Przejdź do głównej zawartości
Francuskie głosy




Za bardzo nie pisałam jeszcze o muzyce, a że jest ona dla mnie bardzo ważna, właśnie zamierzam zacząć. Łapię się na tym, że mam chaos w głowie i nie wiem sama co wybrać, bo muzycznych pomysłów mam w tym momencie trochę za dużo. Stwierdzam więc, że uderzę w to co aktualnie wydobywa się z mojego laptopa, a więc współczesną muzykę tworzoną przez niesamowite, francuskie artystki.

IMANY



Dowiedziałam się o niej oczywiście przy okazji ogromnej popularności hitu You will never know. Piosenkę w radiu można było usłyszeć kilka razy dziennie i dosłownie każdy ją nucił. Ja zachwyciłam się zarówno rytmicznym utworem, jak i charakterystycznym, niskim głosem piosenkarki. Zaczęłam więc przesłuchiwać inne pozycje z płyty The Shape of Broken Heart i w końcu ją kupiłam. Imany ma głęboki, przepełniony melancholią, ale w jakiś sposób również pogodny głos, który jest idealnym tłem do nauki, czy pracy. Francuzka tworzy spokojne, przyjemne utwory o mądrej treści, z wyczuwalną nutą egzotyki. Jej muzyka to ciekawe połączenie soulu, bluesa i folku, jej piosenki są kojące i ciepłe. Tak jak muzyka wokalistki łączy w sobie wiele muzycznych barw, tak samo tą różnorodność widać w jej urodzie i sposobie ubierania. Styl Imany, to wyjątkowe połączenie etnicznych elementów, takich jak charakterystyczne turbany i czapki oraz wzorzyste sukienki, z klasyczną elegancją (proste, szykowne koszule, błyszczące szpilki). Piosenkarka często akcentuje swoje etniczne pochodzenie, jej rodzina wywodzi się bowiem z Komorów Afrykańskiego, wyspiarskiego państwa. 


Jesienią, dwa lata temu udało mi się wybrać na koncert Imany do Auditorium Maximum w Krakowie. Artystka pokazała się z bardzo dobrej strony, koncert był niezwykle udany. Imany wystąpiła w swoim turbanie ze świetną orkiestrą i zaśpiewała większość piosenek ze swojej płyty oraz parę nowych kawałków. Żartowała, łapała kontakt z publicznością, biegała po sali i śpiewała z ludźmi. Przy okazji jednej z moich ulubionych piosenek - Take Care, opowiadała o swojej babci z Afryki, która jest dla niej bardzo ważna i za którą tęskni i zaznaczała jaką wartością są dla nas bliscy. Pokazała się jako ciepła, pozytywna osoba, nie wywyższająca się i pełna pasji do tego co robi. Jako bis, zagrała na wiolonczeli piękną francuską piosenkę, która mam nadzieje ukaże się kiedyś na jej kolejnej płycie. Rok temu, Imany nagrała ścieżkę dźwiękową do filmu Sous des Jupes (Spódnice w górę), który swoją drogą muszę obejrzeć. Polecam przesłuchać piosenki Imany, bo poza tym jednym hitem, mało kto kojarzy resztę utworów, a są one naprawdę śliczne. Piosenkarka swoim niesamowitym głosem, wycisza, wprowadza w lekką melancholię, ale jednocześnie nie dołuje, a utrzymuje słuchacza w ciepłej atmosferze.

INDILA



Teraz czas coś powiedzieć o utalentowanej Indili. Zaczęłam jej słuchać dzięki piosence Derniere Danse - tak bardzo maglowanej przez radia, że naprawdę chyba nie ma osoby która jej nie kojarzy. Gdy przesłuchałam więcej piosenek, okazało się, że wszystkie brzmią pięknie i bardzo szybko nabyłam płytę Mini World. Znajduje się na niej dziesięć delikatnych, lirycznych i dobrych muzycznie utworów. Piosenkarka wykonuje utwory w nurcie RnB i śpiewa łagodnym, czyściutkim głosem. Słucha się jej z ogromną przyjemnością. Sama Indila opisuje swoją najsłynniejszą piosenkę, jako połączenie dwóch skrajnych uczuć - łagodności i cierpienia. Tekst opowiada o cierpieniu, które nosimy w sobie, zarówno z powodu utraty bliskich nam osób, jak i niemożności odnalezienia swojego miejsca na świecie.


