Dziś dużo czasu spędziłam siedząc w łazience i patrząc się na płytki oraz siedząc na łóżku i gapiąc się na kołdrę. Trochę mnie to martwi, bo to przypomina mój najgorszy okres w życiu, czyli czas sprzed półtora roku. Wtedy bardzo dużo siedziałam w łazience i płakałam, bo uważałam, że jestem beznadziejna i nic w życiu nie osiągnę. Na terapię postanowiłam udać się dopiero w momencie, gdy stwierdziłam, że łzy wyżłobią mi niedługo w twarzy rynienki ze zmarszczkami. A przecież to za wcześnie by mieć zmarszczki w wieku dwudziestu lat. To zabawny pomysł do podjęcia terapii, ale cieszę się, że tam poszłam, bo pomoc uzyskałam. Wróciłam do świata ludzi cieszących się różnymi rzeczami, a nie tylko wykrzywiających twarz w grymasie uśmiechu. Co ciekawe, bardzo dobrze ten grymas mi wychodził, bo mało kto rozpoznał, że coś mi jest. Gdy mówiłam komuś, że zdecydowałam się na skorzystanie z pomocy, na ogół był bardzo zdziwiony. "Przecież twoje życie wydaje się być takie cukierkowe!" To usł...