Przejdź do głównej zawartości
Jedna taka noc

Noc Deppa to fajna sprawa. Szczególnie jeśli Johnny jest twoim ulubionym aktorem, lubisz atmosferę kina i oglądanie filmów, a ponadto jesteś zadowolona gdy nie musisz spać w nocy i to z tak miłego powodu, czyli podsumowując, jeśli jesteś mną. :D

Na ENEMEF do Multikina wybrałam się po raz pierwszy, choć już nieraz słyszałam o tym wydarzeniu. Jedna z moich koleżanek była na Nocy Horrorów, a druga na maratonie Władcy Pierścienia. Szczerze powiem, że uwielbiam takie imprezy, a Noc Deppa minęła mi komfortowo, przyjemnie i zdecydowanie za szybko! Prezentowane były cztery filmy, oczywiście z Johnnym Deppem w roli głównej, które naprawdę mi się podobały. Były to: Pakt z Diabłem, Jeździec znikąd, Dziennik zakrapiany rumem i Mroczne cienie. Nie wiem jak to się stało, ale wytrzymałam całą noc bez zmrużenia oka i to zupełnie się nie męcząc. W momencie autorefleksji, stwierdziłam, że to trochę niepokojące, iż jestem w stanie oglądać cztery filmy pod rząd bez żadnego problemu, ale cóż, najwidoczniej jestem dość wytrzymała (szkoda, że nie wtedy kiedy trzeba się uczyć). Co do moich kinowych towarzyszek, jedna słodko sobie spała przez ponad dwa seanse, druga, przez  jeden. Czułam się trochę dziwnie, jako jedyny świadomy człowiek w naszym rzędzie, ale cóż, zupełnie nie chciało mi się spać (jestem zdecydowanie typem wieczornym, ale nie wiedziałam, że aż tak).

Maraton rozpoczął się o godzinie 22, a zakończył o 7 rano. Między filmami były około 15-minutowe przerwy, podczas których kupowałyśmy jedzenie (taaak...) i Colę, rozprostowywałyśmy kości i wietrzyłyśmy mózgi na zewnątrz. Bilety ulgowe kosztowały 30 zł, więc wydaje mi się, że całkiem przyzwoicie. Ludzi było naprawdę dużo, a po całym kinie porozstawiani byli ochroniarze, którzy niektórym przeszukiwali torby (wciąż nie wiem czy szukali niebezpiecznych narzędzi, czy szmuglowanego jedzenia :O).

Jak już mówiłam, podobał mi się dokładnie każdy film, co jest u mnie zazwyczaj niespotykane. Nie wiem o co chodzi, być może zadziałały późne godziny (zwiększona tolerancja?), albo czar wspaniałego Deppa (kocham <3). Na pewno miało też znaczenie to, że każdy z filmów widziałam dopiero po raz pierwszy. Ciekawe jest to, że akurat te konkretne filmy nie cieszą się zbyt wielką popularnością i nie wzbudzają takiego entuzjazmu jak inne dzieła z Johnnym, takie jak Edward Nożycoręki, Marzyciel, czy Piraci z Karaibów. Ale może też właśnie dobrze, może o to chodzi, by nie prezentowano w tą noc filmów każdemu znanych, uwielbianych, takich o których każdy słyszał milion razy. Dobrze zrobiono, bo mieliśmy okazje odkryć te produkcje, o których tyle się nie mówi, a które też są warte obejrzenia.

Johnny Depp ma to do siebie, że jego role są barwne, oryginalne, często całkiem zwariowane. Wiele ludzi zna go przede wszystkim z roli Jacka Sparrowa, Szalonego Kapelusznika, czy Willy'ego Wonki. Warto przyjrzeć się postaciom które kreuje w filmach z nocnego maratonu, bo w dwóch przypadkach nie są one dla niego tak charakterystyczne (Dziennik zakrapiany rumem i Pakt z Diabłem), a również doskonale sobie z nimi radzi. Można go zobaczyć po prostu w nowej odsłonie. W Mrocznych Cieniach i Jeźdźcu znikąd, mamy za to klasycznego, kolorowego i zabawnego Johnny'ego w roli upartego Indianina i sympatycznego wampira. Postaram się powiedzieć parę słów o każdym z wspomnianych filmów.


