Przejdź do głównej zawartości

Odkrycia - jesień 2015


Listopad dobiega końca, a ja mimo, że nie tryskam radością i energią, staram się dopatrywać we wszystkim pozytywnych aspektów. Tak jak już wspomniałam w poprzednim poście, tej jesieni natrafiłam na wiele nowości, z których jestem naprawdę zadowolona i mogę je z powodzeniem polecić. Opiszę tu parę z nich, bo wszystkich, jak sobie teraz myślę po prostu nie da rady, a niektóre rzeczy chcę rozłożyć na inne posty.


Wydarzenia i miejsca


Targi Książki w Krakowie - choć mieszkam tu od urodzenia na Targi Książki wybrałam się po raz pierwszy w tym roku.:O Odbywają się one co prawda na Czyżynach, czyli w miejscu, do którego ode mnie ciężej jest się dostać niż na księżyc, ale nie żałuję. Gdy już się wyjdzie do budynku (przy ulicy Galicyjskiej), obiega nas doskonała literacka atmosfera i najcudowniejszy zapach mnóstwa książek. Wędrowałyśmy z Olą pośród stoisk różnych autorów i wydawnictw i łowiłyśmy pozycje dla siebie. Wiele książek, a także gier, map, czy czasopism, było naprawdę mocno przecenionych. Kupiłam tylko parę z nich (ograniczone fundusze oraz spora waga książek :O), ale powiem szczerze, że miałam ochotę na o wieeele więcej! Na Targach Książki każdy znajdzie coś dla siebie, bo są tam artykuły o różnorodnej tematyce. Sporo pozycji było podpisywanych przez ich autorów, także można było się spotkać z takimi osobami jak Piotr Fronczewski, Wojciech Cejrowski, Martyna Wojciechowska, czy Katarzyna Grochola. W tym roku furrorę robili też Czesław Mozil i Kasia Tusk.;-)

Wydarzenie to gorąco polecam i na pewno wybiorę się w przyszłym roku.




Murzasichle - Pomińmy może to, że przez większość swojego życia myślałam, iż jest to miejscowość znajdująca się po słowackiej stronie Tatr, albo w ogóle gdzieś nie wiadomo gdzie.. No bo przepraszam, co to za nazwa?! Ale nic, pojechałam tam na wyjazd integracyjny (właściwie też konferencję) ze studiów. Było fajnie, uczestniczyliśmy w kilku ciekawych i zabawnych warsztatach, wieczorem były imprezy tematyczne, no i w ogóle człowiek poznawał sobie życie studenckie... Ale tym co mnie całkowicie zachwyciło, był widok z okna. Autokar przywiózł nas wieczorem, więc nie było nic widać, ale gdy się obudziłyśmy, roztaczał się przed nami niesamowity pejzaż Tatr. Wyszłyśmy na balkon i robiłyśmy masę zdjęć. Wybrałyśmy się też na spacer, by podejść jak najbliżej gór. Miejscowość jest niewielka, urokliwa, pełna drewnianych, góralskich domków, a widoki doskonałe. Murzasichle wydaję mi się więc idealną propozycją, dla osób pragnących odpocząć od miejskiego zgiełku, zaznać spokoju i natury.










Cafe Bar Magia - Wyjątkowe, prześliczne miejsce znajdujące się w samym centrum Krakowa - na Rynku Głównym. Mam ogromną słabość do oryginalnych i przytulnych wnętrz, a Cafe Magia zdecydowanie spełnia te wymagania. Stworzono tam rustykalny klimat, a moim szczególnym zainteresowaniem cieszą się miękkie, kolorowe kanapy. W ogóle wszystko tam jest takie kolorowe i sympatyczne, a pod wieczór czuwają nad atmosferą stylizowane lampy i duża ilość świeczek. W kawiarni mają pyszne kanapki. Piłam tam również gorącą czekoladę z musem malinowym (mmm!).





Książki


We wrześniu udało mi się  przeczytać parę kolejnych kryminałów Agaty Christie, którą, jak powszechnie wiadomo podziwiam i wielbię. <3

Oprócz nich, trafiłam również na...

