Przejdź do głównej zawartości

10 rzeczy których nie lubię (a inni owszem)


Pewnie nietrudno zauważyć, że ostatnimi czasy bardziej jestem na nie, niż na tak. Dlatego postanowiłam stworzyć listę rzeczy, których nie lubię, a które na ogół bardzo lubi reszta populacji, przez co staję się potencjalnym outsiderem. ;)


1. Siatkówka
Nie lubię od czasów niepamiętnych - chyba podstawówkowych. Zawsze się stresowałam, gdy musiałam w to grać, bo bałam się tej głuuupiej piłki, która leci na mnie z zawrotną szybkością. To był po prostu konflikt tragiczny! Jak odbiłam, to ręce bolały mnie jak nie wiem, jak nie odbiłam, spadały na mnie pretensje od całej drużyny. Co gorsza, ludzie zawsze, no naprawdę zawsze chcieli w nią grać!

Siatkówka, Sportowe, Piłka, Plażowa, Sporty Z Piłką



2. Karmel i toffi
 Dla mnie praktycznie jedno i to samo. Niedobre, bardzo niedobre. A wszyscy wokoło jawnie uwielbiają! Oczywiście co wynika z mojej nienawiści do tej mega słodkiej, kleistej masy, nie jem żadnych krówek, toffifee, marsów, twixów i innych tego typu rzeczy zajadanych wszędzie wokół mnie.

Karmel, Candy, Jabłka, Mniam, Cukier, Sweet




3. Kawa
Naprawdę nie mam pojęcia czemu jej nie lubię, większość mojej rodziny popija regularnie. W podstawówce sądziłam, że polubię w gimnazjum, tam z kolei, że w liceum, a w liceum, że na studiach. No coś nie wyszło! W tym momencie wiem, że jestem nałogowym herbaciarzem, a z próbami pokochania kawy dałam sobie spokój. Także no... "-Umówimy się na kawę? -Nie! Na herbatę!"

Cappuccino, Puchar, Napić Się Kawy, Pić, Filiżanka Kawy



4. American Beauty
Arcydzieło, pięć Oscarów, hohoho. Nie wiem dlaczego film jest uważany za taki wspaniały, ja w nim nic ciekawego nie zobaczyłam, mimo iż obejrzałam dwa razy, starając się wczuć w postacie, dostrzec głębię i zrozumieć fenomen. Dla mnie wszyscy bohaterowie byli mocno szurnięci, na czele z wkurzającym Lesterem, jego rozhisteryzowaną żoną i córką, z setką niesprecyzowanych problemów. Postacie miały być chyba dość szablonowe (facet w kryzysie wieku średniego, były żołnierz znęcający się nad rodziną, łatwa blond nastolatka), ale wyszło to bardzo sztucznie. Co było dobre to soundtrack. Naprawdę świetny! A co do reszty.. co kto lubi.







5. Zara
 Mnóstwo koleżanek kupuję w Zarze, wraca z niej z pełnymi torbami ubrań. A ja? Czasem wejdę tam, z dobrymi chęciami, naprawdę! Mówię sobie: "Polubię Zarę!", no i nic. Chodzę, szukam i trafiam na same sandałki na obcasie z wężowej skóry, czerwone, krótkie kamizelki z futra, dziwne, dresowe sukienki.. Nie wiem, czy ze mną jest coś nie tak, czy z tym sklepem. Czasem zdarzy mi się wyhaczyć niezłe spodnie lub bluzkę, ale właśnie - muszę wyhaczać. A może jak ja wchodzę, to wszystkie fajne ubrania się chowają..? Kiedyś rozwiążę tę zagadkę!







7. Biała czekolada
 To jest chyba pierwsza rzecz, za którą nie przepada też jakaś drobna część ludzkości oprócz mnie. :O Zupełnie mi nie smakuje i według mnie w niczym nie przypomina czekolady. Jest też przeraźliwie słodka. Ale co ciekawe, bardzo lubię połączenie czekolady mlecznej i białej, występującej w tych wszystkich Kinderkach i Milce łaciatej, pyszne są też łaciate lody, mniam!

Czekolada Biała, Czekolada, Słodki, Biały, Deser



8. Bieganie
 Poranny jogging, te sprawy. Nie dla mnie. Druga rzecz obok siatkówki, z którą zmagałam się na lekcjach wf-u i której szczerze nienawidziłam. Dalej nie lubię, latanie po lesie, po parku, czy po ulicy nie jest dla mnie żadną rozrywką, tylko drogą przez mękę. Nie jest to tak, że nie lubię wszelkich sportów, kocham taniec, narty, tenis, lubię też gimnastykę i jazdę konną. Jeżeli zaś chodzi o bieganie, to do autobusu zdecydowanie wystarczy. :P

Ściana, Człowiek, Zajęty, Postrzeganie, Zegar, Bieganie




9. Horrory
 Po prostu strasznie się ich boję, więc nie lubię i nie oglądam. Mam bardzo wybujałą wyobraźnię, więc po potencjalnym horrorze, może mi się wydawać, że ktoś za mną idzie, siedzi w mojej szafie, albo chce mnie zabić pod prysznicem. Naprawdę! Wystarczyła mi jedynie sugestia koleżanki, by trwale czuć respekt przed godziną trzecią w nocy, więc co by dopiero było po Egzorcyzmach Emily Rose! Nie nie, horrory są nie dla mnie!