Pakt z diabłem



Jest to prawdziwa historia, opowiadająca o szefie jednego z najgroźniejszych  gangów w USA, który zawiera haniebny układ z członkiem FBI. Whitey nie ma żadnych skrupułów, ludzi zabija jak mrówki. Poruszające jest to, że równolegle z gangsterskim światem, pełnym nikczemnych zbrodni, prowadzi życie rodzinne, przepełnione miłością oraz czułością do matki i syna. Chociaż na ogół nie przepadam za filmami akcji, uważam ten kryminał za doskonale zrobiony i bardzo emocjonujący. Czasami uderzała mnie jego brutalność, ale jak inaczej można przedstawić mroczny świat amerykańskich gangów. W filmie dało się wychwycić doskonałe, gorzko-śmieszne momenty, podczas których widać konflikt ról szefa mafii, Depp jest bardzo przekonujący. Pakt z diabłem jest trzymającym w napięciu, pełnym akcji i dobrych zdjęć filmem, który zdecydowanie warto obejrzeć.


Jeździec znikąd



Film przygodowy w westernowym klimacie, reżysera Piratów z Karaibów Gore'a Verbinskiego. Lekki, momentami dość zabawny i stworzony z ogromnym pokładem wybujałej wyobraźni. Opowiada o Indianinie, który pragnie z pomocą niedoszłego, fajtłapowatego stróża prawa, zemścić się na białych najeźdźcach, którzy wymordowali mieszkańców jego wioski, gdy był dzieckiem. Jeździec znikąd, jest w pewien sposób specyficzny i raczej nie każdemu przypadnie do gustu. Mi jednak dość dobrze się go oglądało, ze względu na koloryt filmu, dużo akcji na ekranie i oczywiście Johnny'ego w roli zwariowanego Indianina.


Dziennik zakrapiany rumem



Mój ulubiony film z całego maratonu. Jest to dramat oparty na faktach opowiadający historię beztroskiego dziennikarza, który przyjeżdża do Portoryko, by pracować w redakcji jednej z miejscowych gazet. Uczestnicząc w rozrywkowym pełnym egzotyki życiu, Paul zaczyna odkrywać ogromne dysproporcje i nierówności jakie dzielą mieszkańców miasta oraz oszustwa miejscowych biznesmenów. Dziennikarz znajduje w sobie odpowiedzialność i czuje się w obowiązku pokazać światu prawdę. Film jest realizowany w przepięknej scenerii, towarzyszy mu doskonała muzyka, i choć jest to dramat, w pewnych momentach niemal płakałam ze śmiechu. Koniecznie trzeba obejrzeć. <3


Mroczne cienie



Ostatni film, który oglądaliśmy właściwie już wczesnym rankiem. Może to przez mój nocny stan, ale ten dziwny film Burtona, całkiem mi się spodobał. Lekki, momentami odrobinę mroczny, ale przede wszystkim do pośmiania się, baaardzo zabawny i naprawdę uroczy. ;) Zgadzam się z opinią niektórych osób, że film wydawał się być niejako parodią młodzieżowych cyklów o wampirach, gdyż zauważyłam sporo analogii do tego typu filmów. Główny bohater to wampir, który uwolniony po latach, pragnie zakosztować zwyczajnego życia, przyjaźni i miłości. Johnny jako wrażliwy wampir i Eva Green w roli uwodzicielskiej, bezwzględnej wiedźmy to doskonałe zestawienie, także warto obejrzeć, ale z dystansem. ;)

Tak więc, maratony filmowe (w kinie, czy nie) bardzo polecam. :D Myślę, że wybiorę się jeszcze na nie jeden, o ile tematyka mnie zainteresuje. Z tego co się orientuję Multikino organizuje najwięcej tego rodzaju imprez, ale w innych kinach też można się na nie natknąć. Jeśli chodzi o ENEMEF, jest on dobrze zorganizowany, a noc w kinie była dla mnie ciekawym doświadczeniem. :)