Muszę przyznać, że piosenki w języku francuskim brzmią dla mnie po prostu prześlicznie (nawet rap w tym języku mi się podoba, a na ogół nie przepadam za tym gatunkiem), stąd też cieszę się, że w popkulturze pojawia się on coraz częściej. Indila przełamała niejako tą barierę, bo przecież w przeciągu ostatnich lat, nie słyszało się o wielu francuskich piosenkach. Za Derniere Danse poszło Tourner dans la vide i SOS, które także pozajmowały wysokie miejsca na poplistach. Moim faworytem jest natomiast mało znana, romantyczna piosenka Love Story. Co ciekawe, artystka ma indyjsko-kambodżańsko-algiersko-egipskie pochodzenie, a jej pseudonim artystyczny nawiązuje właśnie do Indii, które są jednym z zainteresowań piosenkarki. Warto przesłuchać płyty Indili, która głosowo ogromnie różni się od Imany, ale muzycznie podobnie potrafi zrelaksować i posłużyć jako przyjemne, nienachalne tło do wszelkich czynności. :)

JAIN



Jain odkryłam dosłownie parę dni temu, więc dużo o niej nie napiszę, natomiast powiem, że jej rytmiczny utwór Come oraz oryginalny głos zrobiły na mnie duże wrażenie. Piosenka momentalnie wpada w ucho, a młoda, francuska artystka jest sympatyczną dziewczyną, z dużym talentem. Przesłuchałam też parę innych utworów wokalistki. Brzmią one również przyjemnie i obfitują w ciekawe efekty dźwiękowe. Teledysk do Come jest niesamowity, pełen ciekawych iluzji optycznych, a debiutancki album wokalistki ma się ukazać już niedługo.


Mam w zanadrzu jeszcze trochę fajnej, francuskiej muzyki, ale to już na inny post. Dziś pozostańmy przy tych trzech utalentowanych Francuzkach.



Źródla: twitter.com www.eska.pl jazzsoul.pl

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Nieoczywiste atrakcje Londynu #1

Kilka dni temu wróciłam z Londynu i z tej okazji ktoś powinien mi zafundować darmową terapię. Terapeuta zaś powinien zastosować w rozmowach ze mną procedury odtęskniające. Na pewno takie są. Bo nie wiem co innego może mnie wyleczyć z Londynu. Chyba już po prostu nic. Moja kuzynka na przykład cieszy się, że z Londynu wróciła (choć w sumie dalej jest w Anglii, więc może to inaczej działa). Ja się NIE cieszę. Ja tu cierpię proszę państwa. Ale do rzeczy.  Ostatni wpis zawierał generalne przemyślenia na temat mojego pobytu w Londynie. Co nieco wspominałam tam o konkretnych miejscach, ale dziś będzie szerzej i dokładniej. Powiem bowiem o atrakcjach Londynu, które odkryłam podczas mojego wyjazdu. Uwaga. Nie są to typowe atrakcje, zawarte na każdej pocztówce, fototapecie i i kubku z Londynu. To jak duże wrażenie robi Parlament, Big Ben (swoją drogą obecnie otulony rusztowaniami), Tower Bridge, National Gallery, czy Muzeum Historii Naturalnej, wie chyba każdy. Nawet ten, kto w stolicy Anglii n

Bujna wyobraźnia - błogosławieństwo czy przekleństwo?

Z tą sytuacją mierzyła się Ania z Zielonego Wzgórza, mierzę się ja, być może duża część wszystkich Ani na świecie tak ma. Chodzi tu o rozbudowaną, bogatą w w realistyczne, wyimaginowane twory wyobraźnię.  Dopiero niedawno zaczęłam doceniać jej siłę i koloryt, ale to przecież dzięki niej od małego szkraba mogłam spokojnie wysiedzieć w szkole, w długie podróży samochodem, w kolejce do lekarza, czy co najważniejsze.. w kościele. I same plusy - babcia myśli, że ma taką cudowną, grzeczną wnusię słuchającą z zapartym tchem tego co ksiądz prawi. Tymczasem kilkuletnia Anusia projektuje swój szalony plan rychłego zasiedlenia jednej z planet i stworzenia z niej krainy bąbelków. No i wszyscy zadowoleni. Swoją drogą krainę bąbelków pamiętam do dziś - sama planeta była bąbelkiem, ludzie mieszkali w dużych bańkach mydlanych, a wszystkie meble były z pianek i baniek. Jadło też się same piankowe produkty - na śniadanie, obiad i kolacje. Wy się śmiejcie, a ja mam tą planetę tak zakorzenioną w gł

Do Kornwalii na zakupy

Niedawno wróciłam z Kornwalii, gdzie razem z Jagodą (buziaki dla niej :*) byłam na wolontariacie. Niedługo napiszę o tym coś więcej, a tymczasem zacznę od zakupów, które tam poczyniłam. Zapraszam. ♡ Łupy z Lusha Lusha odkryłam w Paryżu i co nie co już o nim wspominałam. Jest to wyjątkowy i oryginalny sklep, w którym produkty kosmetyczne wykonane są z naturalnych składników i przypominać mają swym wyglądem jedzenie. Tanio nie jest, ale niepowtadzalność produktu macie zapewnioną. Sklepy porozrzucane są po całej Europie. W Anglii też jest ich dużo, a my akurat zrobiłyśmy nasze zakupy w Truro. Czekamy na Lusha w Polsce. Pierwszym moim zakupem jest galaretka do mycia ciała Whoosh. Galaretka zastępuje żel do mycia i ma dwie strony medalu. Pachnie niesamowicie połaczeniem limonki, cytryny i rozmarynu, ma też głeboki niebieski kolor. Po kąpieli zostawia na ciele orzeźwiający zapach i uczucie świeżości. Z drugiej strony znacie konsystencję galaretki i możecie się domyślać, że ani nie