...Felietony Stuhra! - Są prześmieszne, urocze, a oprócz tego zawierają w sobie dużo życiowej mądrości. Maciek Stuhr jest aaach... niesamowity! Nie dość, że jest wspaniałym aktorem, to jeszcze ma tak lekkie pióro, że aż nie można się od książki oderwać. Momentami zaśmiewałam się do tego stopnia, że ludzie w autobusie dziwnie się na mnie patrzyli.;) Wydanie które ja czytałam jest tym starszym, natomiast wiem, że teraz powstał nowy zbiór felietonów, z tym że sporo z nich się powtarza. Ja mam zamiar zapolować na Stuhrmówkę - czyli rozmowę, w której Maciek opowiada o sobie i swoim życiu.





Filmy


Mały Książe - Idąc na ten film nie spodziewałam się niczego specjalnego. Wydawało mi się, że uwielbianej przeze mnie lektury - Małego Księcia nie da się tak po prostu zekranizować i że opowieść ta zostanie w jakiś sposób zniszczona. A jednak, bajka totalnie mnie zachwyciła. Ucieszyło mnie, iż twórcy nie próbują całkowicie kopiować pierwowzoru, gdyż to by prawdopodobnie nie wyszło. Fabuła filmu wykracza więc poza ramy książki i opowiada o dziewczynce, którą mama postanawia "zaprogramować", by w przyszłości zrobiła wielką karierę i stała się poważnym dorosłym. Mała przypadkowo trafia jednak na pilota, który kiedyś odwiedził planetę Małego Księcia. Udowadnia on, że w każdym z nas powinno pozostać trochę dziecka. Wyszłam z sali cała we łzach, ten film ma przecudowne przesłanie! Dla dorosłych, dzieciaków - ludzi w każdym wieku, polecam!





Chłopaki nie płaczą - Polska komedia Olafa Lubaszenki z doskonałą obsadą - w tym z Maćkiem Stuhrem (oho, znowu!), Cezarym Pazurą i Mirosławem Zbrojewiczem. Ten film jest mega zabawny! (niby normalne, bo to komedia, ale w polskich produkcjach to nigdy nic nie wiadomo). Śmiałam się dosłownie przez cały czas. Polecam każdemu na poprawę humoru, bo naładowuje on pozytywną energią na cały dzień. Idealnie ukazany tam został obraz szarego, smutnego miasta, skontrastowany z (kultowymi już, mam wrażenie) śmiesznymi, barwnymi dialogami. Najbardziej rozłożyły mnie rozmowy między Fredem, a Gruchą, a także komentarze Laski. :D Chłopaki nie płaczą to film po prostu konieczny do obejrzenia! Dla każdego.





To, co dla ciebie jest sufitem, dla mnie jest podłogą. /Fred

Jestem synem króla sedesów. To wysoko postawiona poprzeczka. /Laska





Kosmetyki



O kosmetykach jeszcze nie pisałam, a i nic w tym dziwnego, gdyż nie należę do osób, które interesują się za bardzo nowinkami w świecie urody. Kosmetyków mam na ogół tyle, ile potrzebuję i nie wydaję na nie wiele pieniędzy. Schodzą one na ogół na książki, ubrania i .. jedzenie! Mimo to, natrafiłam na dwie rzeczy które warto polecić. Jest to po pierwsze Cudowny Olejek Garnier Fructis. Ma świetny zapach i dość szybko się od niego uzależniłam.:D Używam go przede wszystkim po umyciu i wysuszeniu włosów, gdyż bardzo ułatwia rozczesywanie. Rano natomiast ujarzmia moje gęste, nieokiełznane włosy, wygładza je i zostawia na nich śliczny zapach. W drugiej butelce znajduje się fantastyczny, żółciutki żel pod prysznic firmy Original Source. Zawiera on ekstrakt z cytryny i drzewa herbacianego i (naprawdę!) wspaniale pachnie superkawaśną cytryną. Jak chyba łatwo zauważyć zapach kosmetyku gra dla mnie dużą rolę, więc ten żel to strzał w dziesiątkę. ;)