Źródła: stopklatka.pl www.bachelorsdegreeonline.com www.bachelorsdegreeonline.com www.filmweb.pl

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Nieoczywiste atrakcje Londynu #1

Kilka dni temu wróciłam z Londynu i z tej okazji ktoś powinien mi zafundować darmową terapię. Terapeuta zaś powinien zastosować w rozmowach ze mną procedury odtęskniające. Na pewno takie są. Bo nie wiem co innego może mnie wyleczyć z Londynu. Chyba już po prostu nic. Moja kuzynka na przykład cieszy się, że z Londynu wróciła (choć w sumie dalej jest w Anglii, więc może to inaczej działa). Ja się NIE cieszę. Ja tu cierpię proszę państwa. Ale do rzeczy.  Ostatni wpis zawierał generalne przemyślenia na temat mojego pobytu w Londynie. Co nieco wspominałam tam o konkretnych miejscach, ale dziś będzie szerzej i dokładniej. Powiem bowiem o atrakcjach Londynu, które odkryłam podczas mojego wyjazdu. Uwaga. Nie są to typowe atrakcje, zawarte na każdej pocztówce, fototapecie i i kubku z Londynu. To jak duże wrażenie robi Parlament, Big Ben (swoją drogą obecnie otulony rusztowaniami), Tower Bridge, National Gallery, czy Muzeum Historii Naturalnej, wie chyba każdy. Nawet ten, kto w stolicy Anglii n

Bujna wyobraźnia - błogosławieństwo czy przekleństwo?

Z tą sytuacją mierzyła się Ania z Zielonego Wzgórza, mierzę się ja, być może duża część wszystkich Ani na świecie tak ma. Chodzi tu o rozbudowaną, bogatą w w realistyczne, wyimaginowane twory wyobraźnię.  Dopiero niedawno zaczęłam doceniać jej siłę i koloryt, ale to przecież dzięki niej od małego szkraba mogłam spokojnie wysiedzieć w szkole, w długie podróży samochodem, w kolejce do lekarza, czy co najważniejsze.. w kościele. I same plusy - babcia myśli, że ma taką cudowną, grzeczną wnusię słuchającą z zapartym tchem tego co ksiądz prawi. Tymczasem kilkuletnia Anusia projektuje swój szalony plan rychłego zasiedlenia jednej z planet i stworzenia z niej krainy bąbelków. No i wszyscy zadowoleni. Swoją drogą krainę bąbelków pamiętam do dziś - sama planeta była bąbelkiem, ludzie mieszkali w dużych bańkach mydlanych, a wszystkie meble były z pianek i baniek. Jadło też się same piankowe produkty - na śniadanie, obiad i kolacje. Wy się śmiejcie, a ja mam tą planetę tak zakorzenioną w gł

Do Kornwalii na zakupy

Niedawno wróciłam z Kornwalii, gdzie razem z Jagodą (buziaki dla niej :*) byłam na wolontariacie. Niedługo napiszę o tym coś więcej, a tymczasem zacznę od zakupów, które tam poczyniłam. Zapraszam. ♡ Łupy z Lusha Lusha odkryłam w Paryżu i co nie co już o nim wspominałam. Jest to wyjątkowy i oryginalny sklep, w którym produkty kosmetyczne wykonane są z naturalnych składników i przypominać mają swym wyglądem jedzenie. Tanio nie jest, ale niepowtadzalność produktu macie zapewnioną. Sklepy porozrzucane są po całej Europie. W Anglii też jest ich dużo, a my akurat zrobiłyśmy nasze zakupy w Truro. Czekamy na Lusha w Polsce. Pierwszym moim zakupem jest galaretka do mycia ciała Whoosh. Galaretka zastępuje żel do mycia i ma dwie strony medalu. Pachnie niesamowicie połaczeniem limonki, cytryny i rozmarynu, ma też głeboki niebieski kolor. Po kąpieli zostawia na ciele orzeźwiający zapach i uczucie świeżości. Z drugiej strony znacie konsystencję galaretki i możecie się domyślać, że ani nie