Przejdź do głównej zawartości
10 wzruszających filmów



Są filmy przy których wszyscy płaczą, a ja nie.
Bywa i na odwrót. Zdarza się też, że moje wzruszenie współgra ze wzruszeniem innych i to uczucie naprawdę bardzo lubię.

Mimo iż nie przepadam za łzawymi wątkami w produkcjach wszelkiego rodzaju, przedstawię tu filmy, które mimowolnie wycisnęły ze mnie hektolitry łez i wywołały głębsze emocje.


10. Kamienie na Szaniec



Płakałam czytając książkę i płakałam oglądając jej adaptacje. Swietnie pokazana na ekranie postawa poświęcenia u Rudego mimo tortur ( tutaj doskonała, przekonująca gra aktorska Tomasza Ziętka) oraz bohaterska śmierć za ojczyznę każdego z chłopców całkowicie wbiły mnie w kinowy fotel. 


9. Odlot


Zazwyczaj nie płaczę na bajkach, ale ten film okazał się wyjątkiem. Niezwykle wzruszające sceny występują tu już na samym początku, gdzie poznajemy historię życia rezolutnego staruszka i jego żony. Odlot jest jedną z moich ulubionych animacji, bo nie tylko wzrusza, ale też bawi, uczy i uświadamia, że nigdy nie jest za późno na spełnianie marzeń. 


8. Stowarzyszenie umarłych poetów



Kocham ten film za wszystko: mądrości życiowe i wartości jakie przekazuje, genialną grę aktorską (Williams i Leonard!) i niezwykły, specyficzny, nieco mroczny klimat. Choć postawa Keatinga i przywiązanie do niego chłopców wzruszało przez cały przebieg filmu, ja rozkleiłam się zupełnie w ostatniej scenie, gdzie uczniowie składają hołd swemu mentorowi a szlachetne ideały mimo wszystko wygrywają.


7. Czas na miłość



Nic nie jest wieczne, wszystko ma swój koniec. Czyjeś życie musi zgasnąć, by inne mogło się narodzić. Ta komedia romantyczna z elementami science-fiction przekazuje wiele prawd, z jakimi człowiek musi się zmierzyć w życiu. To opowieść mądra, zabawna i urocza, a  Bill Nighty to wisienka na torcie.


6. Jeden Dzień



Ten film wywołał u mnie naprawdę duże emocje. Przedstawiona w nim została historia długoletniej miłości Emmy i Dextera, którym nie dane było długo cieszyć się wspólnym szczęściem. Uświadamia on, że w jednej chwili może być pięknie, podczas gdy za chwile wszystko się odwraca i trzeba uczyć się żyć od nowa. 


5. Forrest Gump



Tytułowy bohater sam jest postacią niezwykle wzruszającą. Jego bezinteresowna miłość do ukochanej kobiety oraz szczere oddanie przyjaciołom to coś pięknego, a jego niezwykłe losy udowadniają nam, że życie jest naprawdę jak pudełko czekoladek - nigdy nie wiemy na co trafimy.


4. Niemożliwe



Bardzo rzadko oglądam filmy katastroficzne, ale ten postanowiłam zobaczyć i bynajmniej tego nie żałuję. Film jest dobrze i realistycznie zrobiony, oparty na prawdziwych zdarzeniach, i pewnie między innymi dzięki temu bardzo poruszający. Szczególne emocje wywołuje scena, w której rodzina odnajduje się po wielu dniach rozłąki.


3. Titanic



Klasyk do płakania. I mnie ta tendencja nie ominęła. Historia miłości zamożnej dziewczyny i ubogiego chłopaka, którym nastało walczyć o życie podczas jednej z największych katastrof morskich na świecie. Film który wszedł już w kanon, zdecydowanie wart obejrzenia.


2. Ostatnia piosenka



Nicholas Sparks doskonale tworzy wyciskacze łez, na podstawie których powstają filmy. Nie sądziłam jednak, że właśnie na tej adaptacji wzruszę się najbardziej. Opowiada ona o ojcu, który postanawia odnowić relacje z córką poprzez ich wspólna pasję - muzykę. Ukazanie nieuchronności przemijania okraszone piękną muzyką sprawia, że ostatnie sceny rozkleiły mnie zupełnie.