Myślę, że na razie tyle wystarczy. Zastanawiam się teraz co z
muzyką, bo trochę się jej nazbierało ostatnio.. Pewnie napiszę o niej wkrótce. Mam na uwadze jeszcze dość dużo blogów, o których warto wspomnieć (od niedawna trochę sobie pływam w blogowej sferze), ale to już również na osobny post. :)














Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Nieoczywiste atrakcje Londynu #1

Kilka dni temu wróciłam z Londynu i z tej okazji ktoś powinien mi zafundować darmową terapię. Terapeuta zaś powinien zastosować w rozmowach ze mną procedury odtęskniające. Na pewno takie są. Bo nie wiem co innego może mnie wyleczyć z Londynu. Chyba już po prostu nic. Moja kuzynka na przykład cieszy się, że z Londynu wróciła (choć w sumie dalej jest w Anglii, więc może to inaczej działa). Ja się NIE cieszę. Ja tu cierpię proszę państwa. Ale do rzeczy.  Ostatni wpis zawierał generalne przemyślenia na temat mojego pobytu w Londynie. Co nieco wspominałam tam o konkretnych miejscach, ale dziś będzie szerzej i dokładniej. Powiem bowiem o atrakcjach Londynu, które odkryłam podczas mojego wyjazdu. Uwaga. Nie są to typowe atrakcje, zawarte na każdej pocztówce, fototapecie i i kubku z Londynu. To jak duże wrażenie robi Parlament, Big Ben (swoją drogą obecnie otulony rusztowaniami), Tower Bridge, National Gallery, czy Muzeum Historii Naturalnej, wie chyba każdy. Nawet ten, kto w stolicy Anglii n

Bujna wyobraźnia - błogosławieństwo czy przekleństwo?

Z tą sytuacją mierzyła się Ania z Zielonego Wzgórza, mierzę się ja, być może duża część wszystkich Ani na świecie tak ma. Chodzi tu o rozbudowaną, bogatą w w realistyczne, wyimaginowane twory wyobraźnię.  Dopiero niedawno zaczęłam doceniać jej siłę i koloryt, ale to przecież dzięki niej od małego szkraba mogłam spokojnie wysiedzieć w szkole, w długie podróży samochodem, w kolejce do lekarza, czy co najważniejsze.. w kościele. I same plusy - babcia myśli, że ma taką cudowną, grzeczną wnusię słuchającą z zapartym tchem tego co ksiądz prawi. Tymczasem kilkuletnia Anusia projektuje swój szalony plan rychłego zasiedlenia jednej z planet i stworzenia z niej krainy bąbelków. No i wszyscy zadowoleni. Swoją drogą krainę bąbelków pamiętam do dziś - sama planeta była bąbelkiem, ludzie mieszkali w dużych bańkach mydlanych, a wszystkie meble były z pianek i baniek. Jadło też się same piankowe produkty - na śniadanie, obiad i kolacje. Wy się śmiejcie, a ja mam tą planetę tak zakorzenioną w gł

Do Kornwalii na zakupy

Niedawno wróciłam z Kornwalii, gdzie razem z Jagodą (buziaki dla niej :*) byłam na wolontariacie. Niedługo napiszę o tym coś więcej, a tymczasem zacznę od zakupów, które tam poczyniłam. Zapraszam. ♡ Łupy z Lusha Lusha odkryłam w Paryżu i co nie co już o nim wspominałam. Jest to wyjątkowy i oryginalny sklep, w którym produkty kosmetyczne wykonane są z naturalnych składników i przypominać mają swym wyglądem jedzenie. Tanio nie jest, ale niepowtadzalność produktu macie zapewnioną. Sklepy porozrzucane są po całej Europie. W Anglii też jest ich dużo, a my akurat zrobiłyśmy nasze zakupy w Truro. Czekamy na Lusha w Polsce. Pierwszym moim zakupem jest galaretka do mycia ciała Whoosh. Galaretka zastępuje żel do mycia i ma dwie strony medalu. Pachnie niesamowicie połaczeniem limonki, cytryny i rozmarynu, ma też głeboki niebieski kolor. Po kąpieli zostawia na ciele orzeźwiający zapach i uczucie świeżości. Z drugiej strony znacie konsystencję galaretki i możecie się domyślać, że ani nie