Ręce, Tułów, Pełzający, Zombies, Las, Horror, Straszny




10. Grinch!
 Są osoby dla których Grinch na Święta jest niemal tak oczywisty jak Kevin Sam w Domu. Ja tego stwora wprost nie cierpię. Jest brzydki, okropny, a film jest tak strasznie kiczowaty, że nieomal udało mu się trwale obrzydzić mi oświetlenie choinkowe.:P Nie zmienia to faktu, że Jima Carreya uwielbiam. Zatem, zielony stwór Grinch, zwieńcza zbiór rzeczy, od których trzymam się jak najdalej. :D






Istnieją ponoć osoby które nie zjedzą zupy pomidorowej (:O), są i tacy, którzy nie lubią The Beatles i czekolady! Jeżeli zaś chodzi o mnie, nikomu nie uda się namówić mnie do ponownego oglądnięcia Grinch: Świąt nie będzie, na próżno można też mnie namawiać do wypicia Cappuccino. Każdy ma swoje indywidualne gusta i nie warto z nimi dyskutować, bo to i tak nic nie da. Trzeba je po prostu zaakceptować, chociażby były bardzo dziwaczne. ;)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Nieoczywiste atrakcje Londynu #1

Kilka dni temu wróciłam z Londynu i z tej okazji ktoś powinien mi zafundować darmową terapię. Terapeuta zaś powinien zastosować w rozmowach ze mną procedury odtęskniające. Na pewno takie są. Bo nie wiem co innego może mnie wyleczyć z Londynu. Chyba już po prostu nic. Moja kuzynka na przykład cieszy się, że z Londynu wróciła (choć w sumie dalej jest w Anglii, więc może to inaczej działa). Ja się NIE cieszę. Ja tu cierpię proszę państwa. Ale do rzeczy.  Ostatni wpis zawierał generalne przemyślenia na temat mojego pobytu w Londynie. Co nieco wspominałam tam o konkretnych miejscach, ale dziś będzie szerzej i dokładniej. Powiem bowiem o atrakcjach Londynu, które odkryłam podczas mojego wyjazdu. Uwaga. Nie są to typowe atrakcje, zawarte na każdej pocztówce, fototapecie i i kubku z Londynu. To jak duże wrażenie robi Parlament, Big Ben (swoją drogą obecnie otulony rusztowaniami), Tower Bridge, National Gallery, czy Muzeum Historii Naturalnej, wie chyba każdy. Nawet ten, kto w stolicy Anglii n

Bujna wyobraźnia - błogosławieństwo czy przekleństwo?

Z tą sytuacją mierzyła się Ania z Zielonego Wzgórza, mierzę się ja, być może duża część wszystkich Ani na świecie tak ma. Chodzi tu o rozbudowaną, bogatą w w realistyczne, wyimaginowane twory wyobraźnię.  Dopiero niedawno zaczęłam doceniać jej siłę i koloryt, ale to przecież dzięki niej od małego szkraba mogłam spokojnie wysiedzieć w szkole, w długie podróży samochodem, w kolejce do lekarza, czy co najważniejsze.. w kościele. I same plusy - babcia myśli, że ma taką cudowną, grzeczną wnusię słuchającą z zapartym tchem tego co ksiądz prawi. Tymczasem kilkuletnia Anusia projektuje swój szalony plan rychłego zasiedlenia jednej z planet i stworzenia z niej krainy bąbelków. No i wszyscy zadowoleni. Swoją drogą krainę bąbelków pamiętam do dziś - sama planeta była bąbelkiem, ludzie mieszkali w dużych bańkach mydlanych, a wszystkie meble były z pianek i baniek. Jadło też się same piankowe produkty - na śniadanie, obiad i kolacje. Wy się śmiejcie, a ja mam tą planetę tak zakorzenioną w gł

Do Kornwalii na zakupy

Niedawno wróciłam z Kornwalii, gdzie razem z Jagodą (buziaki dla niej :*) byłam na wolontariacie. Niedługo napiszę o tym coś więcej, a tymczasem zacznę od zakupów, które tam poczyniłam. Zapraszam. ♡ Łupy z Lusha Lusha odkryłam w Paryżu i co nie co już o nim wspominałam. Jest to wyjątkowy i oryginalny sklep, w którym produkty kosmetyczne wykonane są z naturalnych składników i przypominać mają swym wyglądem jedzenie. Tanio nie jest, ale niepowtadzalność produktu macie zapewnioną. Sklepy porozrzucane są po całej Europie. W Anglii też jest ich dużo, a my akurat zrobiłyśmy nasze zakupy w Truro. Czekamy na Lusha w Polsce. Pierwszym moim zakupem jest galaretka do mycia ciała Whoosh. Galaretka zastępuje żel do mycia i ma dwie strony medalu. Pachnie niesamowicie połaczeniem limonki, cytryny i rozmarynu, ma też głeboki niebieski kolor. Po kąpieli zostawia na ciele orzeźwiający zapach i uczucie świeżości. Z drugiej strony znacie konsystencję galaretki i możecie się domyślać, że ani nie