarzone Święta. Piękny utwór, warto się wsłuchać. 





To by było na tyle. Świąteczne piosenki mają w sobie coś takiego, że nawet gdy słuchamy tych samych utworów rok w rok, wcale nam się nie nudzą. Dzięki ich słuchaniu, mam wrażenie, że za oknem prószy śnieg, choć na próżno by go tam szukać.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Nieoczywiste atrakcje Londynu #1

Kilka dni temu wróciłam z Londynu i z tej okazji ktoś powinien mi zafundować darmową terapię. Terapeuta zaś powinien zastosować w rozmowach ze mną procedury odtęskniające. Na pewno takie są. Bo nie wiem co innego może mnie wyleczyć z Londynu. Chyba już po prostu nic. Moja kuzynka na przykład cieszy się, że z Londynu wróciła (choć w sumie dalej jest w Anglii, więc może to inaczej działa). Ja się NIE cieszę. Ja tu cierpię proszę państwa. Ale do rzeczy.  Ostatni wpis zawierał generalne przemyślenia na temat mojego pobytu w Londynie. Co nieco wspominałam tam o konkretnych miejscach, ale dziś będzie szerzej i dokładniej. Powiem bowiem o atrakcjach Londynu, które odkryłam podczas mojego wyjazdu. Uwaga. Nie są to typowe atrakcje, zawarte na każdej pocztówce, fototapecie i i kubku z Londynu. To jak duże wrażenie robi Parlament, Big Ben (swoją drogą obecnie otulony rusztowaniami), Tower Bridge, National Gallery, czy Muzeum Historii Naturalnej, wie chyba każdy. Nawet ten, kto w stolicy Anglii n

Bujna wyobraźnia - błogosławieństwo czy przekleństwo?

Z tą sytuacją mierzyła się Ania z Zielonego Wzgórza, mierzę się ja, być może duża część wszystkich Ani na świecie tak ma. Chodzi tu o rozbudowaną, bogatą w w realistyczne, wyimaginowane twory wyobraźnię.  Dopiero niedawno zaczęłam doceniać jej siłę i koloryt, ale to przecież dzięki niej od małego szkraba mogłam spokojnie wysiedzieć w szkole, w długie podróży samochodem, w kolejce do lekarza, czy co najważniejsze.. w kościele. I same plusy - babcia myśli, że ma taką cudowną, grzeczną wnusię słuchającą z zapartym tchem tego co ksiądz prawi. Tymczasem kilkuletnia Anusia projektuje swój szalony plan rychłego zasiedlenia jednej z planet i stworzenia z niej krainy bąbelków. No i wszyscy zadowoleni. Swoją drogą krainę bąbelków pamiętam do dziś - sama planeta była bąbelkiem, ludzie mieszkali w dużych bańkach mydlanych, a wszystkie meble były z pianek i baniek. Jadło też się same piankowe produkty - na śniadanie, obiad i kolacje. Wy się śmiejcie, a ja mam tą planetę tak zakorzenioną w gł

Do Kornwalii na zakupy

Niedawno wróciłam z Kornwalii, gdzie razem z Jagodą (buziaki dla niej :*) byłam na wolontariacie. Niedługo napiszę o tym coś więcej, a tymczasem zacznę od zakupów, które tam poczyniłam. Zapraszam. ♡ Łupy z Lusha Lusha odkryłam w Paryżu i co nie co już o nim wspominałam. Jest to wyjątkowy i oryginalny sklep, w którym produkty kosmetyczne wykonane są z naturalnych składników i przypominać mają swym wyglądem jedzenie. Tanio nie jest, ale niepowtadzalność produktu macie zapewnioną. Sklepy porozrzucane są po całej Europie. W Anglii też jest ich dużo, a my akurat zrobiłyśmy nasze zakupy w Truro. Czekamy na Lusha w Polsce. Pierwszym moim zakupem jest galaretka do mycia ciała Whoosh. Galaretka zastępuje żel do mycia i ma dwie strony medalu. Pachnie niesamowicie połaczeniem limonki, cytryny i rozmarynu, ma też głeboki niebieski kolor. Po kąpieli zostawia na ciele orzeźwiający zapach i uczucie świeżości. Z drugiej strony znacie konsystencję galaretki i możecie się domyślać, że ani nie