1. Marley i ja



Jest to film który sprawił, że zużyłam najwięcej chusteczek, dlatego należy mu się pierwsze miejsce. Opowiada on o zwariowanym, ale i kochanym, całkowicie oddanym rodzinie psie. Podczas oglądania filmu, tak bardzo przywiązuje się do Marleya, że gdy nadchodzi moment rozstania z psiakiem, płacze się przez dobre kilkanaście minut. Jak się okazuje nie jest to tylko moja opinia, ten film naprawdę ma coś w sobie. Polecam nie tylko miłośnikom psów. 

Źródła: www.kinopodbaranami.pl
wyborcza.pl

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Nieoczywiste atrakcje Londynu #1

Kilka dni temu wróciłam z Londynu i z tej okazji ktoś powinien mi zafundować darmową terapię. Terapeuta zaś powinien zastosować w rozmowach ze mną procedury odtęskniające. Na pewno takie są. Bo nie wiem co innego może mnie wyleczyć z Londynu. Chyba już po prostu nic. Moja kuzynka na przykład cieszy się, że z Londynu wróciła (choć w sumie dalej jest w Anglii, więc może to inaczej działa). Ja się NIE cieszę. Ja tu cierpię proszę państwa. Ale do rzeczy.  Ostatni wpis zawierał generalne przemyślenia na temat mojego pobytu w Londynie. Co nieco wspominałam tam o konkretnych miejscach, ale dziś będzie szerzej i dokładniej. Powiem bowiem o atrakcjach Londynu, które odkryłam podczas mojego wyjazdu. Uwaga. Nie są to typowe atrakcje, zawarte na każdej pocztówce, fototapecie i i kubku z Londynu. To jak duże wrażenie robi Parlament, Big Ben (swoją drogą obecnie otulony rusztowaniami), Tower Bridge, National Gallery, czy Muzeum Historii Naturalnej, wie chyba każdy. Nawet ten, kto w stolicy Anglii n

Bujna wyobraźnia - błogosławieństwo czy przekleństwo?

Z tą sytuacją mierzyła się Ania z Zielonego Wzgórza, mierzę się ja, być może duża część wszystkich Ani na świecie tak ma. Chodzi tu o rozbudowaną, bogatą w w realistyczne, wyimaginowane twory wyobraźnię.  Dopiero niedawno zaczęłam doceniać jej siłę i koloryt, ale to przecież dzięki niej od małego szkraba mogłam spokojnie wysiedzieć w szkole, w długie podróży samochodem, w kolejce do lekarza, czy co najważniejsze.. w kościele. I same plusy - babcia myśli, że ma taką cudowną, grzeczną wnusię słuchającą z zapartym tchem tego co ksiądz prawi. Tymczasem kilkuletnia Anusia projektuje swój szalony plan rychłego zasiedlenia jednej z planet i stworzenia z niej krainy bąbelków. No i wszyscy zadowoleni. Swoją drogą krainę bąbelków pamiętam do dziś - sama planeta była bąbelkiem, ludzie mieszkali w dużych bańkach mydlanych, a wszystkie meble były z pianek i baniek. Jadło też się same piankowe produkty - na śniadanie, obiad i kolacje. Wy się śmiejcie, a ja mam tą planetę tak zakorzenioną w gł

Do Kornwalii na zakupy

Niedawno wróciłam z Kornwalii, gdzie razem z Jagodą (buziaki dla niej :*) byłam na wolontariacie. Niedługo napiszę o tym coś więcej, a tymczasem zacznę od zakupów, które tam poczyniłam. Zapraszam. ♡ Łupy z Lusha Lusha odkryłam w Paryżu i co nie co już o nim wspominałam. Jest to wyjątkowy i oryginalny sklep, w którym produkty kosmetyczne wykonane są z naturalnych składników i przypominać mają swym wyglądem jedzenie. Tanio nie jest, ale niepowtadzalność produktu macie zapewnioną. Sklepy porozrzucane są po całej Europie. W Anglii też jest ich dużo, a my akurat zrobiłyśmy nasze zakupy w Truro. Czekamy na Lusha w Polsce. Pierwszym moim zakupem jest galaretka do mycia ciała Whoosh. Galaretka zastępuje żel do mycia i ma dwie strony medalu. Pachnie niesamowicie połaczeniem limonki, cytryny i rozmarynu, ma też głeboki niebieski kolor. Po kąpieli zostawia na ciele orzeźwiający zapach i uczucie świeżości. Z drugiej strony znacie konsystencję galaretki i możecie się domyślać, że ani nie