Nie mam pojęcia jakim cudem mieszkam tu już mocno ponad miesiąc. Czas leci niemiłosiernie, co zwiedziłam to moje, ale tyleż do zobaczenia jeszcze zostało. Muzea, galerie, parki, sklepy..., nie mówiąc o różnorakich wydarzeniach kulturalnych, które mają tu miejsce dosłownie każdego dnia o każdej godzinie. Polubiłam moją dzielnicę, zaakceptowałam chaos i specyficzny zapach na ulicy, przedstawiłam się nawet jako prawdziwy Nowojorczyk, zasypiając wieczorem w metrze. Ale nie o tym mowa w tym poście. Podczas swojej pracy na Liberty Island (pod Statuą Wolności), przeprowadziłam całą masę rozmów po angielsku, dzięki czemu jeszcze bardziej obywam się z językiem i przestaję już mieć jakiekolwiek bariery. Już nawet po angielsku śmieszkuję, a to u mnie sukces. Pod tym względem ta praca jest więc doskonała. Łapię też trochę nowych słówek, a część z nich, które najwyraźniej zapamiętałam, właśnie Wam przedstawię. Może akurat też części z nich nie znaliście. TWIRL Jest to w najprostszym tłu...